Bez pracy nie ma kołaczy

Zapraszam na kolejne opowiadanie o przemyśleniach słonia Trąbala-Bombala. Tym razem opowiadanie „Bez pracy nie ma kołaczy” z cyklu „Cytaty Trąbala-Bombala„.
Zapraszam do lektury:

Nie możesz zatrudnić kogoś innego, by zrobił za ciebie twoje pompki.

Jim Rohn

– Jak to jest? Kupiłem buty do biegania, specjalny dres, a nawet zegarek z aplikacją monitorującą postępy w bieganiu, a mimo to nie widzę, żadnych pozytywnych efektów? – stwierdził z przejęciem Rysio-Gumisio. – Myślałem, że minie kilka dni i będę mógł świętować pierwsze zrzucone kilogramy, a tu nic!

– A ile kilometrów masz już przebiegnięte? – zapytałem z troską, gdyż chciałem pomóc swojemu najlepszemu kumplowi w osiągnięciu celu.

– Tak naprawdę jeszcze nie zacząłem biegać. – odparł Rysio-Gumisio i poszedł do domu, zostawiając mnie samego na środku ulicy.

Cześć moi drodzy. To ja wasz ulubiony słoń Trąbal-Bombal Baloniasty. To co wam opowiedziałem na wstępie być może zaskoczyło was równie mocno jak mnie. Ale kiedy tak stałem oniemiały ze zdziwienia, pod domem Rysia, w końcu zrozumiałem, że nie jest on odosobnionym przypadkiem. Wielu z nas chce być wspaniałym sportowcem, pojechać na olimpiadę i zdobyć złoty medal, ale znalezienie twardziela, który od najmłodszych lat będzie wstawał codziennie rano, aby po kilka godzin dziennie trenować, który przez kilkanaście lat nie odpuści sobie ani jednego dnia treningu, który przez cały rok będzie stosował ścisłą i rygorystyczną dietę, odmawiał sobie słodyczy i przekąsek – takiego zwierzęcia nie łatwo znaleźć.

I wcale nie patrzcie na mnie! Ja też do tego wspaniałego grona nie należę. W dzieciństwie, zamiast ćwiczyć, wolałem biegać po łąkach w poszukiwaniu biedronek, albo godzinami wylegiwałem się na hamaku i czytałem komisy o super-słoniu. No i efekt jest jaki jest. Kiedy przebiegam kilometr, to dyszę jak smok i omal nie wypluwam własnych płuc. A i wyglądam jak wyglądam. Może do postury mojego taty Stanisława-Słonisława jeszcze mi trochę brakuje, ale on jest chyba najgrubszym słoniem w całej Afryce. Jednak moją mamę Kachnę-Grubachnę już dawno przerosłem zarówno wszerz jak i wzwyż!

W przeciwieństwie jednak do mojego kumpla Rysia-Gumisia, nie oczekuję, że efekty pojawią się jak za skinieniem magicznej różdżki. Jak mawia mój tata: „Nic dobrego w życiu nie pojawia się bez wysiłku!” Wie o tym nawet moja najmłodsza siostrzyczka Marysia-Pięknisia, która od dwóch lat śpiewa w chórze i już dawno nauczyła się, że jeśli nie będzie wystarczająco dużo ćwiczyła zarówno na próbach jak i w domu, to ani słów, ani melodii nie uda jej się zapamiętać. Od razu też widzi czy ich dyrygent słowik Moniuszko-Na uszko jest z niej zadowolony, czy nie. I kiedy w soje próby włoży naprawdę dużo wysiłku i wraz z przyjaciółmi z chóru zaśpiewa cudowny utwór, wtedy czyje niesamowitą radość i dumę.

Zastanawiam się wobec tego, co powinienem powiedzieć Rysiowi-Gumisiowi? Wiecie, z jednej strony to mój kumpel i nie chciałbym go urazić mówiąc mu: „stary, ogarnij się i weź w końcu do roboty! Twoje buty same nie zrzucą za ciebie kilogramów, dresik nie wytrenuje mięśni, a aplikacja nie poprawi kondycji!” Z drugiej jednak strony, jako najlepszemu przyjacielowi, powinienem powiedzieć prawdę, że „bez pracy nie ma kołaczy”, a „bez biegania nie ma świętowania”. Skoro Marysia-Pięknisia pojęła tę lekcję mając zaledwie siedem lat, to mój kumpel tym bardziej powinien to pojąć będąc prawie dorosłym niedźwiedziem.

Jest tylko jeden problem, bo czasem zastanawiam się, czy z wiekiem aby na pewno stajemy się coraz mądrzejsi?

Pozdrawiam,

Trąbal-Bombal Baloniasty.

Zapraszam do lektury innych opowiadań Trąbala-Bombala.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *