Kilka dni temu kupowałem płaszcz u Marka Michaelsa, z którym wymieniłem przy okazji pogląd na temat wychowywania dzieci. Wspomniał wówczas o obiedzie, na który razem z żoną i ich siedmioletnią córką wybrał się do restauracji. Niechcący córka trąciła pucharek z wodą, zalewając pół stołu. Powiedział, że żadne z nich nie skrytykowało małej ani słowem. Gdy kelner doprowadził ich stolik do porządku, dziewczynka spojrzała na swoich rodziców z uczuciem ulgi i odezwała się:
–Wiecie co? Muszę wam powiedzieć, że nie jesteście tacy jak inni rodzice. Rodzice większości moich koleżanek wydarliby się na nie zaraz i zaczęli pouczać, że trzeba bardziej uważać. Dziękuję, że tego nie zrobiliście.
Nieco później, gdy jadłem obiad wraz z przyjaciółmi, byłem świadkiem podobnego zdarzenia. Ich pięcioletni syn wylał przez nieuwagę szklankę mleka. Natychmiast „wzięli go w obroty”, więc nie czekając, sam celowo przewróciłem własną szklankę i udając zmieszanie, zacząłem wyjaśniać, że choć mam już 48 lat, wciąż jeszcze wszystko przewracam. Chłopczyk rozpromienił się, a jego rodzice, rozumiejąc chyba moje przesłanie, dali maluchowi spokój.
Cóż, tak łatwo zapomnieć, że wszyscy się wciąż uczymy.
Tekst pochodzi z książki J. Canfielda „Balsam dla duszy 2″