Cześć dzieciak. Kłania się wasz ulubiony słoń Trąbal-Bombal. Dziś miałem bardzo dziwny dzień. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze mam siłę, aby wam o tym opowiadać. Ale wypadałoby chyba, zacząć całą opowieść od początku, prawda? No więc zaczynam.
Wszystko zaczęło się wczorajszego wieczora. Po powrocie ze szkoły odrobiłem szybko lekcje. Mój tato Stanisław-Słonisław sprawdził, czy wszystko jest dobrze zrobione, a potem pokiwał głową i rzekł:
– Widzę, że wszystko pięknie odrobiłeś. No to teraz masz cały wieczór dla siebie. Gratuluję.
Tak, miałem cały wieczór dla siebie. „Tylko co ja mam zrobić z tym wolnym czasem?” – zastanawiałem się przez chwilę. W końcu usiadłem przy stoliku, wyjąłem kartkę papieru, wziąłem ołówek i zapisałem plan zajęć na wieczór. Jako pierwsze na liście zapisałem „zbudowanie zamku z klocków”, gdyż od bardzo dawna miałem na to ochotę. Potem dopisałem „namalować wulkan”, bo kilka dni temu mój kumpel Rysio-Gumisio powiedział, że chciałby dostać obraz wulkanu na urodziny, a te są już tuż-tuż. Na trzeciej pozycji umieściłem „przeczytanie najnowszego komiksu <Supersłoń w kosmosie>”. Na liście znalazło się również „sprzątnięcie pokoju” i „umycie zębów”.
Kiedy miałem gotowy plan, zabrałem się za jego realizację. Wyciągnąłem pudło z klockami i rozpocząłem budowę zamku. Najpierw zbudowałem najwyższą wieżę, potem cztery trochę mniejsze, a na końcu zbudowałem mury obronne. Każdy zamek musi mieć mury obronne i to tak grube, aby wytrzymały ostrzał z katapult i armat. Jeszcze nie skończyłem ostatniej baszty gdy usłyszałem głos taty:
– Trąbal! Najwyższa pora, myć się i spać.
Spojrzałem na zegarek. „O rany, ale późno, a ja mam jeszcze tyle do zrobienia”. Dokończyłem zamek, pstryknąłem mu fotkę, aby potem pokazać kolegom w szkole i szybko sprzątnąłem klocki do pudełka. Jak tylko pudło trafiło na swoje miejsce, zabrałem się za malowanie wulkanu. Wyjąłem kartkę papieru, farby i pędzle, przygotowałem wodę w kubeczku i zabrałem się za malowanie. Zanim skończyłem, tata chyba ze trzy razy upominał mnie, że już dawno powinienem być w łóżku. W końcu wulkan był gotowy. „Tylko patrzeć, a zaraz wybuchnie” – pomyślałem. – „Rysio-Gumisio na pewno się ucieszy!”.
Ponownie spojrzałem na zegar. Dochodziła północ, a na mojej liści pozostały jeszcze trzy pozycje. Wyciągnąłem z szuflady komiks i zacząłem go czytać. Byłem może w połowie, gdy moje oczy zrobiły się tak ciężkie, że same się zamykały. Obrazki rozmazywały mi się przed oczyma. Literki zlewały mi się w jedną całość, której nie dało się przeczytać. Ponadto na zegarze, mała wskazówka powoli zbliżała się do trójki. Poddałem się zmęczeniu. Odłożyłem komiks, zrezygnowałem również z kolejnych punktów pozostających na mojej liście, a wiec sprzątania pokoju i mycia zębów. Położyłem się do łóżka tak jak stałem, nawet nie przebierając się w pidżamę.
W nocy nie spałem dobrze. Przez cały czas przekręcałem się z boku na bok. Mylę, że było to spowodowane tym, iż spałem w niewygodnym ubraniu nawet nie umywszy zębów. Ponadto cztery godziny po tym jak przyłożyłem głowę do poduszki, zadzwonił budzik, do mojej sypialni wparował tata i brutalnie mnie obudził. Byłem nieprzytomny ze zmęczenia. Oczy same się zamykały i chciało mi się spać.
I tak było przez calutki dzień. W szkole nie potrafiłem skupić się na zadaniach. Przysypiałem, kiedy pani czytała polecenia, a potem nie wiedziałem co należy robić i tak dalej. Cały dzień był więc jedną wielką katastrofą. A wszystko z powodu niewyspania.
Teraz kiedy siedzę w swoim pokoju i rozmyślam o tym co wydarzyło się wczoraj, dochodzę do wniosku, że nie należało planować tak wielu rzeczy na jeden wieczór. Mogłem te czynności rozłożyć na trzy lub cztery dni i nie byłbym taki zmęczony. Dziś postanowiłem iść spać znacznie wcześniej niż wczoraj. Zaraz po odrobieniu lekcji pobiegłem do łazienki umyć zęby, przebrałem się w pidżamę, a teraz leżę już w łóżku i za chwilę odpłynę w krainę snów.
Dobranoc dzieci. Życzę wam kolorowych snów.
cały dzień był jedną wielką katastrofą.
mój trzyletni synek uwielbia to cytować.
zawsze pyta, czy te opisy są o chłopcu, czy o słoniu, bo słonie mają w zoo inne atrybuty