W odległym oceanie w pobliżu kolorowej i tętniącej życiem rafy koralowej, mieszkał sobie konik morski Patataj. Lubił pływać po okolicy, a kiedy pływał, robił to bardzo szybko. Tak szybko, że sąsiedzi często mówili mu, że mógłby startować w wyścigach. Patataj potrafił tak szybko przepłynąć od jednej rafy do drugiej, że aż wzbijał za sobą smugę dennego osadu, która mąciła za nim wodę. Był jednym z najszybszych zwierząt w okolicy i wiedział o tym, jednak nie przeszkadzało mu to w tym, aby mieć wielu przyjaciół. Spośród przyjaciół, Patataj najbardziej upodobał sobie jednak dwoje z nich: ośmiornicę Madzię i rybkę Czerwonobrzuszkę. Ośmiorniczka była bardzo ciekawska, lubiła się dobrze bawić i często wymyślała świetne zabawy i śmieszne kawały. Kiedy była w okolicy, wszyscy mieli ubaw po pachy. Natomiast rybka Czerwonobrzuszka była bardzo ciekawa świata, oczytana, często znała odpowiedzi na pytania, z którymi nie poradziłby sobie niejeden dorosły. Ponadto znała mnóstwo świetnych opowieści i często dzieliła się nimi ze swoimi kolegami i koleżankami, wprawiając ich w zachwyt.
Trójka przyjaciół często spotykała się gdzieś nieopodal rafy i bawiła całymi dniami. Grywali w podwodną piłkę, lepili figurki z błota i mułu, bawili się w chowanego lub berka. Często też pływali po okolicy w poszukiwaniu przygód. Często wyprawy te stawały się ciekawymi, czasem śmiesznymi, a nawet od czasu do czasu trochę strasznymi przygodami.
Tego dnia trójka przyjaciół, będąc na rafie, przystanęła nieopodal miejsca, w którym krab Mikołaj opowiadał słuchaczom o swojej ostatniej przygodzie. Usłyszeli więc, o zatopionym okręcie, najprawdopodobniej pirackim, którego wrak znajdował się niedaleko Wielkiej Księżycowej Skały. Nikt nie wiedział dlaczego ta skała nosi taką właśnie nazwę. Ktoś kiedyś opowiadał o tym, że podczas pełni księżyca skała ta jarzy się błękitnym blaskiem, jednak żadne ze zwierzątek nigdy tego nie sprawdziło.
W każdym bądź razie ze słów kraba Mikołaja wynikało, że wrak okrętu znajduje się tuż za Wielką Księżycową Skałą. Do statku łatwo się dostać, ponieważ w pokładzie wybita została olbrzymia dziura – prawdopodobnie na skutek uderzenia kuli armatniej. Mikołaj opowiadał, że wewnątrz statku znaleźć można tajemniczą butelkę z ukrytą w środku mapą skarbu.
Usłyszawszy te słowa, przyjaciele spojrzeli jedno na drugie i szybko odpłynęli. Postanowili, że odnajdą tę butelkę i zdobędą mapę. Zgromadzili wiec potrzebny ekwipunek oraz prowiant i wyruszyli w drogę.
Do Wielkiej Księżycowej Skały nie było daleko, jednak droga dłużyła się dzieciom. W pewnym momencie skończyły się już ciekawe opowieści, wszyscy zmęczeni byli ciągłym ganianiem się nawzajem i uciekaniem. Mijane co chwila morskie wodorosty wydawały się tak monotonne, że Patataj zrobił się lekko senny. Ziewnął nawet, kilka razy zastanawiając się czy nie zrobić sobie odpoczynku. Podobne senne myśli krążyły po głowach Ośmiorniczki Magdy i Rybki Czerwonobrzuszki. I pewnie zatrzymali by się przy najbliższej kępie zielono-brunatnych wodorostów. Gdyby nie fakt, że ich oczom ukazała się właśnie Wielka Księżycowa Skała. Oznaczało to, że są już prawie na miejscu. Zebrali więc resztki sił i ruszyli w dalszą drogę. Płynęli wolnym tempem mijając spoczywające na dnie kamienie. Jedne były gładkie i matowe, inne kolorowe i lśniły w morskiej wodzie, niektóre były jednolite, a inne podziurkowane niczym dobrej klasy ser szwajcarski, jedne były twarde i ciężkie, a inne lekkie jak pumeks. Żaden jednak nie przypominał swoim wyglądem Wielkiej Księżycowej Skały. Jedni mówili, że skała ta zrobiona jest ze szkła, inni twierdzili, że to zastygła lawa z wielkiego wulkanu, jeszcze inni sądzili, że pochodzi ona naprawdę z Księżyca i wpadła do oceanu jako duży meteoryt, jeszcze ktoś inny twierdził, że jest ona zaczarowana przez potężnego maga. Jaka była prawda, tego nikt z okolicznych mieszkańców nie wiedział. Rzeczywiście Wielka Księżycowa Skała wyglądał zupełnie odmiennie od wszystkich innych skał spotykanych zarówno w jej pobliżu, jak i w dalszych partiach morskiego dna. Skała ta robiła wspaniałe wrażenie. Tym większe, że owiana tajemniczością, nie była chętnie odwiedzana przez młodych mieszkańców okolicznych raf i zarośli.
Nasi przyjaciele zbliżyli się do niej z lekką obawą i przestrachem i cieszyli się, że to nie ona jest celem ich podróży. Minęli ją więc jak najszybciej i już wkrótce oddalali się od niej z wyrazem ulgi na twarzach. Wkrótce też ich oczom ukazał się wielki drewniany wrak żaglowego okrętu. Okazało się, że Krab Mikołaj mówił jednak prawdę. Okręt znajdował się dokładnie w tym miejscu gdzie znajdować się powinien. Ucieszyło to naszych przyjaciół, toteż mimo wielkiego zmęczenia popłynęli w jego kierunku.
Wszyscy byli bardzo wyczerpani, zastanawiali się czy nie należałoby zrobić sobie odpoczynku, albo nawet przespać się, a po butelkę popłynąć dopiero rano. Ostatecznie ciekawość zwyciężyła. Każdy chciał jak najszybciej dostać się do środka wraku i odnaleźć butelkę z ukrytą mapą. Zjedli więc zabrany z domów prowiant i zmęczeni ruszyli w kierunku dużej dziury w kadłubie zatopionego okrętu.
Kiedy do niego wpływali, dzień chylił się już ku wieczorowi. Coraz mniej słonecznego blasku docierało do morskiego dna, natomiast w samym wraku było wręcz ciemno. Dopiero po dłuższej chwili oczy zwierzątek przyzwyczaiły się do ciemności na tyle, że mogły one dostrzec jakiekolwiek kształty. A było tam co oglądać. Przyjaciele mijali różne ludzkie sprzęty, o których nawet nie słyszeli. Były tam różne skrzynie i beczki, były ciężkie metalowe armaty i śmiesznie wyglądające armatnie kule, gdzieniegdzie walały się połamane maszty ze strzępami żagli, wszędzie było pełno grubych lin, a największym odnalezionym przedmiotem okazała się wielka metalowa kotwica. Robiło się coraz ciemniej i coraz trudniej było szukać małej niepozornej butelki z mapą w środku. Owszem znaleźli kilka butelek, jednak wszystkie zawierały jakieś kolorowe, najczęściej czerwone płyny w środka, a nie mapę. Przyjaciele szukali więc dalej, robili to jednak coraz wolniej i wolniej. Po pierwsze z powodu coraz większych ciemności, które nadeszły wraz z nastaniem wieczoru, a po drugie z powodu coraz większej senności młodych poszukiwaczy przygód.
W końcu zmęczenie zwyciężyło i przyjaciele postanowili zdrzemnąć się trochę, a poszukiwania dokończyć rano, kiedy światło słoneczne będzie im w tym pomagało. Ułożyli się więc do snu i nie trzeba było wiele czasu, aby zasnęli jedno po drugim. Każdemu z nich śniło się, iż odnajdują upragnioną butelkę, każde z nich w swoim śnie widziało już kolejną wyprawę, tym razem w poszukiwaniu skarbu wskazanego przez ukrytą w butelce mapę.
A teraz po cichutku, tak aby nie zbudzić naszych przyjaciół, przykrywamy się ciepłymi kołderkami i zamykamy senne oczęta. Może i wam przyśni się mapa prowadząca do ukrytego skarbu, lub butelka z ukrytym listem. Jeden z takich ukrytych listów zawiera bardzo ważne zdanie: „Dobranoc i kolorowych snów”.