„Była sobie pewna inteligentna młoda kobieta, która szukała odpowiedzi na pytanie: jak być dobrą matką.
Chciała poznać praktyczne, konkretne metody. Wiedziała, że opowie jej o nich tylko ktoś, kto rzeczywiście stosuje je w życiu.
Gdy była w ciąży, przeprowadziła na ten temat rozmowę z mężem. Wkrótce mieli sami wychowywać swoje maleństwo, a przecież nikt nie nauczył ich, jak powinni to robić.
Młoda kobieta postanowiła zatem wypytać inne matki, w jaki sposób radzą sobie z wychowywaniem dzieci.
W ciągu kilku miesięcy przeprowadziła wiele rozmów – z matkami młodymi i starymi, z tradycyjnymi gospodyniami domowymi i kobietami pracującymi poza domem; z wielodzietnymi i takimi, które mają tylko jedno dziecko; z samotnymi matkami, z matkami, które traktują macierzyństwo zbyt poważnie oraz z takimi, które nigdy nie straciły poczucia humoru – także w kwestii wychowywania dzieci.
Zaczęła dostrzegać, jak wiele istnieje sposobów wychowywania dzieci.
Zauważyła, z jaką miłością matki opowiadają o swoich dzieciach i jak bardzo chcą je wychować na dobrych ludzi.
Często jednak dostrzegała też to, czego inni nie chcieli zobaczyć – skutki złego wychowania: nieposłuszeństwo i obojętność w oczach dzieci oraz smutek i bezradność w oczach rodziców. Wiele z tych rzeczy bardzo ją przygnębiło.
Ale wiedziała, że nie zawsze tak być musi.
Spostrzegła też, zarówno u rodziców, jak i u dzieci, że dobre metody wychowawcze owocują spokojem i radością w domu.
Postanowiła nauczyć się, jak to osiągnąć.
Widziała wiele kobiet sprawiających wrażenie „twardych” matek – takich, które wymagają od dzieci przestrzegania surowej dyscypliny.
Ponieważ były takie stanowcze i konserwatywne, wiele przyjaciółek uznawało je za bardzo dobre wychowawczynie. Dzieci miały jednak odmienne zdanie.
Patrząc na „twarde” matki, młoda kobieta zadawała im pytanie, jak by najtrafniej określiły same siebie.
Odpowiedzi niewiele różniły się od siebie:
– Jestem tradycjonalistką – mówiły równocześnie.
– Jestem staromodna. Jestem konserwatywna.
W ich słowach słychać było dumę i pragnienie, żeby dzieci były przede wszystkim grzeczne.
Nasza bohaterka poznała również wiele „miękkich” matek, które sprawiały wrażenia, że nade wszystko dbają o uczucia dzieci. Uchodziły za wyrozumiałe i uczuciowe, więc wielu ludzi uważało je za dobre matki.
Jednak ich dzieci miały czasami odmienne zdanie na ten temat.
W rozmowie z „miękkimi” matkami młoda kobieta zadawała to samo pytanie:
– Za jaką matkę się uważasz?
– Jestem nowoczesna – słyszała w odpowiedzi.
– Jestem wyrozumiała. Jestem oparciem dla dziecka.
W ich głosach słychać było dumę i pragnienie, żeby dziecko miało przede wszystkim szacunek do samego siebie.
To także ją zaniepokoiło.
Wyglądało na to, że większość matek dba albo o dobre zachowanie dziecka, albo o jego szacunek do samego siebie. Albo jedno, albo drugie.
O matkach, które dbały głównie o dyscyplinę, dzieci często mówiły – „despotyczna”, a o tych, które stawiały na szacunek dziecka do samego siebie – „luzacka”.
Zdaniem młodej kobiety, każda z tych postaw – i „despotyczna” i „luzacka” – była częściowo słuszna. Wiedziała, że każda z matek chce jak najlepiej, a wszystko zależy od tego, co dla niej samej jest najważniejsze. – Ale przecież – myślała – przyjmowanie tylko jednej z tych postaw, to bycie matką zaledwie w połowie.
Nadal rozmawiała z kobietami – czasami nawet z innych miast – ale nie znajdowała satysfakcjonującej odpowiedzi. Z poszukiwań wracała do domu zmęczona i zniechęcona.
– Naprawdę wzorowa matka – mówiła do męża – wie, jak dać wszystko, co w świecie najlepsze. Jak uczyć dziecko, żeby lubiło samo siebie, jak sprawić, żeby było grzeczne.
A co najważniejsze: wie, jak cieszyć się wychowywaniem dziecka.
Przyszła mama w rozmowach z ludźmi coraz częściej słyszała o pewnej aktywnej i ciekawej świata kobiecie. Mimo podeszłego wieku wciąż potrafiła cieszyć się życiem. Zawsze na wszystko znajdowała czas.
Naszą bohaterkę najbardziej zainteresowało jednak to, że starsza pani z tych opowieści była także Wzorową Matką, a przy tym miała niewiarygodnie proste i skuteczne metody wychowawcze.
Słyszała, że Wzorowa Matka bez większego wysiłku wychowała trzy córki. Każda z nich była grzecznym dzieckiem i wszystkie wyrosły na szczęśliwe kobiety. Teraz każda z nich miała swoje dzieci. Stosowały one te same metody wychowawcze, co matka i również odnosiły sukcesy.
Młoda kobieta zastanawiała się, czy to wszystko może być prawdą. Gdyby rzeczywiście tak było, chętnie poznałaby sekrety Wzorowej Matki.
W książce telefonicznej znalazła jej numer i zadzwoniła.
– Słyszałam, że zna pani bardzo proste i skuteczne metody wychowawcze – powiedziała. – Może mogłabym wpaść do pani i porozmawiać na ten temat?
– Oczywiście – odparła Matka. – Pani mi pochlebia. Z przyjemnością spotkam się z panią o dowolnej porze.” …
Chcesz wiedzieć, jakie są sekrety Wzorowej Matki i czy przekaże je młodej kobiecie? Jeśli tak to zachęcam do przeczytania książki Spencera Johnsona pod tytułem „Jednominutowa Matka”.
Ja mimo, że matką nie jestem, sięgnąłem po lekturę tej książki i przeczytałem ją z zapartym tchem. Nie będę zdradzał wszystkich sekretów, jednak mogę zapewnić, że metody wychowawcze opisane w tej książce są tak proste, iż trudno wręcz uwierzyć, że mogą być aż tak skuteczne. Mogę również szczerze powiedzieć, że działają i to już po tygodniu ich stosowania. Polecam.
PS. Dla osób zainteresowanych zakupem książki podaję lin do księgarni internetowej: „Jednominutowa matka„