Pewnego razu w maleńkim domku pośród łąk, małe króliczki usiadły na podłodze, tworząc półkole wokół bujanego fotela, w którym zasiadł leciwy już staruszek. Był to oczywiście dziadek małych królicząt. Dzieci przekrzykiwały się jedno przez drugie, wymieniając tytuły bajek, które chciałyby usłyszeć. „Dziadku, tę o smoku, proszeeeę!”, „Nie, o księżniczce!”, „O małym krasnalu!”, „ O głupim Jasiu!, „O zaczarowanym kucyku!”. I tak bez ustanku.
Wystarczyło jednak, że dziadek uniósł nieco rękę, aby króliczki zaczęły cichnąć i już po chwili zapanowała zupełna cisza. Cisza tak przenikliwa i głęboka, że nikt by nie powiedział, że w tym pomieszczeniu znajdują się jakiekolwiek dzieci. Jak dziadek to robił? Nie wiadomo. Jednak miał dar, dzięki któremu mógł zapanować nad swoimi wnuczętami do tego stopnia, że o dziwo, potrafiły siedzieć w zupełnej ciszy przez ponad 20 minut.
„Opowiem wam dzisiaj o tym jak będąc takim małym szkrabem jak wy, zrobiłem coś czego nie chciałem zrobić i co zapamiętałem na całe życie.
Jako małe króliczątko, bardzo lubiłem spać. Jednak mama zawsze budziła mnie wcześnie rano, aby zaprowadzić mnie do przedszkola. Za każdym razem byłem tak niewyspany, że nie chciałem wstawać, potem jak już musiałem wstać, miałem zły nastrój i zarówno ja jak i moja mama byliśmy nie w sosie. Mama wielokrotnie powtarzała mi, że powinienem wcześniej kłaść się spać, wtedy budziłbym się wypoczęty i pełen energii na cały dzień. Jednak ja wolałem się bawić do późna w nocy, bo szkoda było mi każdej minuty, którą można było wykorzystać na dobrą zabawę. Mimo, że leżałem w łóżku, to jednak zawsze znalazłem coś ciekawego do zajęcia. A to jakaś zabawka ukryta pod poduszką, a to jakaś książeczka, którą oglądałem mimo zgaszonego światła.
Pewnego wieczoru, mama przyszła do mojej sypialni. Usiadła obok mnie, opowiedział mi bajkę na dobranoc, jak każdego wieczoru, a potem pocałowała w czoło na dobranoc. Jednak tym razem, zamiast życzyć mi „kolorowych snów” i wyjść, jak to miała w zwyczaju; usiadła i zaczęła mi coś tłumaczyć. „Jutro są twoje urodziny; – powiedziała – Chciałabym, abyś spróbował zasnąć jak najwcześniej, żebyś jutro nie miał problemów ze wstaniem. Trzeba bowiem wstać wcześnie, udekorować twój pokój, na przyjęcie, dla twoich kolegów i koleżanek. Trzeba udekorować tort i przygotować napoje. Proszę więc, abyś nie rozpraszał się innymi czynnościami, tylko od razu przytulił głowę do poduszki i postarał się szybciutko zasnąć.”
Po tych słowach mama powiedziała ”kolorowych snów” i wyszła.
Ja natomiast, mimo iż wysłuchałem mamy uważnie, wcale nie chciałem zasnąć szybko. Rozmyślałem, nad jutrzejszym dniem. Zastanawiałem się jak wielu gości przyjdzie na moje przyjęcie. Zastanawiałem się jak będzie wyglądał tort i czy uda mi się zdmuchnąć wszystkie świeczki. Zastanawiałem się czy będzie jutro ładna pogoda i czy będzie się można pobawić na dworze. Zastanawiałem się również, a może przede wszystkim, co dostanę. Jakie prezenty otrzymam? Ta myśl była bardzo uciążliwa. Wyobrażałem sobie różne zabawki, które chciałbym otrzymać, wyobrażałem sobie jak się nimi bawię, wyobrażałem sobie siebie, obsypanego całą górą zabawek.
Moje rozmyślania bardzo się przedłużały. Mimo, że mama jeszcze długo się krzątała robiąc porządki w mieszkaniu, ja nadal nie zmrużyłem oka. Nawet kiedy mama i tata dawno już spali, ja nadal nie mogłem pozbyć się tych natrętnych myśli. Sam Nie wiem jak długo zajęło mi zaśnięcie, jednak pamiętam, że na dworze zaczęło robić się już widno.
Następnego dnia, mama postanowiła nie budzić mnie. Nie obudziła mnie kiedy sprzątała mój pokój. Nie obudziła mnie kiedy była pora śniadania. Nie obudziła mnie kiedy trzeba było dekorować tort. Nie obudziła mnie nawet na obiad. Byłem tak zmęczony i tak niewyspany, że ostatecznie, mama nie obudziła mnie nawet wtedy, gdy zaczęli pojawiać się moi goście. W efekcie przespałem swoje urodzinowe przyjęcie, przespałem swój tort, przespałem swoje prezenty.
Kiedy w końcu się obudziłem, zdziwiło mnie, że znów jest wieczór. Mama opowiedziała mi o wszystkim. Wtedy poczułem, że jestem bardzo zły. Byłem zły, jednak nie na mamę, nie na gości, którzy przyszli i odeszli. Byłem zły na siebie samego.
Tego dnia zrozumiałem, że należy chodzić wcześniej spać, żeby być lepiej wyspanym, następnego dnia. Od tamtej pory, zaraz po wieczornej bajce na dobranoc, przytulałem głowę do poduszki i szybko zasypiałem. Od tamtej pory skończyły się problemy ze wstawaniem do przedszkola. Od tamtej chwili nigdy więcej nie zdarzyło się, abym przespał jakąś ważną okazję, jak choćby własne urodziny. Raczej przeciwnie. Od tamtej pory, to ja zawsze wstawałem pierwszy i budziłem innych. Budziłem mamę do pracy, żeby się nie spóźniała.”
Dziadek, skończył swoją opowieść, a małe króliczki, jedno po drugim kierowały się do swoich posłań. Jakoś bez marudzenia. Jakoś bez oporów. Wszystkie grzecznie poszły do łóżek. I o dziwo, wszystkie zasnęły w przeciągu, niespełna piętnastu minut.
Dziadek natomiast, wyciągnął swój stary pamiętnik, gdzie znajdowała się zapisana dziecięcą ręką, strofa: „Czy śniąc o urodzinach przeżyłem je naprawdę? A może nadal jestem o rok młodszy?”