– Dzień dobry Barnabo! – zawołał wróbelek zdyszanym głosem, – przepraszam za spóźnienie.
– Dzień dobry Pióreczko. – odpowiedział krasnal krzątając się przy komórce przylegającej do jego małej leśnej chatki. – Nic się nie stało mój drogi. Nic się nie stało.
Wróbelek podszedł bliżej i wyciągnąwszy szyję zerknął Barnabie przez ramię.
– To co będziemy dzisiaj robili? – zapytał zaciekawiony zastanawiając się co kryje się w tych skrzynkach, które skrzat wynosił właśnie z komórki. – Czyżby wielkie wiosenne porządki?
– Nie zupełnie. – odpowiedział Barnaba uśmiechając się do swojego gościa. – Zaprosiłem cię dzisiaj, abyś mi pomógł w ogrodzie.
– W ogrodzie?! – zapytał zawiedziony Pióreczko. – A co ciekawego można robić w ogrodzie?
– Praca w ogrodzie może być bardzo ciekawa, a satysfakcji jaką przynosi zbieranie plonów nie da się porównać z niczym innym.
-A co to są te „plony”? – zapytał bez przekonania wróbelek.
– Plony to efekty naszej pracy. Jeśli mi pomożesz, skopiemy dzisiaj ziemię w ogrodzie, usuniemy z niej chwasty, zagrabimy, a potem posiejemy nasionka lub zasadzimy sadzonki różnych ziół i je podlejemy. Potem będziemy ich doglądać: podlewać, pielić, usuwać chwasty. Reszty dokonają za nas słonko, które dostarczy roślinom życiodajnej energii i ciepła, oraz same rośliny, ponieważ każda z nich doskonale wie czego potrzebuje do prawidłowego wzrostu. A gdy nastanie lato będziemy mogli zebrać to co wyrośnie, czyli właśnie plony. Dojrzałe zioła posłużą mi do przygotowania nalewek, wywarów, tynktur i ekstraktów, dzięki którym będę mógł wyleczyć każde zwierzę, które przyjdzie do mnie z jakąś dolegliwością.
– Przyznaję, że jest to bardzo ważne… – odpowiedział wciąż nie przekonany wróbelek. – Pomagasz wielu zwierzętom, w zasadzie to wszystkim z naszego lasu… Gdyby nie twoja pomoc wielu z nas byłoby kalekami lub umarłoby… ale… no wiesz… mamy czekać na te plony, aż do lata? To bardzo długo. A czy nie można by jakoś tego przyspieszyć? Tak, żeby te całe plony zebrać już jutro, albo chociaż za tydzień?
– Widzę, że jesteś bardzo niecierpliwy, mój przyjacielu. A brak cierpliwości to poważna wada. – powiedział krasnal spoglądając na swojego małego gościa. – Nie wszystko da się przyspieszyć.
– A może byś użył jakiegoś magicznego zaklęcia! – ożywił się nagle Pióreczko. – Machnij czarodziejską różdżką, albo zamiast wodą podlej te sadzonki magicznym eliksirem wzrostu…
– Ależ to nie działa w ten sposób. – odpowiedział spokojnym głosem Barnaba. – Uprawianie ogrodu i magia nie idą ze sobą w parze. Aby roślina wykiełkowała z ziarenka potrzebuje odpowiednio dużo czasu. Nie da się tego procesu przyspieszyć. Potem kiełkująca roślina musi przebić się przez warstwę gleby i zapuścić korzenie, przez które będzie czerpała niezbędne składniki zawarte w wodzie i glebie. Na powierzchni roślinka musi wykształcić łodyżki oraz listki. To dzięki liściom roślinka będzie zamieniała padające na nią promienie słoneczne i przekształcała w energię niezbędną do dalszego wzrostu. Liście bowiem umożliwiają roślinom oddychanie. W końcu roślinka wytworzy również kwiaty, a te zostaną zapylone przez owady, takie jak pszczoły. Wkrótce potem, kwiatki przekształcą się w owoce, wewnątrz których znajdują się kolejne nasionka, z których ponownie wyrosną inne rośliny. Cały ten proces jest zbyt skomplikowany, aby można było go w jakikolwiek sposób przyspieszyć. Nawet najpotężniejsza magia nie jest w stanie temu sprostać.
– Chcesz powiedzieć, że żadna magia nie może się równać z maleńkim nasionkiem? – zapytał wstrząśnięty wróbelek.
– Można tak powiedzieć. – odpowiedział krasnal kiwając głową. – Natura to potężna siła i trzeba się pogodzić z jej prawami.
– Ale ja i tak wolałbym aby plony można było zebrać natychmiast! – nie dawał za wygraną Pióreczko.
– Posłuchaj mój drogi… – Barnaba postanowił dać swojemu gościowi jakiś przykład nie związany z ogrodnictwem, toteż na chwilę zamyślił się szukając w głowie odpowiedniego pomysłu. – Zamknij oczy! – poprosił wróbelka, – a teraz, wyobraź sobie swoje gniazdko, ale nie takie jakim jest dziś… Wyobraź sobie swoje gniazdko, na kilka dni przed twoim przyjściem na świat. A teraz wyobraź sobie swoją mamę, która właśnie złożyła w gniazdku pięć bladozielonych jajeczek. Zobacz jaka jest szczęśliwa, jaka jest dumna z siebie. Wkrótce zostanie mamą. A teraz wyobraź sobie swojego tatę, jaki jest ucieszony, że zostanie ojcem. Zobacz jak poklepuje twoją mamę po główce, jak obejmuje ją swym skrzydełkiem. A teraz wyobraź sobie, że mija blisko dwa tygodnie, podczas których twoi rodzice, bez przerwy, na zmianę, wysiadują swoje jajeczka. W tym czasie dbają oni aby przez cały czas jajeczkom było ciepło i żeby przez cały czas były bezpieczne. Przez te dwa tygodnie twoi rodzice mówili do ciebie i twojego jeszcze niewyklutego rodzeństwa, troszczyli się o was i z każdym dniem coraz bardziej pragnęli, was ujrzeć. Wiedzieli, że nie mogą tego czasu w żaden sposób skrócić, bo gdyby jajeczko rozbiło się za wcześnie rozwijający się w nim zarodek nie byłby w pełni dojrzały. Twoi rodzice chcieli żebyś przyszedł na świat jak najszybciej, ale musieli pogodzić się z prawami natury, które mówią, że pisklak potrzebuje dwóch tygodni, aby być gotowym do wyjścia ze swojej skorupki. Te dwa tygodnie dały twoim rodzicom czas, na to, aby zrodziła się w nich rodzicielska miłość. To dzięki tej miłości Twoi rodzice, przez kolejne dni po wykluciu nieustannie latali po okolicy w poszukiwaniu pożywienia, aby nakarmić ciebie, a także twoich braci i siostry. To nic, że sami byli głodni, że ledwo starczało im sił, co chwila wylatywali z gniazda, aby po kilku minutach wrócić niosąc w dziobach pożywienie dla swoich dzieci. Trwało to dopóty, dopóki, ty i twoje rodzeństwo sami nie nauczyliście się fruwać i odnajdywać pożywienie. – Przez cały czas trwania opowieści Barnaba obserwował wróbelka i jego reakcje. – Czy kiedy patrzysz na siebie i na swoją mamę, która wtyka ci do dzioba soczystego robaka, dostrzegasz, tę wielką miłość, w jej oczach? – Pióreczko pokiwał szybko główką. – To oczywiste, że twoja mama bardzo cię kocha. Przecież dwa tygodnie wysiadywała cię, kiedy byłeś jeszcze w jajku, mówiła do ciebie, opiekowała się tobą, a potem kiedy się wyklułeś, uczyła cię, karmiła i opiekował się tobą. Wszystko to sprawiło, że bardzo cię pokochała. – Wróbelek nadal miał zamknięte oczy i błogo się uśmiechał.
– A teraz – kontynuował krasnal – wyobraź sobie inną sytuację. Twoja mama składa pięć jajeczek, przylatuje tata, macha czarodziejską różdżką i nagle z jajeczek wykluwasz się ty i twoje rodzeństwo. „Hura!” wykrzykuje mama, a tata ponownie macha różdżką i nagle wszystkie pisklaki mają odpowiednio duże skrzydełka aby latać. Mama ponownie wykrzykuje: „Hura!” i zaczyna wypychać was z gniazda. „Nareszcie mamy to za sobą!” mówi twój tata do żony. „O tak myślałam, że nigdy się ich nie pozbędziemy!” – odpowiedziała mu twoja mama.
Dziobek Pióreczka ułożył się w sposób, oznaczający przerażenie.
– Czy teraz rozumiesz, dlaczego na to wszystko, na czym najbardziej nam zależy, warto poczekać?
– Myślę Barnabo, że teraz to zrozumiałem. – odpowiedział wróbelek. – Cieszę się, że moi rodzice czekali na mnie wystarczająco długo.
– A czy ty jesteś teraz gotowy czekać na dobre rzeczy, tyle ile potrzeba? – zapytał krasnal.
– Oczywiście, że tak. – odpowiedział z przekonaniem Pióreczko. – Chodźmy już skopać ten ogródek, bo zaczyna się robić późno.
Barnaba wręczył przyjacielowi maleńką motykę i pokazał kawałek ziemi przeznaczonej do skopania.
– To będzie twoja część ogródka – oznajmił. – Czy zastanawiałeś się już co chciałbyś w nim zasadzić.
– A czy mogę posadzić w nim słoneczniki? – zapytał z przejęciem wróbelek.
– Oczywiście, że tak!
– To dobrze. – ucieszył się Pióreczko. – Jak dojrzeją zaproszę tu swoich rodziców i powiem im, że te słoneczniki są dla nich. Powiem mamie, jak bardzo ją kocham i jak bardzo jestem jej wdzięczny za cały ten czas, kiedy na mnie czekała. A tacie powiem, że bardzo się cieszę, że pomagał mamie mnie wysiadywać, a potem nie ustawał, kiedy trzeba było mnie karmić. Te słoneczniki będą moim podziękowaniem za cały ich wysiłek.
– To świetny pomysł mój mały przyjacielu.
– No to bierzmy się do roboty! – ponaglił krasnala wróbelek. – Bo w końcu zastanie nas tu pełnia lata…