Jak zaskoczyć Świętego Mikołaja
Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia pewna pobożna chrześcijańska rodzina, mama, tata i czteroletni synek, zmierzali dziarskim kokiem do kościoła. W pewnej chwili chłopiec zwolnił kroku, a potem nagle zatrzymał się i wskazał palcem na drugą stronę ulicy.
– Święty Mikołaj… – wyszeptał. – Święty Mikołaj!
Nim rodzice się zorientowali, wyrwał się im i pobiegł do starszego mężczyzny z długą , siwą brodą.
Chwytając go za poły płaszcza, malec zaczął błagać:
– Święty Mikołaju, Święty Mikołaju! Przynieś mi misia pod choinkę, bardzo cię proszę!
Rodzice chłopca, wprawieni w zakłopotanie całą sytuacją, zaczęli przepraszać za zachowanie syna, jednak mężczyzna odsunął ich gwałtownym ruchem ręki, a potem pogłaskał chłopca, skinął głową, mrugnął okiem i nie mówiąc ani słowa, poszedł w swoją stronę.
W bożonarodzeniowy poranek do drzwi domu świętującej rodziny ktoś zapukał. W drzwiach stał starszy mężczyzna z ulicy, trzymając w ręku dużego pluszowego misia.
– Nie chciałem, żeby malca spotkał w tym dniu zawód – powiedział wyraźnie zażenowany, po czym wręczył misia, odwrócił się na piecie i ruszył przed siebie.
Rodzice kompletnie zaskoczeni wizytą gościa zdołali tylko wykrztusić z siebie:
– Dziękujemy… dziękujemy bardzo! Wesołych Świąt… rabbi!
Tekst został zaczerpnięty z książki Jacka Canfielda „Balsam dla duszy na Boże Narodzenie„