Autorem artykułu jest Teresa Maria Zalewska
Proces wychowania człowieka zawsze wiąże się z \”wrzuceniem\” do jego umysłu wielkiej ilości informacji dotyczących ludzkiej egzystencji. Do wielu z nich dystansujemy się, zwłaszcza w wieku młodzieńczego buntu, ale z częścią identyfikujemy. Po pewnym czasie stają się dla nas podstawowymi prawdami o nas samych i otaczającej rzeczywistości. Choć konfrontacja tych struktur z \”mknącym życiem\” przemawia za dystansowaniem się do prawie wszystkiego, co wtłoczono nam do głowy, my nie potrafimy lub nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jak mogłaby wyglądać nasza egzystencja bez nich.
„- Co Ty do licha wyrabiasz? – zapytałem małpę widząc, że wyciąga rybę z wody i układa ją na gałęziach drzewa.
– Ratuję ją od utonięcia – odpowiedziała mi”
„Śpiew ptaka” Tony de Mello
Proces wychowania człowieka zawsze wiąże się z „wrzuceniem” do jego umysłu wielkiej ilości informacji dotyczących ludzkiej egzystencji. Do wielu z nich dystansujemy się, zwłaszcza w wieku młodzieńczego buntu, ale z częścią identyfikujemy. Po pewnym czasie stają się dla nas podstawowymi prawdami o nas samych i otaczającej rzeczywistości. Choć konfrontacja tych struktur z „mknącym życiem” przemawia za dystansowaniem się do prawie wszystkiego, co wtłoczono nam do głowy, my nie potrafimy lub nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jak mogłaby wyglądać nasza egzystencja bez nich.
Czego naprawdę potrzebujemy do budowania naszego życiowego doświadczenia, by nie przypominało opowieści ze “Śpiewu ptaka” przytoczonej powyżej?
W moim przekonaniu przede wszystkim wiedzy o mechanizmach funkcjonowania własnego organizmu oraz o umiejętności posługiwania się podstawowymi narzędziami służącymi do kreowania życiowych doświadczeń.
W toku szkolnego rozpoznawania swojego organizmu, uzyskaliśmy mało jasny obraz złożonej biologicznej struktury jaką jest ludzkie ciało, lecz o zależności między „psyche” i „somą”, naprawdę niewiele wiemy.
Dla większości z nas życie to średnia arytmetyczna z tego, czego nas nauczono i tzw. bliżej nieokreślonego „fartu życiowego”. Ale zakładając, że potrafimy radzić sobie na codzień, czy nasze życie jest świadomym wyborem doświadczeń, które naprawdę chcielibyśmy zaliczyć w tej układance?
Obdarowanych umiejętnością kreowania, nazywamy szczęściarzami, choć z moich obserwacji, a także z ich wypowiedzi wynika, że do poczucia tzw. szczęścia w życiu, wiele im brakuje.
Od czego zależy poczucie spełnionego życia? Czy naprawdę możemy świadomie tworzyć kolejne jego etapy, a jeśli tak, to jak tego dokonać?
Jaki wpływ na nasz organizm ma umiejętność kreowania świadomego życia?
Moje warsztatowe doświadczenia wskazują, że konsekwentna „praca z emocjami”, prowadzi do odczuwania coraz głębszego wewnętrznego spokoju. W harmonii z odczuciem, możemy bardziej świadomie dokonywać wyboru myśli do kreowania dokładnie tego, czego pragniemy doświadczyć.
Skąd wziąć pomysł na bazie, którego rozwiniemy nowe doznania?
Myślę, że system edukacji na świecie coraz bardziej docenia tę część naszego mózgu, która odpowiada za wgląd w intuicyjne inspiracje. W tym kreowaniu siebie z poziomu intuicji, trzeba „wznosić się” niejednokrotnie ponad własne emocje, ale nagroda jest warta wysiłku – spokój warunkujący niezależność i życie według własnych zasad. Jeśli wtedy komuś przyjdzie do głowy „ratować nas” poprzez uszczęśliwianie „nowym, cudownym” programem na życie, będzie srodze rozczarowany brakiem podatności na manipulację.
Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska
—
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl