Był już stary i siwy. Chodził o lasce, lekko przygarbiony. Wiedział, że jego godziny są już policzone. Mimo to nadal był radosny, pełen pogody ducha i wigoru. Poniekąd wiele się za jego życia wydarzyło. Wiele się działo. Wiele spraw się rozpoczęło i równie wiele zakończyło. Był świadkiem wojen i rebelii, wspaniałych, wręcz przełomowych odkryć naukowych. Miał do czynienia z władcami, prezydentami, premierami, ze zwykłymi ludźmi, z dziećmi i z dorosłymi. Na jego cześć wiwatowały miliony ludzi na całym świecie. Teraz miliony ludzi żegnały go wiwatując z radością na cześć jego następcy. Miliony ludzi chwaliły go za to, że był dobry, że przynosił im szczęście i poprawę bytu. Miliony z kolei narzekały, że stał się przyczyną ich upadku, finansowego fiaska, lub innej katastrofy. Przez jednych był chwalony, przez innych przeklinany. Jedni chcieli aby trwał nadal i pokładali nadzieję w jego następcy, a inni chcieli, żeby odszedł jak najszybciej i również mieli nadzieje, że jego następca okaże się lepszy.
On sam wspominał z rozrzewnieniem chwilę gdy jako niemowlę przyszedł na świat. Dookoła panował zgiełk i harmider. Wszyscy wiwatowali, śpiewali, krzyczeli, składali sobie życzenia, całowali się, śmiali i cieszyli z jego nadejścia. Niebo rozświetlały miliardy kolorowych, cudownie wspaniałych rozbłysków – fajerwerków. „Co to była za chwila? – wszyscy na mnie czekali i cieszyli się, że jestem”.
Potem wszystko wróciło do normy. Pierwszy dzień i pierwsze problemy, a z każdym następnym, problemów przybywało. Musiał szybko dojrzeć i szybko dorosnąć, aby sprostać im wszystkim. A problemów było bez liku: katastrofy lotnicze, wybuchy wulkanów, powodzie i wiele, wiele innych.
A czas leciał bezustannie. Godzina za godziną, dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Postarzał się bardzo szybko i nim się obejrzał nastały Święta Bożego Narodzenia. Wtedy poczuł, że jego kres jest już bliski. Te życzenia, składane sobie nawzajem przez ludzi, podczas wigilijnych kolacji, te kartki pocztowe, te e-maile i sms-y, uświadomiły mu, jak bardzo się postarzał i jak niewiele czasu mu zostało.
Chciał zrobić cos dobrego, chciał odejść w świetle chwały i w blasku reflektorów, jednak niewiele mógł zdziałać. Niewiele zależało już od niego. Jeszcze tylko postraszył ludzi prawdziwą zimą zsyłając mróz i śnieg i to wszystko co mógł zrobić na zakończenie.
Rok 2010 może nie był przełomowym rokiem dla ludzkości, jednak dla mnie był on Rokiem wspaniałym. Rokiem postępu, rokiem miłości, rokiem spędzonym z moimi bliskimi (żoną, dziećmi i resztą rodziny). Rokiem bez chorób i nieszczęść. Jestem wdzięczny za to, iż mogłem go przeżyć, że mogłem go doświadczać.
Dziękuję, za ten rok, za ludzi, z którymi przyszło mi się spotykać, z którymi się kontaktowałem, z którymi współpracowałem. Dziękuję za pomoc i inspirację. Dziękuję za okazaną mi życzliwość i zrozumienie. Dziękuję, że jesteście.
Dziękuję ci staruszku Roku 2010!
W nowym 2011 Roku, życzę Wam wszystkim, wielu chwil radości, wielu sukcesów, oraz spełnienia wszelkich marzeń. Szczęśliwego Nowego Roku!