„Jeżeli dziś rano obudziłeś się bardziej zdrowy niż chory, jesteś większym szczęśliwcem niż milion ludzi, którym nie uda się dożyć końca tego tygodnia.
Jeżeli w Twojej lodówce jest jedzenie, masz w co się ubrać, gdzie mieszkać i spać, jesteś bogatszy niż 75 procent ludzi na świecie.
Jeżeli masz pieniądze w banku lub portfelu, należysz do 8 procent najbogatszych ludzi na świecie.
Jeżeli chodzisz z podniesioną głową, masz uśmiech na twarzy i jesteś naprawdę wdzięczny za wszystko co posiadasz, jesteś szczęśliwcem, ponieważ większość ludzi tego nie robi, mimo że by mogła.”
Autor nieznany.
Tak właśnie wygląda nasz świat. Tak wygląda życie większości ludzi w naszym kraju i nie tylko. Dlaczego mając tak wiele, nadal pragniemy czegoś jeszcze.
Mając mieszkanie chcemy domu, mając dom stwierdzamy, że jest zbyt mały, albo nie odpowiada naszym gustom itd.
Tak samo jest z partnerem – mimo, że szukamy ideału. Często szukanie „księcia z bajki” zajmuje nam wiele długich lat. Kosztuje nas to wiele wysiłku, wyrzeczeń itd. I gdy w końcu udaje nam się znaleźć tego jedynego / tę jedyną, okazuje się, że po pewnym czasie czar pryska. Zaczynamy dostrzegać więcej wad, a przestajemy zauważać zalety. Staramy się zmienić w partnerze coś co nam nie odpowiada. Zapominamy jednak, że jedyną osobą jaką jesteśmy w stanie zmienić jesteśmy MY sami.
Dlaczego cięgle odczuwamy niedosyt? Dlaczego cięgle nam czegoś brakuje? Dlaczego ciągle nam mało. Dlaczego wciąż jesteśmy nie zadowoleni i chodzimy ze zwieszonymi na kwintę nosami?
Czy nie byłoby lepiej, gdyby zamiast narzekać na to że czegoś nam brakuje, okazać wdzięczność za to co mamy? Przecież życie obdarowuje nas na każdym kroku. Dostajemy tak wiele okazji do wdzięczności, do szczęścia i zadowolenia, że powinniśmy przez cały dzień radować się tą obfitością.
Kiedyś przeczytałem opis bardzo ciekawego spostrzeżenia. Otóż autor tekstu pisał, że był świadkiem jak grupka niepełnosprawnych dzieci (a były to dzieci mające problemy z chodzeniem) schodziła, a raczej zbiegała po schodach aby dostać się na peron pociągu, którym miały jechać na obóz. To co zaskoczyło tego człowieka, to fakt, że od tych dzieci promieniowała wielka radość i olbrzymi entuzjazm. Żadne z nich nie miało skwaszonej miny, żadne z nich nie wyglądało na osobę mającą do kogokolwiek pretensję. Za to biła od nich radość. Biła od nich wielka wdzięczność. Tak wdzięczność za to, że żyją, że realizują marzenia, za to że są.
Wdzięczność? A za co tu dziękować? Za te parę nędznych groszy, które dostaję co miesiąc za ciężką harówkę?” – takie słowa usłyszałem ostatnio, gdy próbowałem przekonać znajomego do tego, aby postarał się zamiast narzekania wypróbować stosowanie „wdzięczności”.
Jakie są różnice w tych dwóch podejściach?
W pierwszym przypadku mamy sytuację, w której przez cały czas jesteśmy niezadowoleni, brakuje nam powodów do radości i szczęścia. Nawet chwile gdy coś osiągamy nie są radosne, gdyż zaraz okazuje się że mogło być lepiej. Na przykład dostajemy podwyżkę, ale nie cieszymy się z niej bo Kowalski dostał o 10 złoty więcej. Bezustannie narzekając na los i ciężkie życie, przyciągamy do siebie jeszcze więcej powodów do narzekania.
W przypadku drugim, jesteśmy szczęśliwi, gdyż raduje nas wszystko co otrzymujemy od życia. Chodzimy uśmiechnięci i radośni. Więcej rzeczy nas zadowala, więcej nas cieszy – można powiedzieć, że żyjemy w zgodzie z otaczającym nas światem. Żyjąc w ten sposób przyciągamy jeszcze więcej powodów do okazywania wdzięczności.
Ja na przykład, każdego ranka, zanim wstanę z łóżka, wykonuje takie ćwiczenie. W myślach przywołuję jak najwięcej rzeczy za które jestem wdzięczny. I tak każdego ranka dziękuję Bogu za swoje dzieci, że się zdrowo rozwijają, że są zdrowe i mądre; dziękuję za swoją kochającą żonę, za to, że jest ze mną i na każdym kroku daje mi dowody swojej miłości; dziękuję również za rodziców i teściów, którzy nas wspierają i pomagają jak mogą; dziękuję za nasze mieszkanie, za każdy mebel który w nim stoi; za to, że mamy co jeść i w co się ubrać; dziękuję za swoją pracę i za ludzi z którymi się spotykam; dziękuję w końcu za natchnienie i wytrwałość, jaką jestem obdarowywany. Zajmuje mi to niespełna pięć minut, jednak efekt jaki dzięki temu osiągam jest niesamowity. Dzięki temu pięciominutowemu ćwiczeniu, dzięki temu, że okazuję swoją wdzięczność za wszystko co mam, cały dzień nabiera jaśniejszych barw. Zaczynam widzieć świat w jaśniejszych barwach i łatwiej jest mi zachować dobry nastrój przez resztę dnia.
Zdecydowanie polecam praktykowanie okazywania wdzięczności, każdemu o ile jeszcze tej metody nie stosuje. Spróbujcie i to jak najszybciej. Nie warto zwlekać – najlepszym czasem na dokonanie pozytywnej zmiany nastawiania jest właśnie TERAZ.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości – Sławek
PS. Poniżej przedstawiam pewną ilustrację świetnie pasującą do poruszanej tu tematyki. Ilustracja pochodzi z książki Antony Robinsa pod tytułem „List do przyjaciela”