To był wyjątkowy dzień w życiu Wróbelka Pióreczko i jego przyjaciół. Gdyby to był zwykły dzień, wyglądałby zapewne tak: wstałby bardzo wcześnie, zjadł w pośpiechu śniadanie i wybiegł czym prędzej z domu, aby pobiec na leśną polanę, gdzie pod Wielkim Dębem spotykałby się z Wiewiórką Puszysią i Króliczkiem Kicusiem, swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Gdyby to był zwykły dzień, zapewne wspólnie znaleźliby sobie świetną zabawę, jak choćby zabawa w chowanego, lub w szukanie igły w lesie, czy bieganie po lesie w poszukiwaniu borsuczego trampka. Mogliby również usiąść pod Wielkim Dębem, jak to mieli w zwyczaju i opowiadać sobie ciekawe historię, jak choćby ta o Liścionoszu, czy też o strasznych piratach i ich skarbie. Mogliby także udać się do krasnala Barnaby aby zasięgnąć jego rady w jakiejś sprawie, na przykład w kwestii, czy warto pomagać rodzicom, lub czy warto znać się na grzybach; lub też po prostu posłuchać jednej z jego arcyciekawych opowieści. Jednym słowem, gdyby to był zwykły dzień to na pewno, żadne z tej trójki by się nie nudziło.
Co w takim razie było takiego wyjątkowego w tym dniu? Wszystko.
Zwierzątka wstały znacznie wcześniej niż zazwyczaj. Bardzo dokładnie wymyły swoje łapki lub skrzydełka, wypucowały buzie i umyły ząbki lub dziobki. Następnie założyły świeżo wyprasowane ubranka, trochę mało wygodne, ale za to bardzo eleganckie. Zamiast wybiec z domu w pośpiechu i udać się na leśną polanę, zwierzątka wyszły ze swoich norek, gniazdek, czy dziupli spokojnie i niespiesznie udali się drogą prowadzącą na skraj lasu. Szły bardzo ostrożnie, aby nie zabrudzić swoich odświętnych strojów, oraz aby nie sprawić przykrości swoim rodzicom, którzy tego dnia byli z nich wyjątkowo dumni.
Dokąd się wybierali? I dlaczego woleli ubrać się odświętnie i bez przerwy uważać żeby się nie pobrudzić, od wspaniałej zabawy w lesie pod Wielkim Dębem? Też sobie te pytania zadawałem. Aż w końcu zobaczyłem jaki jest cel ich wędrówki. Wtedy zaświtało mi w głowie. Już wiedziałem co to za dzień.
Przez prawie całe lato nasi przyjaciele bawili się w lesie i na pobliskich łąkach. Niczym się nie musieli przejmować. Nie mieli żadnych zmartwień i żadnych trosk. Lato jednak zbliżało się ku końcowi. I dobiegły końca letnie wakacje.
Tak moi mili, właśnie dziś nasi przyjaciele po raz pierwszy udali się do szkoły. Wróbelek Pióreczko, Króliczek Kicuś i Wiewiórka Puszysia, od dziś stali się pierwszoklasistami i byli z tego niezmiernie dumni.
Przez całą drogę zastanawiali się jak to jest być uczniem, rozmawiali ze sobą na ten temat i zadawali nieśmiałe pytania rodzicom. Jednak byli bardzo szczęśliwi i przez większość drogi śmiali się głośno i podśpiewywali swoje ulubione leśne piosenki.
Wkrótce dotarli do szkoły. Była większa niż się tego spodziewali. Miała duże, przeszklone okna, aż dwa piętra wysokości i olbrzymią salę gimnastyczną. Zwierzątka wraz z rodzicami zostali zaproszeni do środka, przez panią Sowę – dyrektor szkoły. Pani Sowa wygłosiła mowę, w której chwaliła się osiągnięciami uczniów, zachęcała do nauki i przekonywała rodziców, że ich pociechy będą w szkole bezpieczne. Zwierzątkom mowa ta wydała się zbyt długa, zbyt rzeczowa i po prostu nudna.
Za to pani nauczycielka, którą była bardo sympatycznie wyglądająca Lisiczka, okazała się bardzo miła. Od razu przedstawiła się swoim uczniom, mówiąc, że ma na imię „Ruda Kitka” i, że dzieci mogą do niej mówić „Ciociu Kitko” jeśli mają na to ochotę. Ten pomysł bardzo przypadł im do gustu. Bardzo szybko okazało się, że Ciocia Kitka potrafi bardzo ciekawie opowiadać, że świetnie czyta bajki, a co najważniejsze, że zawsze jest miła i często się uśmiecha.
Trójce naszych przyjaciół szkoła spodobała się od pierwszej w niej wizyty. Ciocia Kitka, bardzo się do tego przyczyniła, jednak głównym powodem był fakt, że mogą się ze sobą spotykać jak dotychczas, a w dodatku ich klasa w sumie liczyła piętnaścioro zwierzątek. A to oznaczało piętnaście osób do wspólnej zabawy, czyli pięć razy lepszą zabawę niż dotychczas. A zabawa okazała się naprawdę świetna. W szkole było bardzo wiele ciekawych sposobności do wspólnej zabawy, a naszym przyjaciołom niewiele do dobrej zabawy potrzeba. Toteż bawili się w berka, urządzili zabawę w chowanego i wspinaczki po drabinkach na Sali gimnastycznej. To był naprawdę wyjątkowy dzień.
Pierwszy dzień w szkole okazał się być jeszcze fajniejszy niż wróbelek mógł się spodziewać. Nowe miejsce okazało się świetnym miejscem dla zabaw i dla nauki. Nowa nauczycielka okazała się wspaniałą Ciocią, która wkładała serce aby pomóc każdemu ze swych podopiecznych. A nowi koledzy i koleżanki sprawili, że aż się chciało tu wrócić następnego dnia.
Trzeba było tylko wrócić do domu, odrobić lekcje, trochę się pobawić, opowiedzieć rodzicom o szkole, a potem położyć się w swoim mięciutkim łóżeczku i pójść spać. Trzeba przecież nabrać sił i energii przed kolejnym wyjątkowym dniem – przed „drugim dniem szkoły”.