To nie był dobry mecz. Gra w ogóle im się nie kleiła. Strzały na bramkę były albo niecelne, albo tak słabe, że nie stanowiły wyzwania dla bramkarza drużyny przyjezdnej. Podania, jeśli jakieś się trafiały, były nieprecyzyjne i piłkę z reguły przejmował któryś z przeciwników.
Bramkarz i jego wierni obrońcy robili co mogli, dwoili się i troili, mimo to polegli. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3 do 0. Ze zwieszonymi głowami chłopcy, powłócząc nogami szli do szatni. Na razie nikt się nie odzywał. Dopiero gdy dotarli na miejsce i zniechęceni rozsiedli się na ławeczkach, zaczęła się dyskusja:
– Franek czemu mi nie podawałeś?! Tyle razy krzyczałem, żebyś mi podał, a ty nic!
– Daj mi spokój! Kiwałeś się bez sensu i ciągle traciłeś piłkę!
– Obydwaj graliście jak patałachy! Jedynie Maks dawał z siebie wszystko!
– A mimo to wpuścił trzy szmaty!
– Bo ty z Frankiem w ogóle nie wracaliście aby pomóc chłopakom na obronie!
– Nie chciałem im przeszkadzać! A poza tym to chyba jestem napastnikiem, a nie obrońcą, no nie.
– Taki z ciebie napastnik, jak ze mnie primabalerina! – krzyknął Rafał i poklepał się po niemałym brzuchu.
– Jak ci zaraz przywalę, to będziesz śpiewał jeszcze cieniej niż primabalerina!
– Zostaw go w spokoju! – wtrącił się Mariusz. – Zawsze coś sknocisz, a potem zwalasz winę na nas.
– Ja sknociłem? Dawałam z siebie wszystko! Myślałem, że płuca wypluję ze zmęczenia.
– Musisz więc zacząć jeść mniej batonów, a więcej się ruszać. Z taką kondycją nie strzelisz żadnego gola!
– Znawca się znalazł. Jesteś głupi jak gęś i nie znasz się na piłce nożnej.
W tym momencie spory zostały przerwane przenikliwym dźwiękiem gwizdka.
***
Trener był już starszym jegomościem. Tak naprawdę przeszedł już na emeryturę i miał dużo wolnego czasu. A piłka nożna była jego wielką miłością, podobnie jak praca z dzieciakami. Chciał ich czegoś nauczyć. Starał się aby zrozumieli co to znaczy grać w drużynie. Teraz z zawiedzioną miną przysłuchiwał się rozmowie, a raczej kłótni, dochodzącej z przebieralni. Chłopcy oskarżali się nawzajem o przegrany mecz. „Tak nie zachowuje się zgrany zespół!” – pomyślał zastanawiając się jak zareagować. W pewnym momencie usłyszał słowa, które podsunęły mu genialny pomysł. Chwycił zawieszony na szyi gwizdek i dmuchając weń, wkroczył do przebieralni.
– Chłopaki! To nie był udany mecz. Wasi przeciwnicy okazali się znacznie lepszą drużyną niż wy. Teraz mamy dwa wyjścia: możemy albo ponarzekać, rozpłakać się i pójść do mamusi, albo pozwolić, żeby ta przegrana nauczyła nas czegoś na przyszłość.
Kiedy tu wchodziłem usłyszałem jak któryś z was użył stwierdzenia „głupi jak gęś”. Uważam, że jest ono całkowicie pozbawione sensu. Czy naprawdę uważacie, że gęsi są głupie?
Zaskoczeni chłopcy zastanawiali się przez chwilę, kiwali głowami i raczej nie mieli pojęcia do czego zmierza ich trener.
– To przecież zwyczajne ptaki. – odpowiedział któryś.
– Mają ptasie móżdżki, nie wiele większe niż fasolki. – zaśmiał się inny.
– A ja uważam, że są to jedne z najmądrzejszych zwierząt. – powiedział spokojnie trener – Możecie się wiele od nich nauczyć!
– Od gęsi?! – zapytała Franek z kpiną w głosie. – Ha-ha! A czego można się nauczyć od gęsi?! Chyba tylko gęgania!
– Pracy w zespole! – odparł stanowczo trener. Jako były wojskowy potrafił zwrócić na siebie uwagę słuchaczy.
– Czy kiedykolwiek widzieliście lecący klucz dzikich gęsi? – zapytał zmieniając głos i przechodząc do tajemniczego półszeptu.
Chłopcy pokiwali tylko głowami.
– Kiedy gęsi lecą w szyku zwanym kluczem stają się zespołem. Lecący ptak wytwarza za sobą coś jakby korytarz powietrzny. Dzięki temu ten który leci za nim ma mniejsze opory powietrza i znacznie wolniej się męczy.
– To bardzo ciekawe, co pan mówi. – powiedział jeden z chłopców, – i dowodzi, że gęsi rzeczywiście nie są takie głupie, jak myśleliśmy. Jednak nie rozumiem co to ma wspólnego z nami, z drużyną i z naszą dzisiejszą przegraną?
– Otóż, powiem wam chłopcy, że ma to ogromne znaczenie, zwłaszcza w piłce nożnej. Dzięki temu, że lecą w szyku, gęsi potrafią pokonać dziennie prawie dwa razy większy dystans niż pojedyncza gęś. W piłce także mamy jedenastu zawodników, którzy powinni stanowić zespół. Konieczne jest abyście ze sobą współgrali, abyście wykorzystywali mocne strony kolegów, abyście współpracowali ze sobą. W pojedynkę osiągniecie mniej niż samotna gęś. Ale kiedy będziecie grali wspólnie, możecie osiągnąć nie dwa razy, ale dwadzieścia dwa razy lepsze rezultaty. Na tym polega idea gier drużynowych.
– Kiedy gęś z jakiegoś powodu odłączy się od stada, szybko zaczyna odczuwać zwiększony trud, toteż stara się jak najszybciej dogonić swoich towarzyszy. Wy również powinniście wyrobić w sobie świadomość, że za każdym razem gdy przestajesz odczuwać wsparcie drużyny, należy jej poszukać i dogonić.
– Co pan chce przez to powiedzieć? – zapytał zaciekawiony Maks.
– Kiedy napastnik jest przy piłce staje często przed dylematem: „zaczekać na kolegów, czy iść samemu?” Czasem druga opcja jest słuszna, jednak w wielu sytuacjach należy sobie przypomnieć, o kolegach z drużyny, poszukać ich wzrokiem i sprawdzić, czy któryś z nich nie jest na idealnej pozycji do oddania strzału na bramkę. Na tym polega współpraca w zespole.
– Kolejną ważną lekcją jaką można zaobserwować spoglądając na lecący klucz dzikich gęsi jest to, że gęś prowadząca klucz, kiedy się zmęczy przesuwa się na inne miejsce w kluczu, a jej pozycję zajmuje inny ptak.
– Czy to oznacza, że Krzysiek wcale nie musi być zawsze kapitanem drużyny? – Zapytał Franek.
– To oznacza raczej, że jako zespół powinniście się uzupełniać, pomagać sobie nawzajem, przejmować pewną część obowiązków kolegi, jeśli ten wyraźnie sobie nie radzi. Każdemu zdarza się gorszy dzień. Jeśli widzicie, że wasz kumpel wyraźnie sobie nie radzi, to ruszcie mu z pomocą.
– Jeszcze inną rzeczą jest to jak gęsi dbają o chore osobniki. Kiedy któraś gęś się rozchoruje, dwie inne zostają z nią by ją chronić i jej pomagać. Wy także pomagajcie sobie nawzajem. Obserwujcie uważnie to co się dzieje na całym boisku, nie tylko pod bramką przeciwnika, ale przede wszystkim patrzcie, czy któryś z waszych kolegów nie potrzebuje waszego wsparcia.
– Nawet Rafałowi mam pomagać? – zapytał kpiąco Franek. – Przecież on się potyka o własne nogi!
– I właśnie dlatego jemu powinieneś pomagać najwięcej! – głos trenera uciął wszystkie śmiechy wywołane stwierdzeniem Franka.
– Jeśli któryś z was ma problem z podaniami inni powinni mu pomóc te braki uzupełnić. Rozumiecie o co w tym chodzi?
– No chyba tak. – odpowiedział Maks.
– A czy jeszcze czegoś można się nauczyć od gęsi? – dopytywał Bartek.
– Nie miałem pojęcia, że gęsi są takie mądre! – dodał Rafał.
– A może sami odgadniecie, co jeszcze robią gęsi lecąc w kluczu? – zapytał tajemniczo trener.
Chłopcy długo się zastanawiali. Każdy z nich próbował sobie przypomnieć ptaki lecące w charakterystycznym szyku i odnaleźć coś ciekawego w ich zachowaniu. Nikt się jednak nie odzywał.
– No chyba tylko gęgają. – przerwał ciszę Krzysiek. – Bo nic innego nie przychodzi mi do głowy.
– Genialnie! – wykrzyknął mężczyzna. – Właśnie o to mi chodziło. Gęsi lecące w stadzie gęgają. W ten sposób podtrzymują się wzajemnie na duchu. Gęgają, aby zachęcić pozostałe do dalszego wytrwałego lotu.
– Łał! – wyrwało się z ust Franka. – Genialne!
– A czy wy zachęcacie się nawzajem do wzmożonej pracy? – zapytał trener.
– Chyba nie. – Franek spuścił głowę, a w ślad za nim poszli inni chłopcy.
– No chłopaki! – trener próbował podnieść ich na duchu. – Głowy do góry! Jeszcze będzie z was drużyna. Sezon dopiero się zaczyna. To był pierwszy mecz w rozgrywkach. Widzę, że czegoś się jednak nauczyliście od gęsi, prawda?
– Chyba jednak nie są takie głupie jak mi się wydawało! – oświadczył z przekonaniem Franek.
– Wiesz, od dziś możesz mówić, że jestem głupi jak gęś. – zażartował Mariusz i poklepał Franka po ramieniu.
– Wiecie co? Zawsze po meczu obwiniamy się nawzajem, obrażamy się, wyzywamy, a czasem nawet dochodzi do przepychanek. – rozpoczął Krzysiek, kapitan drużyny. – Od dziś koniec z tym! Od dziś będziemy jak gęsi! Będziemy się nawzajem zachęcali do lepszej gry! Co wy na to?!
– Jasne!!! –zakrzyknęli zgodnym chórem.
– Trenerze? A czy nasza drużyna mogłaby się nazywać „Dzikie Gęsi”?
– Obawiam się , że w tym sezonie zmiana nazwy nie jest już możliwa. Ale kto wie co będzie za rok… – odpowiedział trener uśmiechając się do podopiecznych. Wiedział, że tego dnia nauczyli się czegoś bardzo ważnego. Był z nich bardzo dumny.