Na długi majowy weekend czekałem z wytęsknieniem i choć pogoda nie była rewelacyjna swój plan zrealizowałem, a przy okazji osiągnąłem znaczący sukces i sporo się nauczyłem.

Wielokrotnie zdarzają się sytuacje, w których mój syn (10 lat) narzeka, że „nienawidzi szkoły”. Zdarza mu się to zwłaszcza rano, kiedy jest niewyspany, a trzeba się ubrać i wyjść z domu. Poniekąd trochę go rozumiem, jednak spiesząc się do wyjścia i słysząc takie narzekania często tracę cierpliwość.

Zauważyłem, że tłumaczenie mu, iż szkoła jest mu potrzebna, że bez niej jedynym sposobem zarabiania pieniędzy będzie ciężka praca, nie przynosi efektów. No bo co znaczą słowa „ciężka praca”, dla chłopaka, którego najpoważniejszym z obowiązków domowych, poza odrabianiem lekcji, jest sprzątnięcie własnego pokoju?

W ten weekend postanowiłem pokazać mu co one oznaczają w praktyce. W piątek rano (około 7.30) wstaliśmy z łóżek, zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy na działkę.

Po zimie było tam sporo do roboty. Zaraz po przyjechaniu na miejsce, przebraliśmy się w ubrania robocze i zabraliśmy do pracy. Poranek był mroźny, ale wnet się rozgrzaliśmy. Zaczęliśmy od pocięcia dwóch drzew, które przewróciły się podczas zimowych wichur. Kacper trzymał pnie, które ja ciąłem, a potem ładował je do worków (w domu się je porąbie i będzie czym palić w zimie).

Potem posadziliśmy cztery wierzby, których sadzonki przywieźliśmy z domu, tu także Kacper sporo mi pomagał.

Potem rozpaliliśmy ognisko. On zajął się jego doglądaniem, przynosił chrust, dokładał, piekł kiełbaski dla siebie i dla mnie, a nawet grabił liście, aby je potem spalić. W tym czasie ja zabrałem się za koszenie.

Może ktoś powiedzieć, że doglądanie ognia to żadna praca, ja jednak wiem swoje. Wielokrotnie wykonywałem tę część pracy sam i wiem ile trzeba się nachodzić po patyki, ile nagrabić, ile nadźwigać, aby ogień palił się przez kilka godzin i ani na moment nie przygasł.

Jadąc na działkę byłem pełen obaw, czy przypadkiem nie dojdzie miedzy nami do jakiejś kłótni, gdy będę się starał nakłaniać go do pracy. Jego postawa był dla mnie wielkim pozytywnym zaskoczeniem. Mój syn wykonywał wszystkie prace bez najmniejszego nawet słowa sprzeciwu, bez żadnego marudzenia. Najbardziej jednak zaskoczył mnie w drodze powrotnej. Z kieszeni kurtki wyjął swój podręczny długopis i mały skrawek papieru. Na jednej stronie coś sobie rysował, a potem na odwrocie napisał: „TO BYŁ EXTRA DZIEŃ 02.05.2014”.

Tak!… Dla mnie to także byłe ekstra dzień. Spędziłem go razem ze swoim synem. To był czas, który spędziliśmy tylko we dwóch. Mieliśmy możliwość pogadać jak ojciec z synem, lub nawet jak kumpel z kumplem. I chyba właśnie to zaprocentowało. Chyba obydwaj potrzebowaliśmy pobyć trochę razem, bez mamy, bez młodszego brata. Tylko on i ja.

Każdemu ojcu gorąco polecam, aby przeznaczył przynajmniej jeden dzień, po to aby w całości spędzić go ze swoim dzieckiem. Nie ważne czy wybierzecie się do kina, do lasu, na przejażdżkę rowerem, czy będziecie ciężko pracowali jak my, ważne abyście byli razem. Budowanie relacji z dzieckiem to ważne zadanie.

Nie czekaj, aż będzie zbyt późno.

Pozdrawiam,

Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *