Od kilku minut z sąsiedniego pokoju, do uszu ojca dochodziły niepokojące odgłosy. Mężczyzna przysłuchiwał się zastanawiając czy powinien interweniować, czy też pozwolić rodzeństwu, aby załatwiło sprawę bez jego udziału. Nagle szamotanina przycichła. Już myślał, że cała akcja dobiega końca, gdy nagle usłyszał jak jego syn wykrzykuje do siostry: „Ty głupia wariatko!” Tego było już za wiele. Należało wkroczyć do akcji.
– Grzesiu! W naszym domu nie używamy takich słów. – powiedział wchodząc do pokoju dzieci. – znasz przecież zasadę „Nikogo nie przezywamy”! Proszę abyś natychmiast przeprosił Zuzię!
– Ale ona mnie uderzyła w głowę! – wykrzyknął z pretensją w głosie chłopiec.
– Czy to prawda? – zapytał zdziwiony tata spoglądając z surową mina na córkę.
– Tak… ale on rzucił we mnie swoja poduszką! – zripostowała szybko dziewczynka.
– Ale tylko dlatego, że ona zabrała mi mój samolot! – bronił się Grześ.
– Ale gdybyś nie brał mojego pieska na pewno bym nie zabrała tego głupiego samolotu! – odparła Zuzia.
– Dosyć! – nie wytrzymał w końcu ojciec. – Czy rozumiecie co znaczy powiedzenie „Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe”?
– Ale to nie ja zacząłem, tylko Zuza! – natychmiast powiedział Grześ.
– Usiądźcie. – powiedział nieco spokojniejszym tonem mężczyzna – opowiem wam pewną historię.
Po tym jak Adam i Ewa, pierwsi ludzie na Ziemi, sprzeciwili się Bogu i zostali wypędzeni z raju, szatan świętował ogromne tryumfy. Nakłonił Kaina, aby dokonał pierwszej zbrodni i zamordował własnego brata Abla. Jednak i tego było mu mało. Zaczął podszeptywać ludziom aby się zjednoczyli, wypalali cegły i zbudowali z nich wielkie miasto, a w nim ogromną wieżę. Powiedział im, że jeśli wybudują wieżę sięgającą do samego nieba, to staną się równi Bogu. A oni byli na tyle pyszni, że uwierzyli w te podszepty. Zabrali się wiec za wypalanie cegieł i zbudowali wielkie miasto. A w samym centrum miasta zaczęli wznosić wielką budowlę. Mijały dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata. Budowla pięła się w górę, aż w końcu widać ją było na wiele kilometrów od miasta.
Ludzie tam mieszkający byli bardzo dumni ze swojego dzieła. „Jesteśmy niezwyciężeni!” – mawiali jedni. „Nikt nie może się z nami równać!” – dodawali inni. „Jesteśmy równie potężni jak sam Bóg!” – myśleli wszyscy. A szatan podżegał ich nadal i śmiał się z ich głupoty.
Po pewnym czasie Bóg dostrzegł wysiłki mieszkańców owego miasta i zainteresował się nimi. Kiedy poznał ich zamiary postanowił ich ukarać. Mógłby co prawda zniszczyć całe to miasto, a samą górę w jednym momencie zrównać z ziemią, jednak Bóg postanowił inaczej. Pomieszał mieszkańcom miasta języki. Od tego dnia każdy z nich mówił w sposób odmienny od swojego sąsiada. Nie rozumiejąc jeden drugiego, zaczęli się kłócić nawzajem, aż w końcu rozeszli się każdy w innym kierunku świata. W ten sposób powstały wszystkie języki, jakimi posługują się ludzie w różnych krajach i na różnych kontynentach. Wieża Babel, bo tak właśnie została nazwana, pozostała osamotniona jako coś w rodzaju pomnika ludzkiej klęski. Pomnika, który miał pokazać kolejnym pokoleniom jak mało znaczący są ludzie, jeśli zapomną o swoim stwórcy.
Szatan natomiast znów dopiął swego. Po raz kolejny sprowadził na ludzi gniew Boży. Cieszył się z tego i zacierał ręce, jednak nadal nie był usatysfakcjonowany. Przyglądał się jak Bóg pomieszał ludziom ich języki. Widział, że każdy z nowych języków jest dobry i nadaje się do wyrażania piękna, a to bardzo go niepokoiło. Długo myślał jak pokrzyżować Boże zamiary i w końcu wpadł na iście szatański plan. Do każdego z języków wprowadził jedno, jedyne słowo, słowo które wprowadziło zamęt i do dnia dzisiejszego jest źródłem wielu konfliktów wśród ludzi na całym świecie. Tym słowem jest ALE.
Tata skończył swoją opowieść spoglądając dzieciom głęboko w oczy. Miał nadzieję, że jej sens dotrze do nich i wkrótce zaowocuje.
– Ale ja wcale nie używam słowa… – zaczął szybko Grześ i urwał nie dokończywszy, gdyż zrozumiał, że właśnie w tym momencie użył owego szatańskiego słowa. Uderzył się otwartą dłonią w czoło i zaczął się śmiać. Zaraz do jego śmiechu przyłączyli się Zuzia i tata. „Może jednak czegoś się z tej historii nauczyli!” – uznał w duchu mężczyzna i przytulił swoje dzieci do piersi.