Krasnal Barnaba krzątał się po swojej kuchni, przygotowując konfitury na zimę, kiedy nagle usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je i nie zastał przed wejściem nikogo. Zamiast tego znalazł pozostawioną kopertę. Podniósł ją, wszedł do swojej chatki i usiadł w swoim ulubionym bujanym fotelu. Kiedy siedział już wygodnie, odkleił kopertę i wyjął znajdujący się wewnątrz list. Był to list od jego przyjaciela Szopa Pracza. Barnaba przeczytał szybko wiadomość i uśmiechnął się do siebie. Tak dawno nie opuszczał swojej chatki i lasu, w którym mieszkał, że zapomniał już jak to jest podróżować po świecie i odwiedzać ciekawe miejsca. Tymczasem, Szop Pracz, zapraszał go do siebie na kilka dni.
Barnaba długo, nie mógł się zdecydować, czy jest gotowy, aby wybrać się w tak daleką drogę, jednak dawno nie widział swego przyjaciela i chciał się z nim zobaczyć. W końcu podjął decyzję. Spakował potrzebne rzeczy, zabrał zapas prowiantu oraz wody i ruszył w drogę.
Szop Pracz mieszkał w ZOO, w odległym mieście. Krasnal, aby tam dotrzeć musiał wędrować pieszo, przez cały tydzień.
Pierwszego dnia wędrowało mu się bardzo dobrze, gdyż nie było ani za gorąco, ani za zimno, po prostu było w sam raz.
Drugiego dnia, wyszło słoneczko i ogrzewało serduszko krasnala, zachęcając do dalszej wędrówki.
Trzeciego dnia, słońce prażyło tak mocno, że Barnaba musiał częściej robić sobie przystanki i odpoczywać, a do tego wypił prawie cały zapas wody.
Czwartego dnia zaczęła się burza z piorunami. Krasnal, przeczekał ją ukrywszy się pod niewielkim mostkiem, a kiedy się skończyła ruszył dalej.
Piątego dnia, przez cały czas, od rana do wieczora, padał deszcz. Zaczęło się od małej mżawki, poprzez kapuśniaczek, poprzez zwyczajny deszcz, aż do potężnej ulewy. Mimo to Barnaba nadal szedł na przód.
Szóstego dnia, zerwał się delikatny wiaterek, który osuszył ubranie i długą brodę Krasnala.
Siódmego dnia, znów wyszło słońce, więc mógł przyspieszyć kroku, i przed południem dotarł do celu swojej podróży. Trafił akurat na obiad u swego przyjaciela.
Po obiedzie chwilę porozmawiał z Szopem i jego żoną Panią Praczową, chwilę pobawił się z jego wesołymi dziećmi i udał się na drzemkę, ponieważ długa droga, bardzo go zmęczyła. Następnego dnia Szop Pracz zabrał Barnabę na wycieczkę po ZOO.
Krasnal jeszcze nigdy nie był w ZOO, więc oglądał z zaciekawieniem wszystkie spotkane tam zwierzęta, zwłaszcza te, które pochodziły z bardzo dalekich zakątków Ziemi, takich, których nie sposób spotkać w jego lesie. Niektóre z tych zwierząt widział po raz pierwszy w swoim długim życiu. I ze wszystkimi chciał się zaprzyjaźnić.
Spotkali Małpy skaczące po drzewach i zwisające z gałęzi na swych zwinnych ogonach. Zauważył, że są one bardzo inteligentnymi zwierzętami i można z nimi porozmawiać o wielu ciekawych sprawach.
Potem odwiedzili bardzo ciekawe zwierzę, które chodziło na czterech nogach, a na grzbiecie nosiło dwa potężne garby. Barnaba, czytał kiedyś o Wielbłądach, że ich garby służą do przechowywania wody, gdyż zwierzęta te zamieszkują tereny pustynne, gdzie wody nigdy nie ma pod dostatkiem.
Spotkał też, konia pomalowanego w czarno-białe paski. Szop Pracz wyjaśnił, iż zwierze to nazywa się Zebrą.
Bardzo interesującym zwierzęciem okazała się Żyrafa. Miała szyję tak długą jak drabina. I bez najmniejszego wysiłku objadała liście na bardzo wysokim drzewie.
Wielkim zaskoczeniem dla Barnaby okazał się Słoń. Wiedział, że Słonie to bardzo duże zwierzęta, jednak ten, którego tu zobaczył był tak wielki, że Krasnal bał się do niego podejść. Dopiero za namową Szopa Pracza i po uspokajającym zapewnieniu, samego Słonia, że będzie na niego uważał, Krasnal zbliżył się odrobinę. Ku swemu zaskoczeniu, przekonał się, że Słoń, mimo, iż wielki jak dąb, potrafi być bardzo delikatny. Swoją długą trąbą, bardzo powoli chwycił Barnabę i umieścił go sobie na głowie. Z tej wysokości widać było prawie cały teren ogrodu zoologicznego. Wkrótce Krasnal i Kaszmir, bo tak na imię miał Słoń, zostali przyjaciółmi.
Po wizycie u Słonia, Barnaba, wraz z Szopem Praczem odwiedzili również:
Lwa, który jest królem zwierząt i dumnie pręży się w swej koronie, w jaką układa się jego bujna grzywa.
Żółwia, noszącego twardą skorupę na plecach,
Kangura skaczącego na dwóch, tylnych łapach,
Krokodyla, który miał wielką ochotę zjeść Krasnala na przekąskę,
Wielkiego, ociężałego Hipopotama, który w wodzie czuł się prawie jak ryba,
Pingwina, który wyglądał, jakby ubrany był w czarno-biały frak,
Oraz wiele innych ciekawych zwierząt.
Większość z nich zaprzyjaźniło się z Barnabą. Z wieloma spotykał się kilkakrotnie podczas swej wizyty u Szopa Pracza. Z wieloma z tych zwierząt długo rozmawiał pytając skąd pochodzą i jak wygląda kraj, w którym się urodziły.
W końcu jednak nadszedł czas powrotu do domu. Krasnal pożegnał się ze swoimi nowymi przyjaciółmi, pożegnał Szopa Pracza, spakował swoje rzeczy, prowiant na drogę, wodę oraz pamiątki. Zarzucił worek na plecy i ruszył w drogę.
Szedł tydzień, jednak przez cały ten czas wiedział, że z każdym kroczkiem jest coraz bliżej swojego lasu, swojej chatki. Wiedział, że już wkrótce znów będzie mógł zająć swój ulubiony bujany fotel. Wiedział, że będzie miał wiele ciekawych historii do opowiedzenia swoim młodym przyjaciołom z lasu, Wiewiórce Puchasi, Króliczkowi Kicusiowi i Wróbelkowi, któremu na imię było Pióreczko. Był pewien, że czekają oni z niecierpliwością na jego powrót.
I kiedy dotarł do swojego lasu, jego mali przyjaciele wyszli mu naprzeciw i przywitali z wielką radością. „Warto mieć takich przyjaciół”, pomyślał Barnaba i z uśmiechem na ustach, zaczął odpowiadać na pytania, jakimi zasypały go młode zwierzątka.
Dobrej nocy życzy Krasnal Barnaba i autor (Sławomir Żbikowski)