Wypisz się z klubu „Czy to nie okropne…” i otocz się ludźmi sukcesu
6 lipca 2011
Uznaj swoją pozytywną przeszłość
13 lipca 2011
Pokaż wszystkie

Wielki wyścig strusia Kleofasa

Zapewne miałeś już okazję odwiedzić miejsce zwane ZOO. Jeśli jeszcze nie to, powiem ci, że ZOO to takie miejsce, w którym mieszkają dzikie zwierzęta. Jeśli się tam wybierzesz to zobaczysz zapewne małpy, słonie, żyrafy, wielbłądy, kangury, niedźwiedzie, antylopy, pingwiny, różne gatunki ptaków, a wśród nich także mnie – strusia Kleofasa.

Do ZOO codziennie przychodzą nowi ludzie. Często są to całe rodziny, a czasem wycieczki ze szkół. Jednak większość odwiedzających to właśnie dzieci. One są bardzo fajne. Potrafią się głośno śmiać i bardzo interesuje je wszystko co je otacza. Zadają dużo pytań i dostrzegają wiele rzeczy, na które dorośli nie zwracają uwagi.

Bardzo lubię, kiedy dzieci przechodzą obok mojego wybiegu i zatrzymują się, aby na mnie popatrzeć. Jestem jeszcze bardzo małym strusiem i ciężko mnie dostrzec w trawie. Im jednak zawsze się udaje. Krzyczą wtedy na całe gardło „Mamo patrz tam jest taki mały struś. Popatrz jaki jest fajniutki”. Jestem wtedy najszczęśliwszym strusiem na świecie.

Tak, dla nas, zwierząt mieszkających w ZOO, bardzo ważne jest aby ludzie, a zwłaszcza dzieci, chciały nas oglądać. Po to tutaj jesteśmy. To oni są dla nas najważniejsi. I to właśnie dla ludzi, a właściwie dla dzieci, tak bardzo staramy się dobrze zaprezentować.

Jednak wieczorami, kiedy ludzie idą do domów, a ZOO zostaje zamknięte… Wtedy się dopiero zaczyna.

Pewnie zastanawiasz się, co się zaczyna. Powiem ci.

Kiedy ZOO opuszczą już wszyscy ludzie, włącznie z obsługą. Kiedy zostają jedynie strażnicy i stali mieszkańcy czyli zwierzęta, zaczynają się spory. Tak, dobrze słyszysz, spory.

Lew mówi do słonia, że to on jest królem zwierząt, i to on przyciąga uwagę największej liczby gapiów. Niedźwiedź twierdzi, że to jego wdzięki, były najbardziej podziwiane. Małpy zaprzeczają i krzyczą, że to nie prawda, bo największe zgromadzenie, było przed ich wybiegiem. I wtedy zaczyna się kłótnia. Każdemu wydaje się, że to właśnie on jest najważniejszym mieszkańcem ZOO. Każdy twierdzi w swoim przekonaniu, że to właśnie dla niego pojawiają się całe tłumy ludzi. Każde zwierze uważa, że to za jego sprawą dzieci, aż piszczały z radości.

Ja także próbuję od czasu do czasu dorzucić kilka zdań od siebie. Jednak nikt mnie nigdy nie słucha. Być może dlatego, że jestem jeszcze taki mały, a może dlatego, że mam taki cichutki głos.

Moim zdaniem sprawa wygląda zupełnie inaczej. Uważam, że ludzie przychodzą do ZOO po to aby podziwiać nas wszystkie. Nie jednego słonia, czy lwa, ale wszystkie zwierzęta. To właśnie dlatego zebrano tak wiele zwierząt w jednym miejscu. Żeby dzieci mogły zobaczyć naturalnych mieszkańców wszystkich kontynentów świata.

Takie jest moje zdanie, jednak jak do tej pory nikt mojego zdania nie chciał wysłuchać. Możliwe, że będzie trzeba poczekać. Być może, kiedy dorosnę uda mi się je przekonać.

„Ale zaraz. Chyba mam pomysł!”. Tak to była genialna myśl. Zaraz zabrałem się za jej realizację. Przygotowałem specjalne ulotki. Na każdej z nich napisałem następujący tekst:

„Wielki wyścig zwierząt. Każdy może wziąć w nim udział. Start – godzina 21.30 przy wielkiej ptaszarni”

Następnie poprosiłem swojego przyjaciela pawia Alberta, który całe dnie i noce spędzał spacerując po terenie parku i nigdy nie bywał zamykany w klatkach, aby w ciągu dnia rozdał ulotki wszystkim zwierzętom.

Następnego wieczora, kiedy ludzie opuścili ZOO, zwierzęta zostały nakarmione, wyczyszczone i w końcu pozostawione samym sobie, wszyscy co do jednego pojawili się na wielkim wyścigu. Nie pytaj mnie w jaki sposób opuścili swoje klatki. Mamy swoje sposoby i niech to wystarczy, za całe wyjaśnienie. Wszyscy zgromadzili się przy wielkiej ptaszarni. Większość miała zamiar jedynie się przyglądać, jednak na linii startu pojawili się także zawodnicy.

Oprócz mnie w zawodach postanowili wziąć udział tygrys, lis, kangur, wielbłąd, zebra i żółw. Wszyscy byli pewni swojego zwycięstwa. No może poza żółwiem, choć sam nie wiem, o czym myślał zgłaszając się do zawodów. Cała nasza siódemka stanęła na linii startu. Wszyscy czekali na sygnał, którym miało być trąbienie słonia Bartka.

Każdy z zawodników był skoncentrowany i gotowy do biegu. W końcu Bartek zatrąbił donośnie, a my ruszyliśmy przed siebie. Trasa wyścigu biegła obok wybiegów dla małp, poprzez park z placem zabaw dla dzieci. Następnie, przy budynku z gadami, skręcała ostro na wschód. Wiła się krętymi uliczkami pomiędzy klatkami dla ptaków. W końcu okrążała basen z wybiegiem dla pingwinów i dużym łukiem omijała zagrodę dla słoni. W końcu dobiegało się do akwarium, gdzie należało pobiec w lewo i skierować się wzdłuż ogrodzenia dla żyraf. Potem biegło się cały czas prosto, przez główną alejkę, aż dobiegało się do wielkiego pomnika przedstawiającego ogromnego lwa – symbol naszego ZOO. Natomiast za pomnikiem skręcało się w kierunku starej ptaszarni, gdzie znajdowała się meta. Cały wyścig składał się z trzech takich okrążeń i okazał się bardzo męczący.

Lis, wielbłąd i zebra wystartowali najszybciej. Odskoczyli daleko do przodu i szybko oddalali się od pozostałych uczestników. Ja, tygrys i kangur ruszyliśmy tuż za nimi, jednak pozostawaliśmy z tyłu. Żółw chyba nie usłyszał sygnału, gdyż miałem wrażenie, że został na starcie. Biegłem szybko, jednak starałem się oszczędzać siły. Tuż obok mnie tygrys biegł wykonując sprężyste, kocie ruchy. W pewnym momencie zainteresował go jednak jakiś szmer w pobliskich krzakach, zatrzymał się na moment aby się temu bliżej przyjrzeć. Potem pobiegł w tamtym kierunku zbaczając z trasy wyścigu.

Obok mnie pozostał kangur Luis. Skakał na swoich długich łapach niczym na wbudowanych sprężynach. Jak się jednak okazało szybko stracił zapał do dalszych biegów. Znudził się i stwierdził, że wyścigi nie są dla niego. Pozostałem sam. Teraz pozostało mi jedynie dogonić uciekającą trójkę.

Przyspieszyłem i wkrótce dostrzegłem przed sobą czarno-biały zad. To zebra Matylda najwyraźniej źle oceniła swoje siły i teraz z każdym kolejnym krokiem jej bieg stawał się coraz wolniejszy. Jeszcze kilka susów i ją wyprzedziłem. Przede mną pozostali jedynie wielbłąd i lis. Właśnie kończyło się drugie okrążenie, gdy zrównałem się z ogromną sylwetkę wielbłąda Karolka. On także nie przewidział, że letnia noc okaże się aż tak ciepła. Okazało się, że mimo, iż przystosowany do życia w upałach pustyni, tym razem musi się poddać z powodu zmęczenia.

Biegłem nadal utrzymując stałe tempo. Ja również dobrze sobie radziłem z upałami. Przecież strucie mieszkają na gorących sawannach. Kiedy byłem w połowie ostatniego okrążenia zacząłem zbliżać się do lisa Ruperta. Był bardzo szybki i podobnie jak ja świetnie rozłożył siły na cały bieg. Jednak jego długi rudy ogon wił się za nim zamiatając chodnik. Przyczepiło się do niego całe mnóstwo rzepów. Rzepy te czepiały się do niemal każdego krzaka, do każdego pnia, jaki lis mijał po drodze. Kolejne szarpnięcia lisiego ogona sprawiały, że tracił prędkość. Ja biegłem nadal. Kiedy znaleźliśmy się obok pomnika, biegliśmy niemal równo. Na ten moment zachowałem dla siebie resztkę sił. Przyspieszyłem zostawiając zmęczonego rudzielca za sobą. W ten sposób dobiegłem do mety jako pierwszy.

Tego wieczoru, wszystkie zwierzęta wiwatowały na moją cześć. Wszyscy podchodzili, gratulowali mi. Każdy był miły i uprzejmy. Wtedy, postanowiłem, że się odezwę. I tak jak się tego spodziewałem, nagle wszystkie zwierzęta ucichły, aby wysłuchać moich słów. To było wspaniałe. Obserwowałem wszystkich mieszkańców ZOO, jak wpatrują się we mnie i czekają, aż do nich przemówię.

Wtedy właśnie opowiedziałem im o swoich przemyśleniach, o tym, że każde zwierze jest ważne, i że nie musimy się więcej kłócić. Nagle zwierzęta zaczęły wiwatować na moją cześć i wykrzykiwać: „Dobrze gada!” i „Ma rację dzieciak!”, oraz „Kleofas na prezydenta!”, choć tego ostatniego to nie do końca zrozumiałem.

Nie wiem, czy dzięki temu coś zmieni się w naszym ZOO na lepsze. Nie wiem, czy zakończą się kłótnie zwierząt. Wszystko czas pokaże. Teraz jednak nadeszła pora, aby wrócić do klatek i odpocząć przed kolejnym pracowitym dniem pełnym zwiedzających, w tym również uśmiechniętych i rozbrykanych dzieci.

Kiedy wracałem do swojej klatki po drodze spotkałem żółwia Kornika. Właśnie kończył swoje pierwsze okrążenie i z ogromnym zacięciem parł na przód. Ciekawe czy dojdzie do końca wyścigu jeszcze przed otwarciem naszego ZOO?

Żegnaj. Wyśpij się dobrze przed kolejnym dniem. Życzę ci kolorowych snów.

Struś Kleofas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnienia Dla Niedowidzących