O krabie, który pragnął wolności

Ciapciap był przyzwyczajony do ciemności. Mieszkał w Studni od urodzenia i nigdy nie widział świata poza nią. Wraz z innymi krabami wiódł spokojne i monotonne zarazem życie. W Studni nie działo się nic ekscytującego. Przez większość czasu panowała tam nieprzenikniona ciemność. Jedynie na kilkanaście minut w ciągu doby do studni wpadał blask światła, przez starców z jakiegoś powodu nazywany „blaskiem słonecznym”.

O Ciapciapie trudno powiedzieć, aby był zdecydowanie szczęśliwym, lub zdecydowanie nieszczęśliwym krabem. Był ani taki, ani taki. Żył z dnia na dzień i większość czasu spędzał w poszukiwaniu jedzenia. Czy przeszkadzała mu ciemność? Chyba nie. Zdążył do niej przywyknąć. A poza tym, nie znał niczego poza nią. Zapewne wiódłby to swoje szare życie aż do późnej starości, gdyby nie zrządzenie losu.

Pewnego razu konik morski, uciekający przed straszną barakudą, szukając schronienia wpłynął do Studni, czyli pionowego otworu w dnie morskim nieopodal rafy koralowej. Ukrył się w ciemnościach mając nadzieje, że drapieżnik go nie wypatrzy. Miał szczęście, ogromna ryba okazała się zbyt wielka, aby przecisnąć się do wnętrza Studni. Jednak konika wypatrzył ktoś inny, ktoś, czyje oczy przyzwyczajone były do ciemności.

– Kim jesteś i co tutaj robisz? – padło nagle pytanie. Konik aż podskoczył z przerażenia. Obrócił się próbując odszukać istotę, która zadała pytanie, jednak nikogo nie dostrzegł. „Wszędzie tylko ciemność” – pomyślał. Był przerażony, jednak skoro zadano mu pytanie należało na nie odpowiedzieć.

– Jestem konik morski Rumaczek, a ty? – odpowiedział drżącym głosem. – Mam nadzieję, że nie zamierzasz mnie zjeść.

– Ależ skąd. – usłyszał ponownie głos z ciemności. – Jestem krab Ciapciap i mieszkam tuta. – to mówiąc podszedł na tyle blisko, aby Rumaczek mógł dostrzec jego ciemny kształt.

– Naprawdę mieszkasz w tych ciemnościach? – zapytał zdziwiony konik morski. – Przecież tutaj nie dochodzi nawet odrobina światła.

– A co to jest to całe światło? – zapytał Ciapciap. – I do czego się ono przydaje?

– Światło jest wspaniałym darem jaki otrzymujemy od słońca. Dostarcza roślinom energię potrzebną im do życia. Natomiast rośliny stają się pokarmem dla nas. Dzięki światłu nasz świat nabiera barw. Kiedy rozglądam się dookoła w panujących tu ciemnościach widzę jedynie czerń i delikatne przebłyski szarości. Natomiast na zewnątrz świat mieni się barwami tęczy. Rafa koralowa, w której mieszkam jest jednym z najbarwniejszych miejsc jakie znam i nie wyobrażam sobie by mogła funkcjonować bez światła.

– Ciemności jakoś mi nie przeszkadzają. – odparł krab. – Mieszkam tu od urodzenia i całkiem mi się to miejsce podoba.

– Ale tu jest tak ciasno, a tam na górze znajduje się cały tętniący życiem ocean.

– Jednak moi rodzice zawsze powtarzają, że świat poza Studnią jest niebezpieczny i nie warty uwagi.

– Owszem jest niebezpieczny. – odpowiedział konik morski. – Jednak również tutaj możesz zatruć się nieświeżym jedzeniem. Również tu może zakraść się jakiś drapieżca i staniecie się jego obiadem. Żyjesz tu jak w więzieniu, podczas gdy na zewnątrz jest tak wiele przestrzeni do życia. – Rumaczek spojrzał z przekonaniem na poruszający się tuż przed nim rozmyty ciemny kształt kraba – W imię wolności warto podjąć pewne ryzyko! – dodał z przekonaniem w głosie.

– Nie to nie dla mnie! – odparł stanowczo Ciapciap. – Tu jest mój dom, tu są moi bliscy. Nie chcę wolności i barwnego świata.

– W takim razie na mnie już czas. – konik morski postanowił wrócić na rafę. – Jeśli kiedyś zmienisz zdanie, to popytaj o mnie na rafie. Może się jeszcze spotkamy. – skierował się w górę ku wylotowi Studni. – Bywaj zdrów! – krzyknął jeszcze na zakończenie rozmowy. Chwilę później nawet przyzwyczajone do ciemności oczy Ciapciapa nie były w stanie dostrzec sympatycznego gościa, który jak nagle się pojawił, teraz nagle zniknął.

Mimo, że głowa podpowiadała mu, że Studnia to najlepsze miejsce dla kraba takiego jak on, jednak raz zaszczepiona w sercu idea wolności zakiełkowała i powoli zaczęła się ukorzeniać. Mimo, iż dotychczas Ciapciap nigdy nie odczuwał potrzeby spoglądania w górę, teraz całymi godzinami gapił się na wylot ze Studni. Jarzyło się tam coś błękitnego, coś co kryło w sobie jakąś tajemnicę.

Pewnego razu w Ciapciapie ciekawość przezwyciężyła opory i lęki wynikające z przekonania, że wszystko co znajduje się poza Studnią jest złe i niebezpieczne. „Rumaczek nie wydał mi się ani zły, ani niebezpieczny, a pochodził z tamtego świata.” – pomyślał i zaczął płynąc w górę, aby choć wyjrzeć na zewnątrz.

Kiedy był jednak w połowie drogi podpłynął do niego jeden ze starszych krabów.

– Co robisz Ciapciapku? Dlaczego podpłynąłeś tak blisko wylotu?

– Chcę zobaczyć świat, który znajduje się na zewnątrz? – odpowiedział z przekonaniem.

– Ale przecież wszyscy wiedzą, że tam na zewnątrz jest niebezpiecznie! – Powiedział starszy krab, tak jakby stwierdzał oczywisty fakt.

– Skąd możemy to wiedzieć, skoro żaden z nas nigdy tam nie był? – zapytał Ciapciap.

W tym momencie do dwójki krabów podpłynęły dwa następne. One również zaczęły nalegać, aby Ciapciap zmienił zdanie. Jeden z nich powiedział nawet:

– Przecież nawet nie wiemy, czy istnieje jakiś inny świat poza naszą Studnią.

To stwierdzenie tylko rozbawiło Ciapciapa. „Oczywiście, że istnieje cos więcej!” – Pomyślał. – „Przecież Rumaczek przypłynął z zewnątrz. A w dodatku, jedzenie, które wpada do Studni przez otwór musi pochodzić z innego, bardziej obfitego świata.”

Opowiedział innym krabom o swoich przemyśleniach, jednak nie udało się ich przekonać. Nadal nalegały aby wrócił z nimi na dno studni. W pewnym momencie przy Ciapciapie zebrał się spory tłum krabów. Wszyscy próbowali go przekonywać, a nawet ściągnąć go siłą na dół.

– Chłopcze! – usłyszał nagle głos mamy. – Nie rób tego! To niebezpieczne! Tyle razy mówiłam ci, że świat poza Studnią to nie miejsce dla krabów.

– Ale mamo… – zaczął, jednak widząc jej smutną, zatroskaną buzię nie powiedział nic więcej.

W końcu wszyscy razem opadli na dno.

– Hurra!, uratowaliśmy Ciapciapa!” – krzyczały inne kraby. Jednak sam Ciapciap nie był szczęśliwy. Wrócił ponieważ nie chciał, aby inne kraby, a zwłaszcza mama martwiły się o niego. Owszem strach również był przyczyną. Jednak smutek i żal jaki mu pozostał były znacznie gorsze od strachu. Żył teraz ze świadomością, że zrezygnował z czegoś co nazywa się wolnością. Na ułamek sekundy nawet udało mu się poczuć tę wolność w sercu i przez to teraz było mu znacznie ciężej pozostawać na dnie Studni. Nie było dnia aby nie spoglądał w kierunku wylotu i nie zastanawiał się co mogło mu się przytrafić, gdyby tamtego dnia nie dał się powstrzymać.

Po wielu latach, kiedy był już starym krabem, jeszcze raz zdecydował wyruszyć w drogę ku wolności. Popłynął w górę, a ponieważ był już stary, nikt nie zwrócił na niego uwagi i nikt nie podpłynął do niego, aby go zatrzymać. Tym razem dopłynął do samego wylotu Studni. Wyjrzał na zewnątrz i… zapłakał. Świat który ukazał się jego oczom był jeszcze piękniejszy niż kiedykolwiek to sobie wyobrażał.

Ciapciap zamieszkał na rafie, odnalazł dawnego znajomego, konika morskiego Rumaczka i razem cieszyli się życiem. Żałował jedynie tego, iż tak wiele czasu stracił mieszkając w Studni i tłumiąc wewnętrzną potrzebę wolności. Teraz często odwiedzał pobliskie szkoły, gdzie przekonywał młode rybki, aby nigdy się nie poddawały i nigdy nie pozwalały innym aby odebrali ich marzenia.

Opowiadanie to stanowi fragment książki „Bajki z sukcesem w tle Tom 2” autorstwa Dobrego Taty, Sławomira Żbikowskiego. Podaruj dziecku Sukces i od małego oswajaj z jego prawami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *