W ten weekend moje dzieci kilkakrotnie mnie zadziwiły. Zaczęło się od piątkowego turnieju judo. Mój młodszy syn Szymon wziął w nim udział w grupie najmniej zaawansowanej – tak zwanych ogonków. Ich walka, a raczej konkurencja polegała na jak najszybszym zerwaniu ogonka przymocowanego na pupie przeciwnika. Szymon zajął pierwsze miejsce w tej konkurencji i dostał dyplom oraz złoty medal. Osobiście nie przypuszczałem, że mój syn może wygrać w takich zawodach. Być może jest to spowodowane tym, że sam nigdy nie trenowałem żadnej ze sztuk walki. Być może ma to również związek z tym, że osobiście nigdy nie zdobyłem żadnego medalu. A tu nagle czterolatek zdobywa złoty medal w judo. To po prostu przekroczyło moje zdolności umysłowe J.
Kolejny dzień przyniósł jeszcze więcej niespodzianek. Z samego rana postanowiliśmy odkręcić Szymonowi kółka od roweru i obniżyć mu siodełko. Kiedy to zrobiłem, powiedziałem mu, aby usiadł na siodełku i odpychał się nogami od ziemi. Tymczasem Kacper jako dobry brat postanowił zrobić nam przysługę i podprowadzać swojego braciszka. To zajęcie szybko mu się znudziło więc po kilku minutach puścił Szymona samopas… I okazało się, że sobie świetnie radzi. Osobiście nie zdecydowałbym się jeszcze na to aby pozwolić Szymonowi jechać na rowerku samodzielnie. Myślę, że gdyby to ode mnie zależało to cała nauka jazdy zajęłaby nam z tydzień, jeśli nie dłużej. A w ten sposób, za pomocą Kacperka, Szymon nauczył się jeździć na dwóch kółkach w niespełna dwadzieścia minut. Jakież było nasze zdziwienie. A jaka była duma samego Szymona?
Potem kolejne zaskoczenie. Podczas zajęć z nauki pływania, na którą Kacper został zapisany z powodu zbyt wiotkiej postury. Otóż tu spotkało mnie kolejne, równie miłe zaskoczenie. Kacperek radził sobie ze wszystkimi ćwiczeniami wprost wspaniale. Nawet nie przypuszczałem, że mój syn potrafi tak dobrze utrzymywać się na wodzie oraz, że tak dobrze czuje się w wodzie. To był dla mnie szok, gdy zobaczyłem jak pływa na grzbiecie na największym basenie. Radził sobie świetnie.
Czasem wydaje mi się, że my rodzice nie doceniamy swoich dzieci. Być może widzimy w nich te maluszki, które na długość mieściły się na naszych kolanach. Ciągle postrzegamy je jako te małe brzdące, którym na każdym kroku należy podcierać noski i podkładać kanapkę niemal pod nos.
Tymczasem, z każdym dniem nasze dzieci zdobywają coraz więcej doświadczeń. Z każdym dniem stają się mądrzejsze i bardziej zaradne. Z każdym dniem uczą się czegoś nowego.
Czasem ich rozwój jest tak szybki, że nawet my rodzice – osoby, które powinny dziecko znać najlepiej ze wszystkich ludzi na świecie, nie zdajemy sobie sprawy z pełnych możliwości jakie posiada nasze dziecko. Tak właśnie było w moim przypadku.
Myślę, ze należałoby zwrócić większą uwagę na zdolności jaki przejawiają nasze dzieci i przede wszystkim uwierzyć w ich zdolności. Jeśli Ty będziesz wierzyć, Twoje dziecko uwierzy również.
A więc na co czekamy – od dziś postanówmy wspólnie, że będziemy bardziej ufali w zdolności i możliwości naszych dzieci.
Pozdrawiam
Sławomir Żbikowski