Nazywano go smokiem lub bardziej zdrobniale smoczkiem. Nie wiedział skąd się wziął na tym świecie. Nie znał ani swojej mamy, ani swojego taty. Nie pamiętał chwili kiedy wykluł się z jajka ani swojego wczesnego dzieciństwa. Był mały samotny i wystraszony.
Nie wiedział jak powinien zachowywać się smok taki jak on. Słyszał jakieś opowieści o smokach, jednak nie miał pojęcia, czy potrafi być takim strasznym i odrażającym potworem jak ich bohaterowie. Nie wyglądał tak strasznie, jak tamte smoki. Nie miał szponów i potężnych skrzydeł. A co najgorsze – nie potrafił ziać ogniem.
– Czy ja naprawdę jestem smokiem? – zapytał jedyną przyjaciółkę, którą poznał zaledwie kilka chwil wcześniej.
– Oczywiście, że tak! – zapewniła Butelka.
„Butelka to trochę dziwne imię!” – zastanawiał się Smoczek ale nie powiedział o tym na głos, aby jej nie urazić.
– Co ja właściwie tutaj robię? – zapytał.
– Jak to co? – Butelka była wyraźnie zdziwiona. – Jesteś tu po to aby gasić pożary!
– Gasić pożary? – powtórzył Smoczek. – Ja myślałem, że smoki powinny je raczej rozniecać.
– Ależ mylisz się mój drogi! – butelka wydawała się bardzo przejęta. – Twoim obowiązkiem jest działać w kryzysowych sytuacjach.
– A jak rozpoznam, że sytuacja jest kryzysowa? – dopytywał Smoczek.
– Uwierz mi, – zaczęła Butelka, – tej wyjącej syreny trudno nie rozpoznać! Jak tylko ją usłyszysz, bądź gotowy do działania!
– Rozumiem! – wykrzyknął Smoczek. – A więc muszę zaczekać na dźwiękowy sygnał w postaci syreny, czy tak?
– Tak jakby! – odparła Butelka. – Zresztą szybko się zorientujesz.
– No dobrze, ale czy będę wiedział co mam wtedy robić?
– Oczywiście, że tak. – zapewniła go Butelka. – To nic trudnego.
– Mam nadzieję, że tak właśnie jest! – odpowiedział Smoczek, trochę podbudowany zapewnieniami Butelki.
Wtem usłyszał przeraźliwy hałas. Dźwięk był niepowtarzalny, głośny i donośny. Smoczek od razu domyślił się, że to jest właśnie ten wyczekiwany przez niego sygnał dźwiękowy, ta syrena. Rozejrzał się dokoła wypatrując pożaru. Jednak nigdzie nie dostrzegł płomieni. Przygotował się na najgorsze. Dobrze pamiętał słowa Butelki: „Jak tylko ją usłyszysz, bądź gotowy do działania!” Wyprężył się na baczność i czekał.
Nagle w jego kierunku wystrzeliła ogromna dłoń. Chwyciła go za kółko i uniosła wysoko w górę. Mógł teraz rozejrzeć się po okolicy. „Jak tu pięknie!” – pomyślał oglądając kolorowy świat pod sobą. Nagle skupił się na syrenie. Spróbował zlokalizować źródło owych przeraźliwych dźwięków. I w końcu je zobaczył. Ogromna postać leżała na błękitnym prześcieradle otulona kolorowym kocykiem. Wielka poczerwieniała z wysiłku twarz miała otwartą, bezzębną buzię. To właśnie z niej wydobywał się wrzask i to właśnie ona była celem jego podróży. Poczuł ogromny strach. Nie chciał zostać pożarty. Próbował się wyrwać, jednak trzymająca go dłoń była silna i kierowała go wprost do rozwartej buzi chłopczyka. Był coraz bliżej. Dźwięk stawał się nie do zniesienia. Nagle poczuł, iż niemal cały chowa się w czeluściach otwartej ludzkiej buźki. Poczuł jak zaciskają się na nim miękkie i ciepłe usta dzidziusia. Bał się jak nigdy wcześniej. Był przekonany, że to już koniec, że zaraz straci swoje życie. Jednak nic takiego się nie stało. Otoczyło go przyjemne ciepło, a co ciekawe, dźwięk całkowicie umilkł. Zamiast tego pojawiło się dziwne uczucie ssania.
– No widzisz! – usłyszał donośny, ale zarazem ciepły głos. – Smoczek ugasił pożar! Syrena wyłączona! Mamusia wie co dobre dla swojego syneczka!