Trutu-tutu piłka z drutu

Co się dzieje, proszę Państwa!? Co się dzieje!? Gdybyście Państwo mogli to zobaczyć! Trybuny szaleją! Na stadionie zebrało się pięćdziesiąt tysięcy kibiców. Teraz wszyscy stoją i wiwatują na cześć mistrza, który właśnie wszedł na murawę boiska. Co za wrzawa, proszę Państwa? Od czterdziestu lat jestem komentatorem sportowym, a jeszcze nigdy nie byłem świadkiem takiego wydarzenia. Jeszcze nigdy w historii naszego kontynentu, jedno zwierze nie zgromadziło tak licznych tłumów na trybunach oraz przed telewizorami. Jeszcze nigdy tak wiele gardeł nie skandowało jednego tylko imienia. Dziś z tysiące gardeł połączyło się w jeden dźwięk: Trąbal-Bombal! Trąbal-Bombal! Trąbal-Bombal! Trąbal … i tak dalej.

Cześć dzieciaki, czy i wy chcielibyście zostać słynnymi piłkarzami lub mistrzami w innej dziedzinie sportu? Tak, to byłoby wspaniałe. Czasem, tak jak przed chwilą, wyobrażam sobie, że jestem na stadionie, a tłumy moich fanów cieszą się na mój widok. To jest wyjątkowo przyjemne wyobrażenie. Zawsze w takich chwilach czuję się jakbym urósł jeszcze większy niż jestem w rzeczywistości. Chociaż jako słoń już jestem duży, to jednak czasem lubię czuć się większy.

Kilka dni temu miałem urodziny. Skończyłem osiem lat. Zaniosłem do szkoły ananasowe cukierki w czekoladowej polewie, a w domu miałem wielki tort śmietankowy z napisem „8 lat Trąbal-Bombal”. Mama umieściła na torcie osiem świeczek, które udało mi się zgasić jednym dmuchnięciem trąby. Potem był czas na prezenty. Było ich całkiem sporo. Dostałem nowe skarpetki i sweter, i czapkę z daszkiem. Najbardziej jednak ucieszyłem się z białej piłki w czarne łatki. Od razu złapałem ją pod pachę i pobiegłem na podwórko, aby pograć z kolegami Rysiem–Gumisiem i innymi. Ustawiliśmy bramki z patyków, wyrysowaliśmy boisko i zaczęliśmy grę. Ganialiśmy za piłką, podawaliśmy, a także strzelaliśmy gole jeden za drugim. Zabawa trwała do samego wieczora. Kiedy słońce zaszło już za horyzont i nadszedł czas na kolację, zakończyliśmy grę. Uściskaliśmy sobie łapy i zmęczeni, utytłani w błocie i kurzu ale szczęśliwi, wróciliśmy do swoich domów.

Gra w piłkę okazała się przyjemną zabawą. Kiedy jednak następnego dnia postanowiłem spróbować pograć samemu, okazało się, że przestała sprawiać mi przyjemność. Podobnie było kolejnego dnia i następnego. „Co się dzieje?” – zastanawiałem się. – „Czy coś jest nie tak z tą piłką?” – zacząłem się jej przyglądać z wielką uwagą. Okazało się, że wygląda całkiem zwyczajnie. Trochę się pobrudziła, ale to normalne podczas gry. Nadal była okrągła i twarda jak należy. „Może więc ze mną jest coś nie tak?” – uznałem w końcu. Ta myśl zasmuciła mnie na tyle, że następnego dnia postanowiłem już nie grać. Zostawiłem piłkę w koszu z zabawkami, a sam znalazłem sobie inne zajęcie.

Nadszedł weekend. W sobotę z samego rana, pojawił się Rysio-Gumisio i inne chłopaki.

– Dawaj piłkę i chodźmy grać!

Ten pomysł nie spodobał mi się i próbowałem zaproponować inną zabawę.

– No co ty! – krzyczeli chłopcy jeden przez drugiego. – Przecież gra w piłkę jest najlepsza.

W końcu dałem się namówić. Nie byłem jednak przekonany, czy gra w piłkę okaże się dobrą zabawą. Znów ustawiliśmy bramki z patyków, znowu podzieliliśmy się na dwie drużyny i zaczęliśmy mecz. Z każdą chwilą gra stawała się coraz przyjemniejsza i dawała mi coraz więcej radości. Graliśmy niemal cały dzień i wszyscy świetnie się bawiliśmy. Nawet ułożyliśmy nasz własny hymn drużyny:

„Trutu-tutu, trutu-tutu,

My zagramy piłką z drutu,

Łapa, pazur, dziób, kopyta

I już bramka jest zdobyta.”

Kiedy wieczorem wracałem do domu, zastanawiałem się nad tym co się wydarzyło na boisku. W pewnym momencie zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Pogłaskałem swoją piłkę i zwróciłem się do niej tymi słowami:

– To nie ty jesteś najważniejsza. Najważniejsze jest to, aby tworzyć zgrany zespół, aby wspierać się nawzajem, aby współpracować i wspólnie się bawić. To dlatego, kiedy grałem w piłkę sam, bez swoich kumpli, gra nie sprawiała mi radości. I to nie z tobą jest coś nie w porządku, ani też ze mną. Powodem jest po prostu brak kolegów.

Widzicie dzieciaki? Są zabawy, w które nie da się bawić samemu. Dlatego im więcej macie przyjaciół, tym możecie być szczęśliwsi. Najwięcej przyjemności sprawia wspólna zabawa z przyjaciółmi.

Pozdrawiam,

Wasz ulubiony słoń Trąbal-Bombal.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *