Gdy nadchodzi czas świąteczny…
24 grudnia 2011
Wielkie ryby
15 stycznia 2012
Pokaż wszystkie

Wspaniała noc wróbelka Pióreczko

Wokół panowała cisza i spokój. Trójka przyjaciół siedziała pod niewielkim krzaczkiem jałowca, tuż na skraju lasu. Z tego miejsca mieli wspaniały widok na pobliskie łąki i znajdujące się w oddali miasto. Cóż za siła sprawiła, że o tak późnej porze trójka młodych zwierzątek, siedziała w tym właśnie miejscu, zamiast wypoczywać gdzieś w gniazdku, dziupli czy norce? Żadne z nich nie było zmęczone, choć zwykle o tej porze dawno byliby wykąpani, przebrani w pidżamy i pogrążeni we śnie. Tej jednak nocy ani wróbelek Pióreczko, ani wiewiórka Puszysia, ani nawet króliczek Kicuś nie zamierzali kłaść się wcześnie spać. Sami nie wiedzieli dlaczego, ale po prostu nie byli śpiący. Przez całe popołudnie i wieczór bawili się tylko w zgadywanki i spędzali czas na miłych pogawędkach. W końcu doszli do tego, że każde z nich opowiadało jakąś śmieszną historyjkę.

Właśnie nadeszła pora Kicusia. Opowiadał on o swoim spotkaniu z duchem, który, jak się później okazało, był tylko zawieszonymi na gałęzi starymi kalesonami jakiegoś człowieka. I właśnie w tym momencie opowieści króliczka, przyjaciele dostrzegli jakiś ruch w sąsiedniej kępce krzaków.

– Ciekawe kto to może być, o tak późnej porze? – zastanawiał się na głos Pióreczko.

– Tam, dalej, też coś się rusza w zaroślach! – powiedziała ściszonym głosem Puszysia.

– I tam! – dodał przestraszony Kicuś. – O i tam, i tam. – Króliczek machał łapką wskazując kolejne cienie zbliżających się w ciemnościach postaci.

To były zwierzęta. Po kilku dosłownie minutach, na skraju lasu zabrali się niemal wszyscy mieszkańcy lasu.

– Co tu się dzieje? – zapytał Pióreczko. – Co wy wszyscy tu robicie? Czy stało się coś złego?

– Może się pali? – zawołała wiewióreczka.

– A może zaczęło się jakieś polowanie?! – króliczek zaczął się trząść ze strachu.

– Bądźcie cicho i patrzcie – powiedział spokojnie, stary wilk Bartłomiej, który przysiadł tuż obok ich jałowca.

– Nic z tego nie rozumiem – powiedziała Puszysia.

Nagle obok wróbelka Pióreczko, usiadł ktoś, kto z wyglądu przypominał człowieka z długaśną siwą brodą. Ubrany był w ciemne buty z cholewami do kolan, niebieskie portki oraz dopasowane kolorem do portek, płaszcz i spiczastą czapkę. Wyglądał jak człowiek, mówił jak człowiek i czasem zachowywał się jak człowiek. Jednak w rzeczywistości nikt nie mógł go z człowiekiem pomylić, a to za sprawą jego niewielkiego wzrostu. Krasnal Barnaba z pewnością zmieściłby się na dłoni każdego dorosłego mężczyzny.

Kiedy tylko usiadł, zaraz zaczął wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo.

– Cześć Barnabo! – powiedział z naciskiem w głosie wróbelek. – Co ty tutaj robisz? I co robią tu wszystkie zwierzęta z naszego lasu?

– Och, gdzie się podziały moje maniery? Tak bardzo starałem się nie spóźnić, że nawet nie przywitałem się ze swoimi małymi przyjaciółmi. Witajcie. – Tu ukłonił się do każdego z nich z osobna, a potem znowu wpatrzył się w niebo.

„Czego on tam tak wypatruje?” zastanawiał się wróbelek i również zadarł łebek, aby przyjeść się gwiazdom. Wpatrywał się przez kilka chwil. W końcu dostrzegł spadającą gwiazdę.

– Czy wszyscy zebrali się tutaj, aby podziwiać spadające gwiazdy? – zapytał krasnala.

Ten spojrzał na niego zdziwiony i rzekł:

– Ależ nie. Nie chodzi o spadające gwiazdy. To będzie prawdziwe widowisko?

– Widowisko?! – Puszysia rozglądała się po całej łące, aż w końcu zadała, nurtujące ją pytanie: – A gdzie są artyści?

– To zupełnie inny rodzaj przedstawienia. Nie będzie w nim ani śpiewaków, ani aktorów, ani nawet klownów. To będzie spektakl na niebie.

– Na niebie? – zapytał zdziwiony Kicuś. – Ale jak my coś tam zobaczymy, skoro jest noc, a wkoło panują zupełne ciemności?

– Nic się nie martw, na pewno wszystko zobaczysz – Barnaba spojrzał na swoich przyjaciół i dopiero teraz dotarło do niego, że są oni na tyle młodzi, że będą oglądali to przedstawienie po raz pierwszy w życiu. Uśmiechnął się sam do siebie i dodał: – Usiądźcie wygodnie, moi drodzy i patrzcie w niebo. Zaraz powinno się zacząć.

Przyjaciele poszli za radą krasnala. Jednak każde z nich rozmyślało nad tym „co to za przedstawienie i dlaczego Barnaba zachowuje się w tak tajemniczy sposób”. Każde z nich chciało wykrzyknąć pytania w stylu: „Co tu się w ogóle dzieje?”, oraz „Czy nagle wszyscy powariowali?”. Te i podobne myśli kłębiły się w ich głowach, gdy nagle rzeczywiście się zaczęło.

W oddali, nad miastem pojawił się pierwszy delikatny rozbłysk. Chwilę później pojawił się kolejny, tym razem znacznie jaśniejszy i bardziej kolorowy. Pióreczko niemal zakrztusił się z wrażenia, gdy zobaczył całą tęczę barw, setki rozbłysków rozjaśniających raz po raz niebo nad łąkami i nad miastem. Również Kicuś siedział jak zaczarowany i z rozdziawioną gębą przyglądał się cudownym blaskom na niebie.

– To jest naprawdę piękne! – wyszeptała z zachwytem w głosie Puszysia. – Co to takiego?

– To są fajerwerki, moi drodzy – odpowiedział rzeczowo Barnaba. – Ludzie puszczają je co rok, aby pożegnać stary rok i uczcić nadejście nowego.

– To dziś mamy Nowy Rok?! – Pióreczko był wyraźnie zaskoczony, jakby ktoś nagle obudził go ze snu i nadal nie wiedział, czy to co go otacza to wciąż sen, czy też jawa. – Jak mogłem zapomnieć, że dziś jest Nowy Rok?! – wykrzyknął i nagle zerwawszy się z miejsca, szybko pożegnał przyjaciół i nie czekając na zakończenie fajerwerków, odleciał.

Przyjaciół niezwykle zaskoczyło zachowanie wróbelka i postanowili, że jak tylko spotkają się z nim ponownie, na pewno poproszą go o wyjaśnienia. Jednak rozgrywające się przed ich oczyma podniebne widowisko, było tak ciekawe, że szybko zapomnieli o wszystkim co działo się dookoła nich. Siedzieli na skraju lasu i podziwiali wybuchy sztucznych ogni. To była jedna z najpiękniejszych chwil w ich krótkim życiu. „Dla takich chwil naprawdę warto żyć” – pomyślał Kicuś.

Fajerwerki rozbłyskiwały, jeden za drugim. Jedne były skromne inne ukazywały całe pióropusze kolejnych rozprysków. Jedne były jaskrawe i bezbarwne, a inne charakteryzowały się taką różnorodnością barw, o jakiej Puszysia nawet nie miała pojęcia. Jedne zdawały się wydawać jedynie delikatne gwizdy, a inne wybuchały z taką mocą iż niejedno zwierze czuła niepokój lub nawet lęk.

Minęła niemal godzina, gdy ostatnie rozbłyski zatańczyły na niebie. Wszystkie zwierzęta zebrane na skraju lasu siedziały jeszcze przez chwile pogrążone w zadumie, a chwilę potem jedno po drugim, mieszkańcy lasu zaczęli rozchodzić się do swoich nor, gniazd, dziupli, legowisk, jam, chat, lub po prostu do domów.

Wrócili także nasi przyjaciele. Z przejęciem rozmawiali o tym czego świadkami właśnie byli. Żałowali, że Pióreczko nie dotrwał z nimi do samego końca. Wkrótce i oni się pożegnali, a potem każde z nich udało się na spoczynek.

***

Było późne popołudnie, gdy nasi przyjaciele wyspani i wypoczęci spotkali się ponownie pod wielkim dębem.

– Co ci się stało? Czemu nie zostałeś z nami do końca fajerwerków? – zapytał prosto z mostu Kicuś.

– Martwiliśmy się o ciebie – dodała Puszysia.

– Och przepraszam was – wróbelek był zmieszany. – Nie miałem zamiaru was zmartwić. Po prostu przypomniałem sobie o czymś naprawdę bardzo ważnym i musiałem zaraz się tym zająć.

– A może zdradzisz nam co to takiego? – dopytywał jego uszaty przyjaciel.

– To żadna tajemnica. Przypomniałem sobie, że miałem zrobić postanowienia noworoczne.

– Postanowienia noworoczne? – wiewiórka najwyraźniej nigdy wcześniej nie słyszała o czymś takim.

– Chodzi o to, żeby podsumować sobie swój miniony rok. Należy zastanowić się co było w nim dobrego, a czego raczej nie powinno się nigdy powtórzyć.

– Ale, przecież ten rok był naprawdę wspaniały. O jakich rzeczach mówisz, że chciałbyś aby się nie powtórzyły? – Kicuś był zdziwiony.

– No chociażby ten dzień, kiedy poszliśmy na jagody i najedliśmy się jakichś brązowych kulek. Do dziś zastanawiam się czy to nie były przypadkiem kozie bobki. A jak mnie potem brzuch bolał i to przez trzy dni. Nie zamierzam tego powtarzać.

– Masz rację. Mnie również tamten dzień niezbyt się podobał i wolałabym go nie powtarzać. Poparła wróbelka Puszysia.

– Albo jak bawiliśmy się w ciuciubabkę i leciałeś przez las z zawiązanymi oczami, pamiętasz? – Przypomniał sobie Kicuś.

– Jak mógłbym o tym zapomnieć. Do dziś mam potężnego guza na środku głowy. A wszystko przez to, że się rozpędziłem i zderzyłem się z wielkim dębem.

– No to może nam powiesz, jakie są te twoje postanowienia – zauważyła w końcu wiewiórka. – Przeczytaj nam je wszystkie.

– Nie jest ich aż tak dużo. Po kilku godzinach rozmyślań na mojej liście pozostały jedynie trzy postanowienia:

1. Spędzać więcej czasu z przyjaciółmi

2. Wyciągać wnioski ze swoich dotychczasowych przygód

3. Starać się być dobrym synem, przyjacielem, zwierzęciem

Przez chwilę trwała zupełna cisza. Przyjaciele Pióreczka oniemieli z wrażenia. Jako pierwsza mowę odzyskała Puszysia:

– Ja też chcę sporządzić swoją listę postanowień noworocznych. To jest naprawdę wspaniały pomysł.

– Dokładnie to samo pomyślałem – dodał Kicuś i chwilę później, obydwoje pożegnali się z wróbelkiem aby udać się do swoich domków i rozmyślać nad własnymi listami postanowień.

Pióreczko pozostał sam pod wielkim dębem. Nie miał jednak ochoty wracać jeszcze do domu. Wzbił się w górę i usiadł na jednej z gałęzi potężnego drzewa. Spojrzał w kierunku miasta przypominając sobie minioną noc. Nagle fajerwerkowy spektakl rozpoczął się na nowo. Nie był tak intensywny i szybko się skończył. Jednak dla Pióreczka był naprawdę magiczny i napełnił jego serduszko ciepłem i radością. Nim wrócił do domu spojrzał jeszcze ku gwiazdom i bezgłośnie wypowiedział największe z czarodziejskich zaklęć: „DZIĘKUJĘ”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnienia Dla Niedowidzących