Dawno, dawno temu było sobie królestwo. W królestwie znajdował się ogromny zamek, a w zamku wielka sala. Na środku sali stał tron, a na tronie zasiadał król. Król miał na imię Dobrócjusz. Był dobrym królem i dbał o swoje królestwo, a zwłaszcza o swoich poddanych. A trzeba przyznać, że jego zadanie nie było łatwe. A to wszystko za sprawą pewnego smoka.
Właśnie, drogie dzieci, smoka. Smok ten mieszkał w grocie nieopodal zamku i zadomowił się tam na dobre. Był wielki jak smok i straszny jak smok. Miał ogromną głowę z paszczą tak wielką, że mógłby połknąć całego byka. A zęby miał tak ostre jak najostrzejsze sztylety. Kiedy wpadał w złość z jego paszczy wydobywały się płomienie gotowe spalić całe królestwo w jedno mgnienie ludzkiego oka.
Na szczęście dla króla Dobrócjusza oraz jego poddanych, smok ten nie wpadał w złość zbyt często. Zdarzało się to tylko wtedy, kiedy któryś z nadwornych kucharzy przypalił jego kaszę.
Tak, drogie dzieci. Wcale się nie przesłyszałyście. Powiedziałem „kaszę”. A dla ścisłości dodam, że chodziło mi o kaszę mannę.
Kasza manna była jedynym i najważniejszym przysmakiem smoka. Stąd też smok ten nazywany był Kaszojadem. W przeciwieństwie do swoich braci i sióstr, nie żywił się ani zwierzętami, ani rycerzami, ani nawet księżniczkami. On kochał kaszę manną i jadał ją na wszystkie posiłki.
Aby ratować swoje królestwo przed złością smoka Kaszojada, król Dobrócjusz wydał dekret nakazujący, aby czterech jego kucharzy gotowało dla smoka kaszę. Każdy z nich trzy razy dziennie przygotowywał dla smoka cały kocioł kaszy manny. Każdy z nich starał się przy tym z całych sił aby kaszy nie przypalić. Wiedzcie bowiem dzieci, że smok Kaszojad najbardziej na świecie nie cierpiał przypalonej kaszy.
I tak kiedy nastawał ranek i przychodziła pora śniadania smok Kaszojad zasiadał do posiłku, a kucharze po kolei przynosili mu swoje kociołki z kaszą manną. Pierwszy przybywał kucharz Kacper, który wstawał najwcześniej. Gotował swoją kaszę na mleku krowim z niewielkim dodatkiem cukru. Zjedzenie pierwszego kotła z kaszą zajmowało smokowi zaledwie chwilkę, toteż w kolejce czekał już kucharz Szymon. On gotował kaszę na mleku kozim, a dla podkreślenia smaku dodawał do niej odrobinę cynamonu. Jego kociołek był jednak pochłaniany przez smoka w niespełna minutę. W tym momencie zjawiał się kucharz Leon ze swoją wyśmienitą kaszą na mleku wielbłądzim z dodatkiem wanilii. Nad tym kociołkiem smok, który zazwyczaj zdążył już zaspokoić swój największy głód, zatrzymywał się chwilę i delektował się jej smakiem przez dobre pięć minut. Po tym czasie pojawiał się ostatni z kucharzy Dratewka. Zwykle przybywał on lekko spóźniony, ale smok nigdy się na niego nie gniewał. Tak naprawdę Dratewka swego czasu był szewczykiem, jednak jakiś czas temu zasłynął w Krakowie ze swej wyśmienitej baraniny na ostro i został kucharzem. Później został nadwornym kucharzem króla Dobrócjusza i został wyznaczony do gotowania kaszy. Dratewka lubił tę pracę i wywiązywał się z niej najlepiej jak potrafił. Do przygotowania swojej kaszy wykorzystywał ptasie mleczko z odrobiną kakao. Jak wiadomo ptasie mleczko bardzo łatwo przypalić, toteż zadanie Dratewki było niesłychanie trudne i wymagało od niego ogromnej precyzji. Jednak efekt jaki osiągał był tak oszałamiający, że smok skosztowawszy jego wyśmienitej kaszy manny, zawsze czuł się nasycony. Po tak wyśmienitym daniu Kaszojad z uśmiechem na ustach odchodził na zasłużoną drzemkę. I tak trzy razy dziennie, przez siedem dni w tygodniu, każdego dnia w roku.
Wszyscy czterej kucharze zaskarbili sobie dozgonną wdzięczność króla Dobrócjusza. Często gościli w jego zamku jako honorowi goście i przyjaciele królewskiej rodziny. A wśród nich największą łaską u króla cieszył się Dratewka. A ponieważ był młodym i przystojnym młodzieńcem zyskał również względy u księżniczki Poli.
Pewnego razu, podczas wizyty na królewskim dworze, Dratewka i księżniczka Pola wyznali sobie miłość. Tego wieczoru Dratweka pocałował swoją ukochaną i postanowił, że następnego dnia poprosi króla Dobrócjusza o rękę księżniczki.
Biedny Dratewka, przez całą noc nie mógł zasnąć. W głowie ciągle układał sobie przemowę, jaką miał zamiar wygłosić prosząc o rękę księżniczki. Denerwował się przy tym niezmiernie. Wiedział bowiem, że nie jest księciem, że nie ma dużego majątku, ani nawet wielkiej sławy. Bał się, że król Dobrócjusz powie „nie”.
W efekcie rankiem był niewyspany, oczy mu się kleiły, a w dodatku ze zdenerwowania trząsł się cały. Jak można się domyślić, w takim stanie nie było łatwo dopilnować kaszy manny z ptasiego mleczka. Toteż kasza przypaliła się, a nie było już czasu aby ugotować nową.
Pełen obaw Dratewka udał się do smoka Kaszojada. Czekał na swoją kolej. Miał złe przeczucia. Znał doskonale delikatne podniebienie smoka i domyślał się, iż ten nie da się nabrać i od razu poczuje smak spalenizny. Kiedy smok pochylał się nad jego kociołkiem Dratewka zamknął oczy. Smok skosztował pierwszy łyk kaszy. Skrzywił się i zawarczał. Jego oczy stały się czerwone ze złości. Najbardziej na świecie nie cierpiał przypalonej kaszy. Kaszy takiej jak ta.
Dratewka padł przed smokiem na kolana. Zaczął go przepraszać i błagać o wybaczenie. Jednak raz zezłoszczony smok nie uspokaja się łatwo. Z nozdrzy Kaszojada poczęły wydobywać się tumany dymu. Oczy z każdą chwilą stawały się coraz bardziej czerwone ze złości.
Na wieść o całym zajściu król Dorócjusz osobiście pojawił się w smoczej grocie. On również błagał smoka o zachowanie spokoju, przepraszał i obiecywał, że to się więcej nie powtórzy. Jego prośby były jednak równie nieskuteczne jak te w wykonaniu Dratewki. Smok niemal oszalał ze złości. W jego gardle zapłonął płomień i wszystko wskazywało na to, że wkrótce całe królestwo zostanie spalone.
W ostatniej chwili w smoczej grocie zjawiła się księżniczka Pola. Podbiegła prosto do smoka Kaszojada, wspięła się na drabinę i zaczęła mu szeptać coś do ucha. Z każdą chwilą płomień w gardle smoka przygasał, dym wydobywający się z jego nozdrzy rzedniał, a oczy stawał się mniej przekrwione. Kiedy księżniczka skończyła szeptać mu do ucha Kaszojad był już spokojny i opanowany jakby całe zajście z przypaloną kaszą nie miało miejsca.
Jak się zapewne domyślacie, drogie dzieci, księżniczka opowiedziała smokowi o swojej miłości do Dratewki. Wyjawiła mu, że to przez nią kucharz przypalił kaszę i naraził siebie i całe królestwo na złość ze strony smoka. Opowieść ta, ujęła smoka za serce, co spławiło, że jego złość stopniała tak nagle jak się pojawiła.
Wkrótce Dratewka i księżniczka Pola wyjawili prawdę królowi Dobrócjuszowi, a ten zgodził się na ich małżeństwo. Smok Kaszojad był drużbą na weselu, a wkrótce został także chrzestnym młodego królewicza. Królewicz i smok Kaszojad jadali kaszę z jednej miski i pili mleko z jednej butelki, a ich przyjaźń była sławiona przez wiele, wiele lat.