Witam.

W związku z dzisiejszym (zacząłem pisać ten tekst 28 listopada) świętem – czyli moimi urodzinami (choć nie powiem dokładnie którymi :)), mam dla Was prezenty. Otóż w dziale „Do pobrania” zamieszczam kilka kolejnych gier-puzzli o tematyce świąt Bożego Narodzenia.

Oto bezpośredni link do tych gier: puzzle

Drugim prezentem jest bajka mojego autorstwa (jest to kontynuacja wątku o krasnoludkach) – opowiedziałem historyjkę o krasnoludku swoim dzieciom i bardzo im przypadła do gustu. Zmodyfikowałem ją nieco i dziś przed snem opowiedziałem im coś w tym stylu:

Krasnoludek 01

Za górami, za lasami, za dolinami, w przedziwnej krainie Słoneczko wychyliło nos z pod kołdry. Otworzyło jedno oko, następnie drugie. Nie zdawało mu się – naprawdę słyszał głos swojej Mamy.

Mama wołała je na przepyszne śniadanko. Słoneczko umyło buzię, ząbki, ubrało się i zeszło na śniadanie. Gdy ujrzało mamę obdarzyło ją prześlicznym uśmiechem, który na co dzień potrafi rozpuszczać lodowce Antarktydy, a następnie radosnym głosem powiedziało:

– Dzień dobry Mamusiu.

– Cześć synku. Jak Ci się spało? Czy miałeś kolorowe sny?

– Tak. I chętnie pospałbym jeszcze dłużej, aby śnić dalej.

– Domyślam się skarbie. Jednak już pora abyś zaczął na nowo przyświecać i rozgrzewać pola, łąki, lasy, wioski i miasta.

– Wiem Mamo – powiedziało Słoneczko – Wiem. Nie musisz mi przypominać. Kocham to zajęcie tak samo jak Ciebie Mamo.

Powiedziawszy to, Słoneczko dokończyło szybko śniadanko, zapakowało kilka owoców na później i gotowe było do wyruszenia w drogę. Przed odlotem założyło jeszcze pelerynkę ze śnieżnie białych obłoczków, dało mamie buziaka na do widzenia i odfrunęło.

W tym samym czasie na Ziemi, w pobliskim lesie wzeszło Słonko i rozpoczął się dzień. Na błękitnym niebie, oprócz Słonka znajdowały się nieliczne obłoczki i wszystko wskazywało na to, iż będzie to przepiękny letni dzień. Nasz bohater, Krasnoludek wyszedł ze swego domku znajdującego się w nóżce dorodnego grzybka-Podgrzybka, usiadł w fotelu wykonanym z łupiny orzeszka, następnie wyjął z kieszonki swojego czerwono-granatowego płaszczyka fajeczkę, nabił ją tytoniem i zaczął pykać. To zajęcie od bardzo dawna wprawiało go w nastrój zadumy, porównywalny z czymś co w dzisiejszych czasach ludzie nazywają medytacją. W tych chwilach Krasnoludek „myślał o niczym” i dzięki temu oczyszczał swój umysł ze wszystkich negatywnych myśli.

Krasnoludek nauczył się tej metody od swojego taty, ten nauczył się jej od swojego i tak dalej. Jednym słowem lud krasnoludków znał ją od wieków i przekazywał ją z pokolenia na pokolenie, aż do dziś. To właśnie dzięki tej metodzie Krasne Ludki uważane są za wiecznie zadowolone z życia i każdej mijającej chwili. To dzięki niej zawsze się uśmiechają i tak chętnie pomagają innym istotom (czy to ludziom, czy zwierzętom, czy też innym leśnym skrzatom, czy duszkom).

Wypaliwszy swą fajeczkę, Krasnoludek schował ją do kieszonki płaszcza i wyruszył na codzienną przechadzkę w poszukiwaniu przygód, do których był po prostu stworzony.

Przygody te nie były „wielkimi przygodami”, raczej małymi „przygódkami”. Jednak Krasnoludek bardzo lubił te swoje „małe przygódki”, podczas których chętnie pomagał każdemu, kto tej pomocy potrzebował. A to napotkał stonogę, której poplątały się nóżki i swoimi zwinnymi rączkami pomógł się jej rozplątać, a to z kolei natknął się na ptaszka, który wypadł z gniazdka i należało mu pomóc do niego powrócić. Być może nie były to czyny „wielkie”, jednak Krasnoludek cieszył się każdym, nawet najmniejszym dobrym uczynkiem jaki udało mu się zrobić – były to jego małe sukcesy, które składały się na Wielki Życiowy Sukces.

Okoliczne zwierzęta, bardzo lubiły Krasnoludka, gdyż wiedziały, że jest przyjazny, i chętnie każdemu pomoże w potrzebie. W miarę swoich możliwości one również pomagały sobie na wzajem. Pomagały także Krasnoludkowi. W ten sposób wszyscy w okolicy żyli w szczęściu i wszystkim dobrze się powodziło.

Czasem jednak słodką sielankę zakłócało pojawienie się człowieka, lub kilku ludzi. Najgorsze były jednak sytuacje gdy wraz z człowiekiem do lasu przychodził pies. Pies jak to pies – ma czujny węch i potrafi wytropić różne zwierzęta, ale co gorsze potrafi wytropić także krasnoludka.

Dzień był piękny. Dzieci ze względu na trwające wakacje, nudziły się w domach, więc urządzały sobie wycieczki do pobliskiego lasku. I właśnie tego dnia w lasku pojawiło się troje dzieci wraz ze wścibskim psem. Pies od razu wyczuł Krasnoludka i poszedł jego tropem. Być może nie zdawał sobie sprawy z tego, kogo tropi, gdyż spotkanie krasnoludka nie jest zbyt częstym wydarzeniem. W każdym razie Pies nie spieszył się zbytnio i robił dużo hałasu. Dzięki temu Krasnoludek odpowiednio wcześnie zorientował się, że ktoś podąża jego tropem i zdążył się ukryć wśród korzeni rozległego dębu. Pies gdy dotarł pod drzewo, zaczął co sił w łapach kopać, próbując dokopać się do naszego maleńkiego bohatera. Kopiąc szczekał i warczał bardzo głośno. Mimo, to Krasnoludek cierpliwie zaczekał, aż pies znudzi się tą zabawą i sobie pójdzie. I po kilkudziesięciu minutach tak właśnie się stało. Pies sobie poszedł, zostawiając Krasnoludka wśród częściowo rozkopanych korzeni wielkiego dębu. Krasnoludek cieszył się właśnie tą wspaniałą chwilą i faktem, że wszystko skończyło się szczęśliwie, gdy nagle zauważył iż coś ruszało się wśród pobliskiej kępy krzaków.

Kto inny zapewne uciekłby, lub skryłby się gdzieś za drzewem, jednak nie nasz dzielny Krasnoludek. On bardzo lubił przygody, więc czym prędzej ruszył w kierunku kępy krzaków, aby zbadać co się tak ruszało. Gdy dotarł już na wyciągnięcie ręki do krzaka, odchylił najgęstszą gałązkę i…

…I ujrzał rudą kitkę, następnie dostrzegł rude, szpiczaste uszka, następnie ruchliwy nosek i parę małych, czarnych oczu. Gdy gałąź odchylona została bardziej, ujrzał wiewiórkę Rudą Kitkę w całej okazałości.

Ruda Kitka przestraszyła się w pierwszej chwili, skradającego się nieproszonego gościa, jednak, gdy dostrzegła, kto nim jest, zaraz się uśmiechnęła i powiedziała:

– Całe szczęście, że to tylko Ty Krasnoludku. Cieszę się, że to nie dzieci, a tym bardziej, że to nie ten wściekły pies. Właśnie niosłam do swojej dziupli orzeszek, gdy usłyszałam, że tuż pode mną ujada to psisko. Byłam tak przestraszona, że aż upuściłam mój orzeszek. Teraz staram się go ponownie odnaleźć. Czy mógłbyś pomóc mi w poszukiwaniach?

– Oczywiście przyjaciółko. – Powiedział Krasnoludek i zaraz zabrał się za przeczesywanie okolicy w poszukiwaniu orzeszka.

Obydwoje długo szukali i gdy już go znaleźli zrobiło się późne popołudnie. Wdzięczna wiewiórka zaprosiła więc Krasnoludka na drobny poczęstunek do swojej dziupli. Krasnoludek zjadł połowę podarowanego mu przez wiewiórkę orzeszka, a wiewiórka schrupała kilka żołędzi. Podczas posiłku opowiadali sobie ciekawe historyjki, dzięki którym obydwoje wprawili się w bardzo radosny nastrój. Gdy się rozstawali Słoneczko skradało się już ku zachodowi.

Krasnoludek szedł w kierunku swojego grzybowego domku chcąc dotrzeć na miejsce zanim zrobi się ciemno. W pewnym momencie, wychodząc z za szerokiego lipowego pnia, ponownie ujrzał jakieś poruszenie w pobliskich zaroślach. I ponownie, bez wahania podszedł bliżej, aby zobaczyć co się tam dzieje. Gdy podszedł bliżej pomyślał, że to znowu Ruda Kitka, jednak przyjrzawszy się dokładniej zaczął dostrzegać pewne różnice w wyglądzie zauważonego zwierzęcia i swojej przyjaciółki Rudej Kitki. To zwierzę, było większe, jego ogon, mimo, że również puchaty i rudy, był znacznie dłuższy i zakończony biało czarnymi kłakami. Ponadto pyszczek zwierzęcia był znacznie bardziej wydłużony. Krasnoludek już wiedział z kim ma do czynienia, więc bez ogródek zapytał:

– Czy coś się stało Pietrku?

Lisek Pietrek zaskoczony i uradowany widokiem Krasnoludka zaczął szybko mówić:

-Witaj drogi Krasnoludku. Szczęśliwa gwiazdka mi Cię zesłała. Wpadłem w sidła zastawione przez człowieka i nie mogę się z nich wydostać. Czy mógłbyś mi pomóc.

– Pewnie, że Ci pomogę. – Odparł Krasnoludek i zaraz się za to zabrał. Podszedł bliżej i zobaczył, że na nodze liska Pietrka zaciśnięta jest druciana pętla, która więziła jego nogę i zaciskała się za każdym razem gdy Pietrek próbował ją wyszarpnąć z więzów. Krasnoludek ze swojej torby wyciągnął bardzo ostry scyzoryk, otworzył go i przeciął drut.

Uwolniony Pietrek podziękował Krasnoludkowi i czym prędzej pobiegł do swych dzieci. Krasnoludek tym czasem powrócił do swego domku. Ponownie usiadł w swym foteliku z orzeszkowej skorupki, ponownie zapalił fajeczkę i ponownie oddał się swoim rozmyślaniom „o niczym”. Następnie odwrócił się w kierunku zachodzącego Słońca i powiedział te słowa:

– Dziękuję za kolejny piękny i pełen przygód dzień, dziękuję za kolejne sukcesiki, za szczęśliwie przeżyte chwile. Dziękuję także za dzień jutrzejszy. Za to, że mogę się nim cieszyć już teraz, za to, że będzie to kolejny udany i szczęśliwy dzień. Dziękuję i do zobaczenia jutro.

Następnie Krasnoludek pomachał Słoneczku na do widzenia i poszedł spać.

Chwilę potem swoją mamusię witało powracające do domu Słoneczko. Opowiedziało wszystkie dostrzeżone zdarzenia włącznie z historią, która przydarzyła się naszemu Krasnoludkowi. Potem zjadło kolację, umyło buźkę i poszło do łóżka. Ledwo przytuliło swoją rozradowaną buźkę do poduszki, a już spało. Najwyraźniej długi dzień spędzony na świeżym powietrzu zmęczył je bardzo. Zasypiając powiedziało ledwie słyszalnym, zaspanym głosem:

– Ja tobie również dziękuję Krasnoludku. – A potem spało twardym snem, aż do rana – do chwili gdy rozległ się głos Mamy zapraszającej go na śniadanie. 

Pozdrawiam – Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *