Była zwykłym domowym zwierzątkiem. Całe życie mieszkała w niewielkiej klatce i tylko od czasu do czasu była brana na ręce lub wypuszczana z klatki aby pobiegała sobie po mieszkaniu. Była zwykłą koszatniczką – gryzoniem trochę większym od chomika, a mniejszym od świnki morskiej. Lubiła swoje dotychczasowe życie, swoją klatkę i ludzi, którzy ją karmili, sprzątali jej klatkę, a czasem brali na ręce, aby podrapać ją za uchem. Nigdy nie zastanawiała się co znajduje się poza mieszkaniem jej właścicieli. Owszem pamiętała z dzieciństwa inne miejsca. Pamiętała wielką klatkę, w której mieszkała ze swoimi siostrami, braćmi i zupełnie obcymi koszatniczkami. Nie wiedziała skąd o tym wie, ale pamiętała, że miejsce zwane było sklepem. W sklepie pojawiali się ludzie. Jedni sprzątali klatki, inni oglądali zwierzęta. Wśród nich były również dzieci. One zatrzymywały się przy klatkach na dłużej i bardzo uważnie przyglądały się każdemu zwierzęciu.
Pewnego razu do sklepu przyszedł chłopiec ze swoją mamą. Zatrzymali się przy klatce dla koszatniczek, przez chwilę chłopiec obserwował je uważnie, a potem wskazał palcem właśnie ją. Od tamtego czasu wszystko się zmieniło. Zaraz podszedł jakiś człowiek, złapał ją i schował do ciemnego pudełka. Bardzo się bała. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Pudełkiem trzęsło na wszystkie strony. To było straszne. A najgorsze, że trwało tak długo.
W końcu jednak pudełko otworzyło się, a ona została przeniesiona do klatki, która stała się jej nowym domem. Początkowo bała się tego nowego miejsca. Była tu sama i nie miała do kogo się przytulić. Jednak po pewnym czasie zauważyła, że nie jest tu tak strasznie. Miała co pić, nie musiała z nikim walczyć o jedzenie. Cała klatka była dla niej i tylko dla niej. Z czasem polubiła także ludzi. Kiedy się nad tym zastanawiała, dochodziła do wniosku, że jest szczęśliwa mając to co ma i cieszyła się każdym dniem.
Pewnego dnia, kiedy została wypuszczona z klatki, aby sobie pobiegać, weszła na łóżko, a potem wspięła się na parapet. Chciała sprawdzić, czy stojące tam rośliny doniczkowe nadają się do zjedzenia. Podchodziła właśnie do obiecująco pachnącego, zielonego listka, gdy nagle oślepił ją jakiś blask. Odwróciła głowę w kierunku z którego dolatywał ów blask. I wtedy ujrzała „Świat za oknem”. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, że istnieje coś więcej, że istnieje coś za ścianami mieszkania, które poznała. Świat, który widziała za oknem był wielki i ciągnął się dalej niż koszatniczka była w stanie sięgnąć swym całkiem dobrym wzrokiem. Widziała zieloną trawę i drzewa z soczystymi liśćmi, kwiatki i fruwające dookoła nich owady: pszczoły i motyle. Wszystko to było piękne i niezwykle tajemnicze. Jednak najpiękniejsze wydało się koszatniczce słońce, które świeciło wysoko w górze i swymi promieniami ogrzewało cały świat. „Jakie ono jest piękne” – pomyślała koszatniczka. W tym jednak momencie jeden z domowników wziął ją na ręce i ponownie zaniósł ją do klatki. Poczuła się jak w więzieniu. Nagle klatka wydała się mała i ciasna.
Od tego czasu koszatniczka posmutniała. Już nie biegała z wielką radością po swojej klatce. Czekała jedynie na kolejną okazję, aby wspiąć się na parapet i spojrzeć słońcu w twarz. Również jej właściciele zauważyli zmianę w jej zachowaniu. Martwili się o nią, starali się jej pomóc, jednak nie potrafili odgadnąć co działo się w maleńkiej główce ich domowego pupilka.
Mijały dni, tygodnie, a nawet miesiące, koszatniczka każdą niemal chwilę poza klatką spędzała na parapecie podziwiając widoki za oknem i spoglądając na słońce. Widziała zmiany pór roku, dziwiła się widokiem leżącego śniegu zimą i podziwiała odradzającą się do życia przyrodę wiosną. Pewnego dnia, kiedy stała na tylnych łapkach na parapecie, a przednimi opierała się o szybę, podszedł do niej chłopiec. Ten sam, który pojawił się w sklepie i odmienił jej życie. Przez chwilę przyglądał jej się uważnie, potem zerknął przez okno, jakby próbując ocenić, czemu przyglądało się jego zwierzątko. Potem zbliżył się do niej, pogłaskał po karku i rzekł:
– Chciałabyś być wolna?
Ona natomiast, jedynie skinęła główką. Nie wiedziała czy chłopiec dostrzegł ten ruch, ani czy go zrozumiał, jednak pojawiła się przed nią jedyna taka okazja i nie należało z niej rezygnować. Weszła więc na jego rękę i zaczęła mu tłumaczyć jak bardzo chciałaby zobaczyć słońce. Opowiadała mu, o swoim wielkim marzeniu, jakim było zwiedzanie łąk i lasów. Domyślała się, że „świat za oknem” nie jest tak bezpiecznym miejscem jak jej klatka i mieszkanie, jednak i tak chciała je zobaczyć z bliska. Chciała je poczuć własnymi łapkami.
Chłopiec przyglądał się jej przez chwilę. Patrzył jak porusza swym noskiem delikatnie pogwizdując. Uśmiechnął się nawet, gdyż zwierzak wydawał się bardzo zabawny. I wtedy ku wielkiemu zdziwieniu koszatniczki, chłopiec zamiast w kierunku klatki ruszył do drzwi. Otworzył je i razem wyszli na dwór. Była tu po raz pierwszy w życiu. To była ekscytująca chwila. Mogła czuć ciepło słońca bez dzielącej ich szyby.
Chłopiec wyszedł na trawnik i opuścił ją na trawę.
– Teraz jesteś wolna. Idź w swoją drogę – powiedział.
To był najszczęśliwszy dzień w życiu koszatniczki. Spojrzała na chłopca, gwizdnęła na pożegnanie, a potem ruszyła przed siebie. Tak zaczęła się jej wielka przygoda polegająca na odkrywaniu otaczającego ją świata.