Często jako rodzice skłaniamy się ku moralizatorstwu, ku udzielaniu dzieciom rad, ku wygłaszaniu kazań. Czasem zamiast tego wystarczy jedynie…
A zresztą sami przeczytajcie poniższy tekst:
„Monika była dziś w złym humorze. Nic jej się nie układało tak, jak powinno, wszystko ją denerwowało. Zbyt wiele zadano do domu, zbyt wiele było klasówek, zbyt wiele wszystkiego!
A jeszcze matka powtarzała to samo codzienne kazanie z tysiącem argumentów, wyjaśnień i poleceń.
Zasępiła się. Potem spojrzała matce prosto w oczy i głośno powiedziała:
– Mamo, męczą mnie twoje kazania, mam ich dosyć. Dlaczego zamiast tyle mówić nie obejmiesz mnie i nie przytulisz do siebie? Żadne rady nigdy nie przyniosą mi tyle korzyści i szczęścia!
Matka zaniemówiła. Oczy córki wprost błagały o przytulenie jej. Starając się powstrzymać napływające łzy, niewyraźnie powiedziała:
– Chcesz… chcesz, żebym cię objęła? Wiesz, że ja też… ja też mam na to wielką ochotę?
Chwyciła córkę w otwarte szeroko ramiona i przytuliła ją do siebie, jakby była nadal małą dziewczynką.
Każdy, bez względu na wiek (nawet osiemdziesięciolatek), potrzebuje pociechy, jaką daje przytulenie się do bliskiej osoby, poczucie jej obecności, jednoznaczne wyrażenie miłości.Często stajemy się zbyt powściągliwi, zbyt nieśmiali w okazywaniu naszych prawdziwych uczuć. Ukrywamy je pod maską chłodu i surowości, z obawy, że ujawnimy ukochanym osobom własną bezbronność.
A przecież jedynie ludzkie ciepło może nas ochronić przed wielkim chłodem naszej epoki.”
Bruno Ferrero „Ważna róża”