Po obejrzeniu filmu „Auta 2”, mój syn męczył mnie, abym opowiedział mu bajkę o Zygzaku McQueenie. Więc wymyśliłem na poczekaniu taką, dosyć śmieszną historyjkę:
Jechałem jak zwykle do pracy. Dzień jak co dzień. Nagle dojeżdżam do skrzyżowania i widzę, coś bardzo dziwnego. Sygnalizacja świetlna zwariowała. Zamiast typowych kolorów: zielonego, czerwonego i pomarańczowego, świecą się na zmianę fioletowy, niebieski i różowy. Zatrzymałem się, nie wiedząc, które z tych świateł jest odpowiednikiem zielonego. Podobnie zrobili inni kierowcy. Wszyscy zatrzymali się przed skrzyżowaniem i każdy obawiał się wjechać na nie jako pierwszy. Wszyscy się bali, zwłaszcza, że tuż obok zatrzymał się radiowóz z policjantami. Staliśmy tak przez dobrą chwilę, gdy nagle, gdzieś wysoko, wysoko dał się słyszeć przedziwny dźwięk. Kierowcy powysiadali ze swoich aut. Ja zrobiłem to samo. Zadarłem głowę i wpatrywałem się w niebo. A raczej w niewielki punkt na niebie, który wydawał głośny gwizd, jakby pocisku rakietowego. Punkt ten zbliżał się do nas i z każdą chwilą robił się coraz głośniejszy i większy.
– Czy to ptak?, Czy to samolot? – pytali inni kierowcy.
– Nie to Złomek! – wykrzyknąłem nagle. Tak to był on – zardzewiały holownik z podpiętymi rakietowymi silnikami. Na holu ciągnął czerwone auto z błyskawicą na bocznych drzwiach. To był mój stary kumpel Zygzak McQueen.
Obydwa auta wylądowały na środku skrzyżowania.
– Cześć Sławek! – wykrzyknął Złomek. – McQueen ma kłopoty. Coś mu pękło pod maską. Jak tylko się o tym dowiedział kazał mi się wieźć prosto do ciebie. W tobie jedyna nadzieja.
– Ale co się stało. Przecież wiesz, że ja się w ogóle nie znam na silnikach.
– Nie mogę ci powiedzieć. Jak tylko otworzysz maskę i zerkniesz do środka, od razu będziesz wiedział co pękło.
Podszedłem do Zygzaka, który nic nie mówił, tylko patrzył na mnie jakbym był jego jedyną deską ratunku. Nie mogłem odmówić mu pomocy w takim stanie. Otworzyłem maskę. Spojrzałem i… i rzeczywiście, od samego początku wiedziałem co pękło. To była guma od majtek.
W tym momencie mój syn zaczął się głośno śmiać. Więc zrobiłem chwilę przerwy, po czym kontynuowałem opowieść:
I co się tak śmiejesz? Przecież ty też tam byłeś. Nie pamiętasz? Przecież to ty uratowałeś Zygzaka. Wyciągnąłeś gumkę ze swoich majtek i wspólnie naprawiliśmy pękniętą gumę McQueena. Dopiero wtedy Zygzak uśmiechnął się od lusterka do lusterka i powiedział:
– Kacper, dziękuję ci. Uratowałeś mi życie. – Następnie zwrócił się do Złomka: – No to zabierz mnie z powrotem do Paryża. Może jeszcze zdążymy na rozpoczęcie wielkiego wyścigu.
Obydwaj ze złomkiem mrugnęli do nas na pożegnanie, po czym złomek odpalił swoje odrzutowe dopalacze. Chwilę potem po naszych przyjaciołach pozostał jedynie śmierdzący dym.
I w ten oto prosty sposób mam pomysł na tort dla syna 🙂
Dziękuję 🙂
Cieszę się, że mogłem się przysłużyć. Nie często słyszy się, że się kogoś zainspirowało 🙂
Pozdrawiam
…ale się uśmialiśmy 🙂 guma jest niezastąpiona 😉
Cieszę się, że Wam się podobało. Moi chłopcy też mieli ubaw.
Pozdrawiam.
Panie Sławku,
Opowiadanie rewelacyjne 🙂 Będę co miała opowiedzieć synkowi na dobranoc, który co wieczór każe mi wymyślać bajkę o autkach. Pozdrawiam
Asiu, bardzo się cieszę, że tekst przypadł Ci do gustu. Mam nadzieję, że synkowi również się spodoba. Zachęcam do lektury innych opowiadań mojego autorstwa. Polecam zwłaszcza opowieści słonia Trąbala-Bombala.
Pozdrawiam ciepło,
Sławomir Żbikowski (Dobry Tata)
Dobry Tato przeczytałam Twoja bajkę ze smakiem i mam apetyt na więcej. Jestem Katechetka, ale taką reformowalną i zwykle sama wymyślam bajki dla przedszkolaków, ale dzisiaj mam spadek formy. Na bazie Twojego pomysłu dopnę swoje rozwinięcie i będzie grało. Ciekawa jestem jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem ?. Ja jestem na takim etapie, że nie mam czasu spisywać moich bajek, a wymyśliłam sporo. Bajki co tydzień trzy razy tą samą testuję na przedszkolakach i się podobają. I co dalej…, może dasz jakąś degustację w tym temacie. Pozdrawiam Grejzi
Witam i dziękuję za komentarz.
Moja przygoda z pisaniem bajki stała się już niemal legendarna :). Wymyślałem opowieści przed spaniem dla swoich synów i co wieczór pytałem ich: „o czym mam wam dzisiaj opowiedzieć”. Pewnego dnia chłopcy stwierdzili, że chcą posłuchać tej samej bajki co wczoraj i się zacżeło… Co chwilę słyszałem „tato, to nie było tak tylko tak”. I właśnie wtedy zrodził się pomysł, aby te bajki zapisywać.
Polecam spisywanie tekstów. To ogromna satysfakcja wiedzieć, że inni także mogą cieszyć się moim opowiadaniem.
Z drugiej strony, trochę Ci zazdroszczę tych wszystkich przedszkolaków wsłuchanych w twoje słowa ;).
Pozdrawiam gorąco,
Dobry Tata (Slawomir Żbikowski)
Bajka rozbawił nas do łez . Synek zachwycony i pyta o jeszcze ?