Paranoja sukcesu
23 lutego 2011
Andrew Carnegie
26 lutego 2011
Pokaż wszystkie

Pióreczko i smocza jama

Wróbelek Pióreczko i jego przyjaciele, spędzali właśnie czas na wspólnej zabawie. Króliczek Kicuś zaproponował grę w chowanego, a Wiewióreczka Puszysia poparła go, gdyż również uwielbiała chować się i szukać. Z powodu zimy, niektóre ze zwierzątek nie miały okazji do tego, aby się bawić z przyjaciółmi. Wspólne zabawy utrudniały silne mrozy i duże opady śniegu. Jednak teraz, kiedy słonko świeciło coraz mocniej, kiedy śniegi i lody stopniały, a drzewa i rośliny zaczynały wracać do życia, wspólna zabawa była dla zwierzątek najlepszą formą spędzania wolnego czasu.

Mimo, że w pozbawionym liści lesie nie było łatwo znaleźć porządną kryjówkę, młodzi przyjaciele nie zrażali się tym. Dla nich ważniejsze było to, że wspólnie spędzają czas niż to, czy zostaną znalezieni, czy nie.

Bawili się świetnie. Kicuś okazał się bardo pomysłowy, kiedy zakopał się w stercie starych liści i teraz chodził cały brudny i ubłocony.

Puszysia dostała kuksańca w głowę, gdy próbowała się wcisnąć do niewielkiej dziupli. Okazało się , że była ona zamieszkała przez panią dzięciołową, której ta niezapowiedziana wizyta nie była na rękę. Zdenerwowana pani dzięciołowa, puknęła ją solidnie w głowę, swym ostrym dziobem, czym wybiła wiewióreczce ochotę na włażenie do czyichś domów. Mimo, silnego bólu głowy, Puszysia nie straciła ochoty do dalszej zabawy.

Nawet pióreczko wpadł na moment w tarapaty, gdy chcąc się dobrze ukryć udawał nietoperza. Przysiadł się na gałęzi, tuż obok innych gacków. Jednak, kiedy tak dyndał do góry nogami, zakręciło mu się w głowie i zaczął kiwać się na wszystkie strony. Niechcący potrącił inne nietoperze i zbudził je ze snu. Przez chwilę myślał, że wpadł w okropne tarapaty, jednak w końcu udało mu się je uspokoić i uśpić, za pomocą kołysanki.

Tak więc, zabawa w chowanego okazała się wspaniałą przygodą. Jednak prawdziwa przygoda, miała się tego dnia dopiero zacząć.

W pewnym momencie pod Wielki Dąb rosnący na skraju lasu, gdzie nasi przyjaciele zazwyczaj rozpoczynali każdą zabawę, dotarł kolejny gość. Był zdyszany, zmęczony i najwyraźniej przerażony.

– Czy stało się coś złego, Szpileczko? – Zapytał Pióreczko zaniepokojony, wyrazem twarzy, jaki gościł na buzi jeżyka.

– To było straszne. Myślałem, że już jest po mnie. – usłyszał, wypowiadaną zdyszanym głosem odpowiedź.

– Opowiedz nam o wszystkim, tylko się najpierw uspokój. Tutaj jesteś bezpieczny. Nie musisz się już niczego obawiać.

Jeżyk szpileczka rozejrzał się dookoła, wypatrując jakiegoś niebezpieczeństwa. Nie znalazłszy jednak niczego niepokojącego, uspokoił się więc na tyle, aby zacząć swoją relację. Zanim zaczął, dołączyli do nich Króliczek Kicuś i Wiewióreczka Puszysia.

– Jak zwykle, wstałem bardzo wcześnie, aby wyruszyć na poszukiwania zapasów na kolejna zimę. A ponieważ zima dopiero się skończyła, więc zapasów tych jest w lesie naprawdę niewiele. Szukając i szukając dotarłem w końcu do miejsca, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Zobaczyłem coś bardzo dziwnego. Była to wielka jama. Zastanawiałem się, cóż za zwierze mogłoby mieszkać w tak wielkiej grocie. Nawet niedźwiedź nie potrzebowałby tak wielkiego otworu. Przestraszyłem się, zastanawiając się, kto może tam mieszkać. Mimo to moja ciekawość była tak wielka, że postanowiłem zajrzeć do środka. Podszedłem bliżej i zajrzałem do groty. Wewnątrz było ciemno, jednak nagle ujrzałem dwoje świecących oczu, które skierowane były wprost na mnie.  Potwór ruszył w moja stronę. Chwilę później usłyszałem przerażający świst, a z jamy zaczął wydobywać się dym. Zrozumiałem, że w jaskini tej mieszka przerażający smok, czym prędzej odwróciłem się na piecie i ruszyłem w kierunku domu. Na szczęście smok mnie nie gonił. Jednak, już z daleka, słyszałem jego warczenie i przerażające sapanie.

– Musisz nam pokazać to miejsce! – Wykrzyknął podekscytowany Piorczko, który był fanem tego typu historii i magicznych zwierząt. – Koniecznie muszę zobaczyć tego smoka.

– Nie ma mowy, nigdy tam nie wrócę. – Zapierał się Szpileczka. Jednak przyjaciele w końcu namówili go, aby z nimi poszedł.

Szli ponad godzinę. Żadne z nich nigdy wcześniej nie wypuściło się w te okolice, toteż szli za jeżykiem i uważnie się rozglądali. W końcu dotarli do miejsca, o którym opowiadał im jeżyk.

Grota rzeczywiście była olbrzymia – w sam raz dla wielkiego, ziejącego ogniem smoka. Wszyscy zamarli ze strachu i nie chcieli iść dalej. Jedynie Pióreczko okazał się na tyle odważny, aby podejść bliżej i zajrzeć do środka.

Wychylił głowę i zerknął w ciemności. Jednak panował tam tak gęsty mrok, że niczego nie był w stanie dostrzec. Przymrużył oczy, aby lepiej widzieć. Wychylił się bardziej, aby lepiej zobaczyć co dzieje się w środku. I wtedy ujrzał w oddali dwa malutkie światełka. „Chyba smok się przebudził!” – pomyślał wróbelek. Światełka te z każdą chwilą stawały się coraz większe i większe i coraz bardziej się przybliżały. Pióreczko był osłupiały ze strachu. Nie mógł się poruszyć. Do jego uszu dotarł przerażający dźwięk. Był to jakiś gwizd, jakby smok wypuścił właśnie powietrze ze swych wielkich płuc. O dziwo z jego gęby nie buchnęły na razie płomienie, mimo to pióreczko wyraźnie poczuł zapach dymu.

W ostatniej chwili zdołał zrobić kilka kroków w tył. Był już pewien, że za kilka chwil stanie się przekąską pędzącego w jego kierunku potwora, gdy nagle… Smok minął go i śmignąwszy tuż obok przerażonego wróbelka, pojechał dalej.

Pojechał dalej? Tak pojechał. Bo tak naprawdę, okazało się, że nie był to żaden smok, ani żadna smocza jama. Okazało się, że to co wzięli za jaskinie zamieszkałą przez smoka, było jedynie tunelem kolejowym, a sam smok, okazał się być parowozem. Zwykła ciuchcia napędzana węglem, ciągnąca trzy lub cztery wagony pasażerskie. A oni najedli się tyle strachu.

Wracając do domu, zwierzątka śmiały się z tego, jak bardzo bały się smoka, który tak naprawdę nie istniał. Wszyscy byli w dobrych humorach i raźnym krokiem szli przed siebie. Kiedy dotarli na miejsce opowiedzieli o swej przygodzie Krasnalowi Barnabie. Początkowo słuchał on bardzo uważnie, głaszcząc się po swej długiej brodzie i bez przerwy powtarzając „ciekawe, ciekawe…”. Na koniec Barnaba również się uśmiechnął, jednak jego uśmiech był raczej tajemniczy, jakby krasnal znalazł w tej opowieści rozwiązanie długo nurtującej go zagadki.

Zaciekawiony tym Pióreczko zapytał Barnabę – Co oznacza ta dziwna mina?. A w odpowiedzi usłyszał jedynie, że opowieść ta stanowi dla niego „naukę”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnienia Dla Niedowidzących