Zafascynowani serią „Pingwiny z Madagaskaru”, moi synowie poprosili, abym opowiedział im bajkę o Morcie i Pingwinach z Madagaskaru. Oto co z tego wyszło:
Był mroźny zimowy poranek. Mort, nudził się bóbr i to od kilku już dni. Postanowił udać się z wizytą do kogoś znajomego. Długo się zastanawiał, aż w końcu stwierdził, że jedyną taką osobą jest Marlenka. A więc poszedł.
Marlenka okazała się bardzo gościnna. Zaprosiła Morta na herbatkę i poczęstowała ciasteczkiem. Siedzieli przy stoliku, popijali gorące napoje. Marlenka opowiadała o swoich przygodach, a Mort o stopach króla Juliana, bekaniu i innych równie ciekawych sprawach. Jednym słowem, spędzili miłe przedpołudnie. Kiedy już wyczerpali tematy do rozmów, Mort postanowił wrócić do swojej zagrody, jednak okazało się, że ma on ogromny problem. Nigdzie nie mógł znaleźć swojego ogona. Marlenka była wstrząśnięta. „Jak mogła dopuścić, aby jej gość zgubił u niej swój ogon?!” – to było nie do pomyślenia. Zaczęli wspólne poszukiwania. Przeczesali całą jaskinię Marlenki, a nawet jej zagrodę, ale ogona nigdzie nie było. W pewnym momencie do jaskini wpadli Szeregowy i Ricco, którzy właśnie prowadzili wojnę na śnieżki. Mort dostał przy okazji śnieżną kulą w twarz. Na moment zamarzły mu zęby oraz język, więc szczerzył się głupio nie mogąc się odezwać. Gdy Szeregowy dowiedział się o zaginionym ogonie Morta, zrobiło mu się żal biednego lemura i poszedł prosić o pomoc Skipera. Wkrótce cały oddział pingwinów zabrał się do akcji poszukiwawczej. Kowalski opracował plan, Skiper dowodził, Ricco chciał wszystko wysadzić w powietrze, a Szeregowy pocieszał Morta i Marlenkę. Jednakże, mimo profesjonalnego podejścia do sprawy, nie udało im się odnaleźć ogona do późnej nocy. I kiedy wyczerpani i załamani niepowodzeniem, mieli zamiar udać się do swojej kwatery, nagle Mort zerwał się z krzesła i wykrzyknął:
– Już wiem gdzie jest mój ogonek! Przecież zrobiłem sobie z niego szaliczek! – i z ogonem okręconym wokół szyi wrócił do swojej zagrody, pozostawiając pingwiny i Marlenkę ze szczękami i dziobami opadniętymi do samej ziemi.