Za górami, za morzami, w pięknym zielonym lesie, gdzie żyją dzikie zwierzęta, na niewielkiej polanie spotkali się trzej przyjaciele: mała szara wiewiórka, którą przyjaciele nazywali Puszysią, młody króliczek, Kicuś i wróbelek, na którego wszyscy wołają Pióreczko.
Jak co dzień, młode zwierzątka przybyły na polanę, aby pobawić się w jedną ze swoich wspólnych zabaw. Zazwyczaj wymyślały wspólnie jakąś ciekawą zabawę. Czasem była to zabawa w chowanego, czasem podchody, innym razem przez cały dzień budowali z gałęzi szałas, jeszcze innym razem biegali po lesie w poszukiwaniu babiego lata. Jednym słowem zawsze znaleźli jakieś ciekawe zajęcie, aby się wspólnie pobawić i nigdy się nie nudzili.
Tego dnia, słoneczko przygrzewało bardzo mocno, można wręcz powiedzieć, że prażyło. Młode zwierzątka były bardzo zmęczone panującym upałem i miały sporą trudność, aby wymyślić jakąś zabawę. W końcu postanowiły, że pójdą do lasu, aby w cieniu drzew, ukryć się przed palącymi promieniami słonecznymi.
Kiedy weszli do lasu, od razu zrobiło się chłodniej. Potężne stare drzewa, dawały sporo cienia, tak, że słońce nie docierało do miejsca, gdzie znajdowały się zwierzątka. Cała trójka przyjaciół, od razu nabrała większej ochoty do wspólnej zabawy. Zaczęli się ganiać nawzajem, i szukać ciekawostek wśród drzew i mniejszych krzaczków.
Spotkali kruka, który zajęty był jedzeniem posiłku w postaci, znalezionego gdzieś sporego kawałka sera. Widzieli bobra gryzącego swymi twardymi zębami drzewa, zapewne mające posłużyć jako materiał na budowę kolejnej tamy. Minęli parę kłócących się o coś myszy, lecz nie zamierzali im przeszkadzać. W oddali słyszeli kukułkę, która swym kukaniem oznajmiała, zapewne, że właśnie minęło południe. Zagadnęli dzięcioła, który swym twardym dziobem, drążył otwór w drzewie, aby dobrać się do znajdujących się w nim korników.
W końcu natknęli się na dużych rozmiarów orzech, a ponieważ każde z nich odczuwało już lekki głód, wiec postanowili dobrać się do jego zawartości.
Kicuś, wziął orzeszek w swoje łapki i z całych sił próbował rozpołowić orzeszek. Ten jednak okazał się twardszy niż króliczek przypuszczał.
– Ja to zrobię – powiedział Pióreczko i zaczął dziobać w orzech swym małym dziobkiem. Na nic się to jednak nie zdało.
– Może ja spróbuję – powiedziała Puszysia i spróbowała rozgryźć wzięty od wróbelka orzech. Jej młode ząbki okazały się jednak zbyt miękkie dla twardego, wielkiego orzecha.
Młodzi przyjaciele usiedli na ziemi, obok orzecha i zrezygnowani zastanawiali się, co mogliby jeszcze zrobić.
W pewnym momencie jedno z nich pomyślało o Barnabie. Znali go dobrze i wiedzieli, że jest on zawsze chętny do pomocy. Mimo, że nie był zwierzęciem, to w ich lesie mieszkał już od ponad stu lat. Uchodził za mędrca i często służył radą i pomocą innym mieszkańcom lasu.
Kiedy ktoś ma jakiś problem, zazwyczaj udaje się nie do kogoś innego, ale właśnie do Krasnala Barnaby. Kiedy, dwie pliszki kłóciły się o jedno ziarnko grochu, Barnaby pomógł im rozwiązać spór. Kiedy lisek Pietrek wpadł w sidła, to właśnie Barnaby pomógł mu się z nich wydostać. Kiedy jakiś ptak lub zwierze jest chore, również puka do drzwi chatki Krasnala.
Tego dnia Barnaba krzątał się po swojej spiżarni. Przygotowywał ziołowe nalewki, ze świeżo zerwanych polnych ziół, które zerwał tego ranka. Właśnie zalewał oliwą ziele kozieradki, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Poszedł więc otworzyć.
Kiedy drzwi się uchyliły, Barnaba dostrzegł trójkę przyjaciół, których dobrze znał. Byli to Puszysia, Kicuś i Pióreczko. „Zapewne przyszli poprosić mnie, abym opowiedział im jakąś ciekawą historię” – pomyślał w pierwszej chwili krasnoludek. Jednak ku swemu zdziwieniu, na twarzach zwierzątek dostrzegł, zniecierpliwienie. Zauważył, że są czymś przejęci i smutni.
– Chodź z nami, potrzebujemy Twojej pomocy – powiedział z przejęciem Kicuś.
Widząc, co się dzieje i w jakim stanie są zwierzątka, Barnaba czym prędzej podążył za nimi. Przyprowadzili go do miejsca, w którym zostawili swój orzech. Następnie Puszysia opowiedziała mu, jaki mają problem.
– Próbowaliśmy wszystkiego – powiedział Pióreczko – i nic nie zadziałało.
– Naprawdę wszystkiego próbowaliście? – Zapytał z przejęciem Barnaba.
Zwierzęta chwilę się zastanowiły i nagle Pióreczko, odezwał się do innych:
– Może jednak wszystkiego nie spróbowaliśmy. Można by na przykład poprosić o pomoc dzięcioła. On ma znacznie twardszy dziób od mojego.
I wszyscy udali się do drzewa, na którym uprzednio widzieli dzięcioła. Jednak, kiedy tam dotarli, po dzięciole została już tylko sporych rozmiarów dziupla.
– Może poprosimy o pomoc bobra. Jego zęby są bardzo ostre i na pewno twardsze od moich. – Wykrzyknęła przejęta wiewiórka.
I szybko pobiegli do miejsca, gdzie przed południem pracował Pan Bóbr. Jednak drzewa, były już ścięte, a samego Bobra nigdzie w okolicy nie było widać.
Zwierzątka znowu posmutniały i zrezygnowane usiadły na ziemi.
–Czy teraz spróbowałyście już wszystkiego? – Zapytał Barnaba.
I właśnie wtedy Kicuś wpadł na jakiś kolejny pomysł. Wytłumaczył coś swoim przyjaciołom, a następnie wszyscy razem zabrali swój orzech w pobliże bardzo wysokiej topoli, rosnącej na skraju lasu. Puszysia i Pióreczko, pomagając sobie nawzajem umieścili orzech na najwyższej gałęzi, wysoko, wysoko od ziemi. Umieścili orzech w odpowiednim miejscu i spuścili z góry wprost na znajdujący się pod drzewem głaz.
– Udało się, – krzyknął do przyjaciół, znajdujący się pod drzewem Kicuś – rozłupał się.
Wtedy wszyscy rozradowani zaczęli zajadać pyszną zawartość orzecha. Podzielili się także z Barnabą, dziękując mu za pomoc.
– Tak naprawdę to sami sobie pomogliście. – Powiedział Krasnal. – Ja jedynie nakierowałem wasze myśli, w odpowiednią stronę.
– Jednak gdyby nie ty, zapewne do tej pory, uważalibyśmy, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe – powiedział Pióreczko – I dlatego Ci dziękujemy.
Kiedy wszyscy się posilili orzeszkiem, zauważyli, że słońce kieruje się już ku zachodowi, a dzień za chwilę się skończy. Zwierzątka pożegnały się ze sobą i każde z nich wróciło do swojego domku, aby zjeść kolację, umyć się i wskoczyć do swojego mięciutkiego, przytulnego łóżeczka.
Barnaba również wrócił zadowolony do swojej chatki. Dokończył zalewanie oliwą zebranych wcześniej ziół i również poczuł się zmęczony. Ziewając głośno raz po raz, sprzątnął kuchnię. Następnie umył ręce, twarz i zęby, następnie wskoczył w staromodną koszulę nocną i jeszcze starszy nocny czepek. Położył się do swojego łóżka i nim się obejrzał, chrapał w najlepsze, śniąc o swych ciekawych historiach, które się już wydarzyły, lub które wkrótce się mu przytrafią. Sny te były przyjemne i bardzo kolorowe.