Rafa koralowa jest miejscem tętniącym życiem i bardzo kolorowym. Kiedy ktoś dociera tu po raz pierwszy, jest nią zauroczony i często z wrażenia aż odbiera mu mowę. Tak było także z konikiem morskim Patatajem. Wychowany od urodzenia na morskiej pustyni, nigdy nie widział rafy koralowej. Teraz, kiedy dorósł i postanowił zwiedzić okolicę, trafił do jednej z nich i po prostu się w niej zakochał. Ten ruch, ta różnorodność barw, po prostu go oszołomiły. Jeszcze nigdy nie widział tak kolorowych ryb, tak cudownych koralowców i ukwiałów. Jeszcze nigdy nie widział, tak wielu mieszkańców oceanu skupionych na tak niewielkim fragmencie morskiego dna. Tak bardzo spodobało mu się to miejsce, że postanowił tu zamieszkać.
Od tamtej chwili minęło już kilka lat. Patataj poznał wielu mieszkańców rafy, poznał okolicę i oswoił się już z całym panującym tam rozgardiaszem. I teraz kochał to miejsce jeszcze bardziej, gdyż zdobył tu wielu przyjaciół. Jednak najlepszymi przyjaciółmi Patataja były ośmiornica Madzia i rybka Czerwonobrzusia. To one najczęściej towarzyszyły mu we wspólnych wyprawach. To z nimi najchętniej przeżywał ciekawe przygody. To im zwierzał się ze swych sekretów i to one najczęściej powierzały mu swoje sekrety.
Pewnego razu ich rafa znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie. W okolicy pojawiła się wielka i żarłoczna barakuda. Siała postrach wśród okolicznych ryb i wszystkich mieszkańców rafy. Nikt nie był już bezpieczny, toteż mieszkańcy rafy coraz częściej wcale nie wypływali ze swoich domów, a niektórzy zdecydowali się przeprowadzić do innych raf.
Barakuda ta była bardzo długa, przez co przypominała wyglądem morskiego węża. W dodatku miała bardzo ostre zębiska i postanowiła, że przejmie rządy nad całą rafą. Ogłosiła się królową rafy i rozkazała aby każdego dnia przynosić jej świeże rybki do zjedzenia.
Nikomu się to nie podobało. Wszyscy bali się jednak przeciwstawić złej i żarłocznej barakudzie. Z dnia na dzień rafa przestawała być kolorowa. Przestawała być tętniącym życiem rajem na dnie oceanu. Stawała się szara i powoli obumierała.
Mieszkańcom się to nie podobało. Postanowili zrobić coś, co mogłoby uratować ich rafę. Zwłaszcza rybka Czerwonobrzusia, bardzo nalegała, aby spróbować coś zrobić. Poprosiła więc o pomoc Patataja.
– Ty bardzo szybko pływasz. Prawdopodobnie jesteś najszybszym zwierzęciem na tej rafie. Mógłbyś więc wymknąć się i sprowadzić jakąś pomoc.
– Tak, na pewno uda ci się tego dokonać. – zachęcała przyjaciela ośmiorniczka Madzia. – W tobie, nasza ostatnia nadzieja.
I tak Patataj wyruszył na poszukiwanie pomocy. Wymknął się z samego rana, o wschodzie słońca. Wiedział, że Barakuda widzi najsłabiej o tej porze dnia. Poza tym właśnie o wschodzie słońca ucinała sobie zazwyczaj drzemkę. Tym bardziej podejrzewał, że uda mu się wymknąć niepostrzeżenie.
Kiedy opuścił swoją małą grotę, popłynął bardzo szybko na wschód, tak aby promienie słońca oślepiały ścigającą go Barakudę. Ta na szczęście wcale go nie goniła.
Płynął bardzo szybko, przez ponad godzinę. Dopiero po dłuższym czasie, zwolnił odrobinę, odwrócił się i przez chwilę obserwował, czy nikt go nie śledzi. Kiedy uznał, ze nikt za nim nie podążał, zmienił kierunek i ruszył w kierunku morskiej pustyni. W końcu dotarł w swoje rodzinne strony.
„Tutaj na pewno znajdę kogoś, kto zechce nam pomóc” – pomyślał Patataj i zaczął rozglądać się po okolicy. Zastanawiał się, dokąd popłynąć. Może na stare pustynne ranczo na którym się urodził, a może do swojej starej szkoły, gdzie mieszkało wielu jego dawnych znajomych.
W wybrał ranczo. Przez jakiś czas płynął na południe. W końcu dopłynął do wielkiej czerwonej skały. Teraz wiedział już dokładnie gdzie jest. Tę skałę znał bardzo dobrze ze swoich dziecięcych wypraw i zabaw z kolegami. Za skałą skręcił w prawo i już kilka minut później dotarł na miejsce.
Stare ranczo prawie wcale się nie zmieniło. Ta sama stara chata, ta sama stodoła i ta sama stajnia dla morskich koników. Dawno nie był w domu i zastanawiał się jak zostanie tu powitany. Podpłynął do stajni. Zatrzymał się na chwilę tuż przed wejściem. Zamyślił się na moment, a potem pchnął drzwi i wszedł do środka.
Początkowo wzruszył się widokiem starych kątów, których od tak dawna nie widział. Jeszcze bardziej wzruszył się gdy ujrzał swoją mamę i siostrę Lulu. One również nie mogły uwierzyć, że znowu go oglądają. I wtedy Patataja dostrzegł jego Tata. Był największym i najsilniejszym konikiem morskim w całej okolicy. Teraz, mimo, że wyglądał znacznie starzej niż w dniu gdy się rozstali, nadal był wielki i wyglądał na bardzo silnego.
– A więc wróciłeś do domu? – zapytał Patataja ojciec. – Myśleliśmy, że już nigdy cię nie zobaczymy.
– Bardzo za wami tęskniłem. Od dawna miałem zamiar was odwiedzić, jednak ciągle miałem jakieś sprawy na głowie.
– Najważniejsze, że jesteś znowu z nami. – Powiedziała Mama i uściskała swojego synka. – Tak bardzo za tobą tęskniliśmy. Do uścisków dołączyła się także Lulu, a potem Tata.
Mama zaraz zabrała się za przygotowanie ulubionego posiłku Patataja. Kilka minut później cała rodzina usiadła do stołu, aby wspólnie zjeść obiad. Patataj dawno nie jadł niczego tak dobrego, więc delektował się wyśmienitymi potrawami swojej Mamy. Wspominał chwile, gdy każdego dnia jadał takie pyszności. Z zamyślenia wyrwał go w końcu głos Taty.
– To co cię do nas sprowadza?
– Och to długa historia Tato… – i wtedy Patataj opowiedział im całą swoją historię, o rafie koralowej, o swoich przyjaciołach, o Barakudzie i zagrożeniu dla wszystkich mieszkańców rafy. Opowiedział o tym, że wymknął się z rafy, aby sprowadzić pomoc. Opowiedział, o tym, że nie wiedząc dokąd popłynąć po pomoc, pomyślał o swoim Tacie. – To jak, pomożesz nam Tato? Mnie i moim przyjaciołom z rafy?
– Oczywiście, że wam pomogę – powiedział Tata – Ale najpierw musimy się zdrzemnąć, odzyskać siły i obmyślić plan działania.
Następnego dnia z samego rana, Patataj i jego Tata wyruszyli w kierunku opanowanej przez wredną barakudę, rafy koralowej. Płynęli szybko, jednak nie zdołali dotrzeć na miejsce przed nocą. Skryli się więc w niewielkiej skalnej jamie. Zanim zasnęli, długo ze sobą rozmawiali. Wspominali chwile, gdy wspólnie brykali po preriach i pustyniach, gdy urządzali sobie ciekawe wycieczki. A kiedy już się nagadali, życzyli sobie kolorowych snów i zasnęli.
Rano, zjedli śniadanie, które naszykowała im na drogę Mama. A potem ustalili jaki mają plan. Plan ten przewidywał, że po powrocie, Patataj zwabi Barakudę do Skały – Labiryntu. A gdy Barakuda tam wpłynie Tata zatka wielkim głazem główne wyjście i uwiężą Barakudę w wielkiej plątaninie korytarzy.
Tak też zrobili. Tata ukrył się w pobliżu Skały – Labiryntu, gdzie miał zaczekać, aż pojawi się Patataj i Barakuda. Natomiast Patataj popłynął dalej do swojej rafy. Kiedy tam dotarł, ujrzał miejsce, które w niczym nie przypominało tej pięknej, kolorowej i tętniącej życiem rafy, którą zachwycił się gdy dotarł do niej po raz pierwszy. Teraz rafa była szara i zaniedbana. Ruch panował tu bardzo niewielki, gdyż wszyscy mieszkańcy bali się wychodzić z własnych domów.
Patataj, od razu popłynął do pałacu, w którym urzędowała Barakuda i bez najmniejszej oznaki strachu, wykrzyknął w jej kierunku:
– Złap mnie ty pokrako, jeśli potrafisz!
Barakuda była wściekła. Nigdy jeszcze nie zdarzyło jej się, aby ktoś sobie z niej bezkarnie kpił. Chciała czym prędzej dopaść tego zuchwalca i zjeść go natychmiast, aby pokazać wszystkim, że nie należy sobie z niej żartować. Ruszyła więc w pościg za uciekającym co sił konikiem morskim.
Całe szczęście Patataj, był jednym z najszybszych koników w całym oceanie i jednym z najszybszych zwierząt w okolicy. Do tego znał dobrze rafę i wiedział jaką drogę wybrać, aby sobie ułatwić ucieczkę, a utrudnić pościg Barakudzie.
W końcu dotarli do skały zwanej Skałą – Labiryntem. Dawno, dawno temu wypływającą z wulkanu lawa wpadała do oceanu i zastygała w tak szybkim tempie, że w jej wnętrzu utworzyły się całe labirynty splątanych korytarzy. Rzadko kto znał je na tyle dobrze aby po wpłynięciu do nich odnaleźć drogę powrotną, zwłaszcza, że wyjście było tylko jedno. Tak naprawdę, labirynt ten znały dobrze tylko trzy zwierzątka, które spędziły wiele godzin, aby je poznać i dokładnie zbadać. Zwierzętami tymi były: ośmiornica Madzia, rybka Czerwonobrzusia i nasz przyjaciel konik morski Patataj.
Patataj bez strachu wpłynął więc do labiryntu. Barakuda, która nigdy wcześniej nie widziała Skały – Labiryntu, wpłynęła za nim. Patataj po wpłynięciu do jaskini popłynął prosto, a potem skręcił w najszerszy korytarz na prawo. Wiedział, ze musi przez jakiś czas pozostać w zasięgu wzroku Barakudy, tak aby wpłynęła ona jak najdalej w głąb labiryntu. Konik płynął najpierw w górę, potem skręcił w lewo i wybrał tunel opadający gwałtownie w dół. Następnie odbił w prawo i znowu popłynął w górę. Kiedy dotarł do zwężenia, dał ostry skręt w lewo i kilka ruchów płetwą dalej wybrał tunel opadający delikatnie w dół. Potem po dotarciu do dużej komnaty, wybrał trzeci od lewej korytarz, który był bardo długim tunelem kilkakrotnie skręcającym to w jedną to w drugą stronę. Kila razy płynął nim w dół, a kilka razy w górę. Jednak przez cały czas płynął prosto nigdzie nie skręcając i nie wpływając do żadnego z bocznych korytarzy. Tunel doprowadził go w końcu do komnaty, znajdującej się przy głównym wyjściu z groty. Czym prędzej wypłynął na zewnątrz, a wtedy jego Tata, zatarasował wylot wielkim głazem. W ten sposób barakuda została uwięziona. Wszyscy mieszkańcy rafy wypłynęli ze swoich domków, aby wiwatować na cześć Patataja i jego Taty. Wszyscy im dziękowali i świętowali przez kilka najbliższych dni. Wystarczył tydzień, aby przywrócić rafie jej dawną świetność. Znów była kolorowa, znów tętniła życiem i znów zachwycała, nie tylko Patataja, ale również jego Tatę i wszystkich przepływających w okolicy oceanicznych wędrowców.