Dzeń Matki – pora na uśmiechy
26 maja 2010
Skarb
29 maja 2010
Pokaż wszystkie

Bajka o Karpiku

W pewnym pięknym jeziorze, gdzie rosły prześliczne rośliny i gdzie mieszkały przeróżne gatunki ryb, zdarzyło się coś dziwnego. Coś co spowodowało, że akurat tego dnia ogłoszono wielkie zebranie. Na zebranie to stawiły się wszystkie ryby z całego jeziora. Stawiły się karpie i karasie, płocie i szczupaki, sumy i okonie, kiełbie i węgorze… Stawiły się ryby młode i stare, ryby kolorowe i zupełnie pospolite. Były tam wszystkie, co do jednej. Na środek zgromadzenia wypłynął najstarszy Sum, którego wszyscy uznawali za najmądrzejszego i najrozsądniejszego mieszkańca jeziora.

Sum zaczekał, aż ucichną szepty i wszyscy będą gotowi na to, aby wysłuchać co ma do powiedzenia. Odchrząknął i rozpoczął ściszonym głosem swoje przemówienie:

– Drodzy przyjaciele, znacie mnie dobrze i wiecie, że nie zwoływałbym was wszystkich na to zebranie, gdyby nie było to konieczne. Otóż coś dzieje się z naszym jeziorem. Coś niedobrego. Piękne i bujne rośliny, z których słynęło dotychczas nasze jezioro, nagle zaczęły obumierać. Jest ich coraz mniej i jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, już wkrótce całkowicie znikną z naszego jeziora. Nie muszę wam mówić co to oznacza dla nas. Większość z nas żywi się właśnie roślinami i jeśli one znikną, zaczniemy głodować. – Sum przerwał na chwilę, odsapnął, po czym kontynuował – Sytuacja jest bardzo trudna. Musimy zbadać, co spowodowało, że rośliny przestają rosnąć w naszym jeziorze i jak to coś powstrzymać. Dlatego powinniśmy wybrać jednego z nas, aby podjął się tej ważnej i trudnej zarazem misji. Proszę aby ochotnicy zgłosili się do mnie w ciągu najbliższej godziny.

Sum zakończył swoja mowę i odpłynął do swojej siedziby.

Inne ryby rozmawiając, dyskutując i przekrzykując się nawzajem zaczęły również odpływać do swoich domów.

Wszyscy zastanawiali się, kto zgłosi się na ochotnika. Jedni byli przekonani, że będzie to Szczupak, który niczego się nie boi i na pewno da sobie radę w każdej sytuacji. Inni myśleli raczej o Węgorzu, który jest bardzo sprytny i zwinny i zawsze wydostaje się nawet z najtrudniejszych tarapatów. Jeszcze inni uważali, że misji powinien podjąć się sam Sum, jako najmądrzejszy przedstawiciel rybiej rodziny.

Tymczasem Sum w swojej siedzibie czekał na zgłoszenia. Czekał i coraz bardziej się denerwował. On sam, chciałby podjąć się tej bardzo ciekawej misji, chciałby zbadać tę sytuację, jednak był przekonany, że nie może zostawić innych ryb bez swojego wsparcia. Był zbyt ważny, aby narażać się na ryzyko.

Minęła godzina i nikt się do Suma nie zgłosił. Sum udał się więc do Szczupaka, aby zaproponować mu wzięcie udziału w misji. Jednak ku swemu zdziwieniu, w odpowiedzi usłyszał, jedynie:

– Jestem już za stary na takie rzeczy. Znajdź kogoś młodszego aby się tym zajął.

Sum udał się więc do Węgorza. Lecz ten również zbył go mówiąc:

– Muszę doglądać domu, dbać o swoją rodzinę. Nie mam czasu na takie sprawy.

Sum pływał od domu do domu i kolejnym rybom proponował, wykonanie tego zadania. Lecz za każdym razem słyszał od nich wymówki, takie jak: „nie czuję się zbyt dobrze”, „mam dużo pracy”, „jestem za młody”, „to nie jest odpowiednia pora na takie wyprawy, może zrobię to na jesieni” i tak dalej.

Kiedy załamany Sum, myślał już, że nie ma ratunku dla jeziora i wkrótce wszystkie rośliny i wszystkie ryby w jeziorze wymrą; nagle przypłynął do niego Mały Karpik. Karpik był jeszcze dzieckiem, jednak słysząc o tym, że nikt nie chciał wyruszyć na tę misję, postanowił się do niej zgłosić. Sum bardzo się ucieszył widząc go, mimo to odrzekł mu:

-Cieszę się, że chciałbyś to zrobić, jednak jesteś jeszcze zbyt mały. Na pewno nie dasz sobie rady. To bardzo trudna misja, którą może wykonać jedynie silna, dorosła ryba.

Karpik jednak się nie poddawał, i rzekł:

– Skoro jednak, żadna dorosła ryba nie chce wykonać tego zadania, więc nie pozostaje Ci nic innego, jak wysłać właśnie mnie.

Sum nie był przekonany, co do słuszności swojej decyzji, ale zgodził się z Karpikiem.

Wkrótce ogłosił, iż to właśnie Karpik będzie śmiałkiem, który wykona zadanie. Gdy znajomi i rodzina Karpika dowiedzieli się o tym, natychmiast zaczęli namawiać go, aby się wycofał. Mówili mu, że jest „za mały”, że „nie da rady”, że „powinien siedzieć cicho i się nie wychylać”. Jednak Karpik był wytrwały w swoich dążeniach i kiedy już sobie coś postanowił, to zdania nie zmieniał.

Następnego dnia rano, pożegnał się z rodzicami, zabrał pakunek z jedzeniem na drogę i wyruszył. Pływał po całym jeziorze szukając przyczyny, z powodu której umierają rośliny. Pewnego razu natknął się na klatkę, w której uwięziony był rak. Podpłynął więc do klatki, i zwinnymi płetwami otworzył ją, wypuszczając rak na wolność. Rak podziękował pięknie za uratowanie go z potrzasku i zanim odszedł w swoją stronę powiedział Karpikowi te słowa:

– Pamiętaj, jeśli kiedyś będziesz w potrzebie po prostu mnie zawołaj.

Karpik odpłynął z myślą, że na pewno nigdy nie będzie potrzebował pomocy Raka.

Płynął dalej, wypytywał i zdobywał kolejne informacje. Pewnego razu natknął się na starego Ślimaka, pozbawionego skorupki.

– Gdzie masz swoją skorupkę? – zapytał Ślimaka.

– Zgubiłem ją kilka dni temu, a ponieważ jestem już prawie ślepy, nie mogę jej odnaleźć. Nie wiem już czy kiedykolwiek jeszcze będę miał okazję wejść do swojego własnego domku.

– Poczekaj, poszukam jej dla Ciebie.

Karpik rozglądał się po okolicy i po kilku minutach, jego bystre oczy, wypatrzyły zagubioną skorupkę. Zabrał ją ze sobą i oddał Ślimakowi. Uradowany Ślimak, powiedział Karpikowi te słowa:

– Pamiętaj, jeśli kiedyś będziesz w potrzebie po prostu mnie zawołaj.

I znów Karpik nie przypuszczał, żeby kiedykolwiek tej pomocy potrzebował. Odpłynął i skierował się ku rzeczce wpadającej do jeziora. Kiedy się do niej zbliżał, wpłynął w przybrzeżne szuwary. Nagle ujrzał bociana. Bocian stał na jednej nodze, a w jego potężnym dziobie znajdowała się szamocząca się na wszystkie strony i krzycząca wniebogłosy żaba. Karpik bał się bociana, gdyż z łatwością mógł stać się jego zdobyczą i mógłby zostać przez niego zjedzony. Jednak postanowił pomóc żabie. Wyskoczył najwyżej jak potrafił i z całych sił uderzył ogonem w dziób bociana. Dziób rozchylił się na chwilę, wystarczającą na to, aby Żaba się z niego wydostała. Już wkrótce Żaba i Karpik uciekali razem przed ścigającym ich ptakiem. Kiedy go zgubili. Żaba podziękowała Karpikowi za uratowanie życia i powiedziała:

– Pamiętaj, jeśli kiedyś będziesz w potrzebie po prostu mnie zawołaj.

Karpik pożegnał się i popłynął dalej. Wpłynął do rzeczki i od razu poczuł, że woda w rzeczce jest bardzo zanieczyszczona. Domyślił się, że to te zanieczyszczenia spowodowały, że rośliny w ich jeziorze zaczęły umierać.

Popłynął więc dalej w górę rzeczki, aby sprawdzić skąd się te zanieczyszczenia biorą. I wkrótce dotarł do fabryki stojącej nad brzegiem rzeczki. Z fabryki wychodziła wielka rura, a rurą tą do rzeczki spływała cuchnąca ciecz.

– Co tu się dzieje?! – Wykrzyknął Karpik na całe skrzela.

Wtedy z fabryki wyszła stara, pomarszczona, brzydka, z koślawym nosem Czarownica.

– Kto śmie zwracać się do mnie takim tonem?! – zapytała.

– To ja, Karpik. – powiedział Karpik, – Z tej fabryki, wypływają do rzeczki zanieczyszczenia, które powodują, że rośliny w naszym jeziorze umierają. Już wkrótce ryby nie będą miały co jeść.

– Wiem o tym, – odpowiedziała Czarownica – i nie zamierzam tego powstrzymać.

– Może mógłbym zrobić coś, abyś jednak zmieniała zdanie? – zapytał Karpik.

– Owszem, ale to nie będzie łatwe.

– Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby uratować Nasze jezioro.

Czarownica chwilę się zastanowiła, po czym rzekła:

– Jeśli wykonasz trzy zadania, które Ci zlecę, zaprzestanę wypuszczania zanieczyszczeń do rzeki. Jeśli jednak którejś z nich nie wykonasz, to zostaniesz moim służącym. Codziennie, będziesz mył mi nogi i usługiwał mi. Czy zgadzasz się na to?

– Zgadzam się. – powiedział bez wahania Karpik, choć perspektywa codziennego mycia nóg Czarownicy, wcale mu się nie podobała.

– A więc zaczynamy, rzekła Czarownica – Twoim pierwszym zadaniem jest wydostać się ze skrzyni, w której Cię umieszczę i opuszczę na dno rzeki.

I Czarownica, umieściła Karpika w drewnianej skrzyni. Skrzynie przykryła wiekiem, a wieko obwiązała grubymi linami. Następnie skrzynię wrzuciła do rzeki.

– Masz czas do rana- Krzyknęła i wróciła do swojej fabryki.

Biedny Karpik szamotał się wewnątrz skrzyni, uderzał ogonem w wieko, jednak mocne liny solidnie je przytrzymywały. W końcu zmęczony Karpik opadł na dno skrzyni, pewny, że to już koniec jego przygody, i że jutro zostanie służącym Czarownicy, a jego jezioro i wszyscy jego znajomi zginą.

Naglę sobie o czymś przypomniał. Wróciła mu nadzieja. Podpłynął do niewielkiej szczeliny w deskach i najgłośniej jak potrafił wykrzyczał:

– Raku, Raku, jeśli mnie słyszysz, to przyjdź mi z pomocą!

Chwilę później Karpik usłyszał znajomy głos Raka:

– Co się stała mały, dlaczego siedzisz w tej skrzyni?

Karpik opowiedział rakowi o wszystkim, a ten zawołał coś w sobie jedynie znanym języku i już wkrótce zjawiło się całe mnóstwo raków z całej rzeczki i z całego jeziora. Zaczęły ciąć swoimi potężnymi szczypcami liny i w przeciągu kilku minut uwolniły Karpia ze skrzyni.

Karpik bardzo podziękował za pomoc i pożegnał wszystkie raki.

Jakież było zdziwienie czarownicy, gdy wyszła rano ze swojej fabryki i ujrzała uśmiechniętego Karpia uwolnionego ze skrzyni.

– Zaskoczyłeś mnie, – powiedziała – myślałam, że nie dasz rady wykonać mojego pierwszego zadania. Jesteś sprytniejszy niż mi się wydawało. Teraz czeka Cię kolejne zadanie. Pokaż jak jesteś silny, maluszku. Widzisz tę wielką łódkę stojącą na brzegu? Twoim zadaniem jest zepchnąć ją do wody. Masz czas do rana – powiedziała i udała się do swojej fabryki.

Mały Karpik ciągnął za linę z całych sił, jednak łódź była zbyt ciężka, aby choćby drgnąć. Wkrótce Karpik nie miał już siły aby ciągnąć. O pchaniu również nie było mowy, gdyż musiałby wyjść z wody, a wtedy nie miałby czym oddychać. Ponownie zaczął się martwić, że nie da sobie rady z tym zadaniem.

Wtedy przypomniał sobie o swoim przyjacielu Ślimaku. Zakrzyczał więc najgłośniej jak mógł:

– Ślimaku, Ślimaku, jeśli mnie słyszysz, to przyjdź mi z pomocą!

I już wkrótce zjawił się Ślimak. Karpik opowiedział mu o swoim zadaniu. Wtedy Ślimak wezwał na pomoc inne ślimaki. Było ich tak dużo, że już wkrótce cała plaża, na której znajdowała się łódź pokryła się śliskim śluzem – wydzieliną ślimaków. Wtedy wystarczyło, że Karpik leciutko pociągnął za liną, a łódź sama ześlizgnęła się do wody.

Kiedy czarownica wyszła nad ranem ze swojej fabryki, aż nie mogła uwierzyć. Łódka znajdowała się na środku rzeki, a Mały Karpik trzymał w swoim pyszczku koniec liny.

– Znowu cię nie doceniłam – powiedziała Czarownica – jesteś silniejszy niż myślałam. Pora więc na trzecie, ostatnie zadanie. Tym razem musisz przegonić z okolic mojej fabryki wszystkie muchy i komary. Masz czas do rana.

Czarownica udała się do swojej fabryki, a Karpik wyskakując co chwila z wody próbował przeganiać muchy i komary. Jednak te, wcale się Karpia nie zamierzały słuchać. Na nic się nie zdały groźby, na nic się nie zdały prośby i tłumaczenia Karpika. Muchy i komary jak bzykały, tak bzykały. Już wkrótce Karpik stracił siły i ponownie pomyślał, że nie da rady. Nagle w oddali usłyszał jakieś rechotanie. Przypomniał sobie słowa Pana Żaby. Zawołał więc najgłośniej jak potrafił:

– Żabo, Żabo, jeśli mnie słyszysz, to przyjdź mi z pomocą!

I już wkrótce zjawił się Pan Żaba, który po wysłuchaniu Karpia, zawołał swoją liczną żabią rodzinę. Nie minęło kilka chwil, a już całe setki żab skakały wokół fabryki i zjadały fruwające muchy i komary. Po niespełna piętnastu minutach, wszystkie żaby były najedzone, a muchy i komary, które jeszcze nie zostały zjedzone, czym prędzej się stamtąd wyniosły, aby zjedzonymi nie zostać.

Karpik pięknie podziękował żabom i się z nimi pożegnał.

Kiedy Czarownica, wyszła rano ze swej fabryki i nie dostrzegła żadnej muchy, czy choćby jednego komara, bardzo się zdziwiła. Podeszła do Karpia i co go bardzo zdziwiło, uśmiechnęła się do niego. Kiedy się uśmiechała, wcale nie wydawała się taka brzydka.

– Wywiązałeś się świetnie ze wszystkich trzech zadań, jakie miałam dla Ciebie. Okazałeś się silniejszy niż myślałam, mądrzejszy i sprytniejszy niż na to wyglądałeś. Okazałeś się wielką rybą, Karpiku. Tak naprawdę, wcale nie jestem Czarownicą. Jestem dobrą wróżką i postanowiłam sprawdzić, czy znajdzie się jakiś śmiałek, który zdoła stawić czoło niebezpieczeństwom i pokonać Czarownicę, aby ratować swój dom, swoich przyjaciół i bliskich, aby ratować swoje jezioro. I zjawiłeś się właśnie Ty, mój drogi. To jezioro nigdy jeszcze nie miało tak wspaniałego obrońcy. Jego mieszkańcy powinni być z Ciebie dumni. Wracaj do swojego jeziora i powiedz innym rybom, że wszystko zostało naprawione. Powiedz im, że rośliny znowu odzyskają swoje piękno i ryby będą miały co jeść.

To powiedziawszy, Czarownica przemieniła się w piękną wróżkę, fabryka zmieniła się we wspaniały młyn z młyńskim kołem, a rura z wyciekającą z niej cuchnącą cieczą zniknęła.

Kiedy Karpik wrócił do swojego domu. Wszystkie ryby urządziły na jego powitanie uroczyste przyjęcie. Były tańce i śpiewy, oraz wiwaty na cześć Małego Karpia, który okazał się największą z ryb.

Od tej pory jezioro znowu słynie z przepięknej roślinności, a mieszkające w nim ryby do dziś dnia opowiadają swoim dzieciom historię o słynnym Małym Karpiku.

Sławomir Żbikowski

1 Komentarz

  1. […] z nadesłanych bajek trwał on zaledwie przez kilka godzin, jednak Bajka zatytułowana „Bajka o Karpiku”, mojego autorstwa zajęła w tym konkursie trzecie miejsce. Uważam to za duże wyróżnienie, a […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnienia Dla Niedowidzących