Cześć dzieciaki! Witam was serdecznie w nowym roku. Dzisiaj mam dla was niesamowitą opowieść o wieczorze sylwestrowym. Siadajcie wygodnie i zapraszam do słuchania.
Wczorajszy dzień był naprawdę wyjątkowy. Był to ostatni dzień mijającego roku, czyli tak zwany „sylwester”. Jestem już tak duży, że rodzice pozwolili mi zrobić zabawę sylwestrową w naszym domu. Zaprosiłem kilka zwierząt ze swojej klasy: mojego najlepszego kumpla niedźwiedzia Rysia-Gumisia, żyrafę Łatkę-Kanciatkę, gazelę Zwinkę-Prażynkę, a także mojego kuzyna Botona-Pięciotona. Postanowiliśmy, że nie będzie to zwykła zabawa. Uzgodniliśmy, że każdy ma się przebrać i to tak, aby nikt go nie rozpoznał.
Bardzo długo zastanawiałem się za kogo, lub za co się przebrać. Najpierw chciałem założyć wielki, spiczasty kapelusz i udawać czarownicę. Jednak nie mogłem nigdzie znaleźć miotły wystarczająco długiej, abym mógł na niej usiąść. Mógłbym się przebrać za muchę. Dokleiłbym sobie skrzydła i zrobiłbym wielkie wyłupiaste oczy z plastikowych misek i przez cały wieczór mówiłbym tylko Bzzzzyyy- Bzzzyyy. Jednak uznałem, że nie jest to najlepszy pomysł, gdyż muchy są trochę mniejsze od nas słoni i dziwnie wyglądałaby mucha moich rozmiarów. W końcu wpadłem na świetny pomysł. Pomyślałem, że mógłbym się przebrać za przybysza z obcej planety. Przemalowałem się na zielono, dokleiłem sobie dziesięć par oczu zrobionych z papieru, a na grzbiecie przymocowałem wielką butlę tlenową i jakieś rurki. Przyznam wam, że w tym przebraniu wyglądałem całkiem nieźle.
Wkrótce miał nadejść ustalony czas rozpoczęcia zabawy. Czekałem więc na swoich gości. Wprost nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć za co się poprzebierają. Pierwsza pojawiła się moja młodsza siostra Irmina-Słonina. Była przebrana za wielki żółty kwiatek. Na głowie miała kapelusz z przypominającymi kwiatowe płatki kawałkami żółtej bibuły. Na sobie miała zielone ubranie, które miało sprawiać wrażenie liści i łodygi. Całkiem nieźle jej się to udało. Chyba mama musiała jej pomagać, bo strój był bardzo dobrze dopasowany.
Jako drugi pojawił się Rysio-Gumisio. Początkowo naprawdę go nie poznałem. Uwierzcie mi. Nigdy nie spodziewałem się, że mój najlepszy kumpel może ubrać się w coś takiego. Aż mi szczęka opadła niemal do ziemi, kiedy zobaczyłem jak Rysio tanecznym krokiem przetacza się przez próg mojego domu, ubrany w obcisłą, różową podkoszulkę, różową, spódniczkę z tiulu, różowe obcisłe rajstopki i również różowe baletki na nogach. A do tego na czubku głowy miał przyczepioną różową kokardę. Wyglądał jak… Jak prawdziwa baletnica. Kiedy oswoiłem się z tym widokiem na tyle, aby znów móc zamknąć opadniętą szczękę, zacząłem się śmiać. A Rysio-Gumisio śmiał się razem ze mną. Jego kostium był rewelacyjny. Chociaż Mój także się mu podobał.
Chwilę później, na przyjecie dotarła Łatka-Kanciatka. Była cała wymalowana na czarno, a na grzbiecie przyczepiła sobie coś co przypominało kształtem siodło, jakie zakłada się koniom wyścigowym. Łatka wyglądała zupełnie jak jakiś rumak, czy nawet ogier. Jedyne co ją zdradzało to długa niemal do sufitu, szyja.
Zwinka-Prażynka miała na głowie kapelusz z szerokim rondem, na buzi zawiązała sobie czerwoną chustę, dalej odziana była w skórzaną kamizelkę. U pasa przymocowane były dwa plastikowe rewolwery, a na piersi błyszczała srebrna gwiazda szeryfa.
Jednak najbardziej zaskoczył mnie swoim przebraniem Boton-Pięcioton, który pojawił się jak zwykle lekko spóźniony. Boton, podobnie jak ja i Irmina, także jest słoniem i to znacznie większym ode mnie. Boton, podobnie jak ja, przemalował się na zielono, jednak on tuż przy ziemi z obydwu boków przymocował sobie coś co przypominało cały szereg kół i jakieś gąsienice. Trąbę natomiast wyprostował najmocniej jak się dało i usztywnił ją kijem od miotły, tak aby trzymała się prosto. Kiedy zapytałem go za co się przebrał, odpowiedział, że za „czołg bojowy” Myślałem, że skonam ze śmiechu.
Jeszcze długo rozmawialiśmy na temat swoich strojów i naszej pomysłowości w ich wymyślaniu. Wszyscy śmialiśmy się oglądając się nawzajem. Potem zjedliśmy kilka przepysznych smakołyków, popiliśmy słodkimi napojami, a kiedy zrobiło się już całkiem ciemno zaczęliśmy tańce. Nie było łatwo tańczyć w naszych przebraniach, choć Rysio-Gumisio, chyba nie miał z tym problemów. Zwłaszcza Boton wyglądał bardzo zabawnie, gdy wymachiwał trąbą-lufą armatnią na wszystkie strony.
Kiedy zaczęła zbliżać się północ, wszyscy zniecierpliwieni spoglądaliśmy na zegarki. Czekaliśmy na chwilę, w której stary rok odchodzi, a jego miejsce zajmuje nowy. Jedynie Irmina nie doczekała do północy. Zasnęła jakiś kwadrans wcześniej, a mama powiedziała, abyśmy jej nie budzili. Zostawiliśmy ja śpiącą na kanapie, a sami za namową taty wyszliśmy na dwór, aby popatrzeć na niebo. Zastanawialiśmy się po co mamy się gapić w niebo zamiast tańczyć i świętować nadejście Nowego Roku.
W pewnym momencie usłyszeliśmy dziwny świst, potem jakiś wybuch i nocne niebo zajaśniało kolorowym blaskiem. Chwilę potem cały nieboskłon rozbłyskiwał kolejnymi kolorowymi niczym tęcza barwami fajerwerków. Jeszcze nigdy nie widziałem ich aż tyle jednego dnia. Wybuchały bez przerwy przez dobrą godzinę. Wszyscy gapiliśmy się na nie z roześmianymi twarzami. Fajerwerki były wprost cudowne.
– To chyba twoi krewni z kosmosu przylecieli aby zabrać cię z powrotem do domu. – powiedział w pewnym momencie Rysio-Gumisio. Początkowo nie wiedziałem o co mu chodzi, potem przypomniałem sobie o swoim stroju kosmity, uśmiechnąłem się i odpowiedziałem:
– Nie to raczej inwazja. Poddaj się baletnico, albo zniszczymy całą tę planetę!
– Ja uratuję Ziemię! -wtrącił się Boton-Pięcioton i zaczął udawać, że strzela ze swojej armaty.
Bawiliśmy się świetnie i nikomu nie chciało się spać.
Kiedy skończyły się nocne wystrzały, wróciliśmy do mojego pokoju. Jeszcze trochę potańczyliśmy, pogadaliśmy i pośmialiśmy się. I dopiero nad ranem, gdy za oknem zaczynało już się rozjaśniać, zmęczeni położyliśmy się spać.
To był najwspanialszy sylwester w moim życiu. Jeszcze nigdy nie bawiliśmy się tak wspaniale. Mam nadzieję, że i wy miło spędziliście wieczór sylwestrowy i wesoło powitaliście Nowy Rok.
A i jeszcze na koniec: Życzę wam wszystkiego najlepszego. Niech ten Nowy Rok będzie jeszcze wspanialszy, od tego, który właśnie dobiegł końca.