W sobotnie popołudnie postanowiliśmy skorzystać z ładnej, słonecznej pogody i wybraliśmy się wspólnie, całą rodzina na działkę. Nie odwiedzaliśmy jej od jesieni. Toteż, kiedy dotarliśmy na miejsce, zaczęliśmy od rekonesansu. Nasza działka to skrawek ziemi, na którym rośnie kilka drzew. Obeszliśmy więc cały teren dookoła, sprawdziliśmy czy nie jest mokro, zobaczyliśmy jaki jest poziom wody w znajdującym się w granicy działki rowie melioracyjnym. Tam natknęliśmy się na przepiękne żółciutkie kaczeńce. Przy tej okazji wytłumaczyłem dzieciom, że są one pod ochroną, wyjaśniłem co to znaczy i dlaczego niektóre gatunki roślin i zwierząt należy chronić.
Następnie sprawdziliśmy czy nasze ubiegłoroczne miejsce na ognisko, nadaje się do tego, aby wykorzystać je po raz kolejny. Nadawało się, więc żona i dzieci zabrali się za zbieranie chrustu i rozpalanie ogniska.
Ja tymczasem zabrałem się za uruchamianie kosy spalinowej. Nasza działka wygląda bardzo ładnie i w przeciwieństwie do działek z nią graniczących jest zadbana. Wiąże się to jednak z ogromna ilością pracy jaką wkładamy w utrzymanie takiego stanu. Wystarczyłoby abyśmy przez pół roku zaniechali koszenia i wycinania młodych drzewek, a doprowadzilibyśmy do stanu, w którym cały obszar działki stałby się niezdatny do przejścia. Cała działka porosłaby pokrzywami, młodymi drzewkami, chwastami, krzakami i jeżynami. Jednym słowem – wygląda ładnie dopóki się o nią dba. Tak więc odpaliłem kosę i zacząłem koszenie.
W tym czasie moja rodzina rozpaliła ognisko, a chłopcy zabrali się za smażenie kiełbasek na kijach. Wytrwale siedzieli przy ognisku z kijami w rękach. Zarówno im jak i nam kiełbasa usmażona nad ogniskiem smakuje znacznie lepiej niż ta przygotowana na grillu. Być może samo ognisko ma w sobie jakiś dodatkowy urok. Być może sprawiają to tańczące płomienie, które hipnotyzują człowieka, sprawiając, że staje się spokojniejszy i wyciszony.
W przerwie pomiędzy koszeniem zjadłem usmażoną przez syna kiełbasę, a następnie pomogłem żonie zasypać ziemniaki w popiele. Następnie wróciłem do koszenia, a dzieci wraz z żoną dalej znosili chrust i dorzucali do ogniska.
Po kilku godzinach wydobyliśmy upieczone ziemniaki i zajadaliśmy je z solą. One również smakowały sto razy lepiej niż te ugotowane, czy usmażone na gazie. Chłopcy zajadali się tymi ziemniakami, jakby jedli najwyborniejsze specjały.
Kiedy wszyscy się posililiśmy, chłopcy postanowili pokazać jacy są dzielni i pracowici. Wybrali sobie niewielką brzózkę, która wyrosła zbyt wybujale przez ostatni rok lub dwa i postanowili, że ją zetną. Trochę się obawialiśmy, że zrobią sobie krzywdę ostrą piłka do drewna, jednak jedynym poszkodowanym była sama brzózka. Została powalona w zaskakująco szybkim tępię, a dzieci były ze swojego czynu bardzo dumne.
W końcu spakowaliśmy wszystkie rzeczy, zebraliśmy śmieci, zagasiliśmy ognisko i wróciliśmy do domu. Tam czekała nas kąpiel i zasłużony odpoczynek.
Tak się zaczęła nasza majówka, a raczej, dla ścisłości – tak zakończyliśmy kwiecień 2011 roku.
Pozdrawiam Sławek
PS.
A jak Ty spędzasz czas z dziećmi. Napisz kilka słów na ten temat. A przy okazji wypełnij specjalną Ankietę dla Rodziców. Z góry dziękuję za każdy głos oddany w tej sprawie.