Pusia dopiero wtedy spostrzegła jaka była chuda. Jeszcze dzień wcześniej wcale się tym nie przejmowała. Jako owca pasła się wraz ze swoim stadem na łąkach i jak wszystkie owce przypominała puchową wełnianą kulkę. Aż do momentu, gdy została ogolona.
To było dla Pusi ogromne przeżycie. Nagle zrobiło jej się zimno i… czuła się tak jakby była naga. Kiedy przejrzała się w bali z wodą przestraszyła się własnego odbicia. „Czy ja naprawdę tak wyglądam? – zastanawiała się z przerażeniem. „Czy naprawdę wyglądam jak pozbawiony mięśni patyczak?”
Pusia była tak wstrząśnięta, że wstydziła się wyjść na podwórko. „Jak mnie zobaczą kogut Marceli i kotek Wąsik, to będą się ze mnie śmiali przez miesiąc albo i dłużej.” – myślała zrozpaczona.
W końcu postanowiła, że nie wyjdzie z szopy, aż nie nabierze trochę ciała. A najlepszym sposobem jaki znała, aby to osiągnąć, były ćwiczenia fizyczne. Zaczęła codziennie ćwiczyć. Robiła pompki i przysiady, podnosiła ciężary, biegała i skakała na skakance. Trwało to kilka tygodni.
Codziennie też chodziła do balii i uważnie przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze wody. Początkowo nie widziała żadnych efektów. Jednak już po dwóch tygodniach przytyła i zaokrągliła się. Coraz bardziej podobał jej się uzyskiwany w ten sposób efekt.
Pewnego dnia Pusia podeszła do bali z wodą i ujrzała, że jest okrąglutka i puchata. Ucieszyła się z tego i postanowiła, że najwyższy czas pokazać się przyjaciołom.
Kogucik i Kotek byli bardzo zdziwieni, ale nie z powodu wyglądu Pusi. Dziwiło ich raczej to, że nie pojawiała się na podwórku przez tak długi czas.
„Jak to możliwe?” – zastanawiała się owca – „Żadne z nich nawet nie dostrzegło jaka jestem teraz silna i muskularna?”
Pusia opowiedziała im o wszystkim. O tym jak została ogolona z wełny i jak marnie po tym wyglądała. Powiedziała im również o swoich ćwiczeniach i opisała, jak z każdym dniem stawała się coraz okrąglejsza i silniejsza.
Aby pokazać przyjaciołom ile ma teraz siły postanowiła zademonstrować im swoje umiejętności. Przygotowała więc sztangę, zawiesiła na niej dwa krążki o sporych ciężarach i zaczęła się rozgrzewać.
– Nie rób tego – mówił jej kogut Marceli, – wierzę ci na słowo.
– To zbyt duży ciężar dla nas dwóch i zapewne dla ciebie również – dodał kot Wąsik.
Jednak Pusia ich nie słuchała. Podeszła do sztangi, uchwyciła mocno i potężnym szarpnięciem poderwała ciężar w górę.
– Brawo! Brawo! – krzyczeli jej przyjaciele.
Wtem nadleciał maleńki motylek, usiadł na sztandze i… Pusia załamała się pod jego ciężarem. Runęła na ziemię z wielkim łoskotem. Całe szczęście nie zrobiła krzywdy ani sobie ani nikomu znajdującemu się w pobliżu.
– Jak to się stało, że załamałam się pod ciężarem lekkiego, lekkiego jak piórko motylka? – szlochała Pusia. – Przecież zrobiłam się taka potężna… taka okrąglutka. Dlaczego moje muskuły zawiodły?!
Wtedy pojawiła się mama Pusi. Przytuliła swoją córeczkę, pogłaskała ją po główce i rzekła:
– Kochanie, to nie mięśnie sprawiły, że znów jesteś okrąglutka jak dawniej. To wełna odrosła na tobie. Dzięki niej znów jesteś puchata jak na owcę przystało.
– Cz to znaczy, że moje ćwiczenia na nic się nie zdały? – zapytała Pusia.
– Ależ skąd. Praca, którą wykonałaś zaowocuje w przyszłości tym, że będziesz zdrowsza, bardziej wytrzymała i odporna na stres.
– Naprawdę tak uważasz, mamo?
– Oczywiście. – mama mówiła z taką powagą w głosie, że Pusia nie miała najmniejszych wątpliwości, że to co właśnie usłyszała to najprawdziwsza prawda.
– W takim razie od jutra zaczynam trenować koguta Marcelego i kota Wąsika. Im również przyda się trochę zdrowia, wytrzymałości i odporności na stres. – oświadczyła z wielkim przejęciem Pusia i pobiegła poinformować o tym przyjaciół.