Dzisiejszy wieczór zakończył się dla mnie druzgocącą porażką. Po kąpaniu, chłopcy mieli pozbierać porozrzucane zabawki. W trakcie sprzątania zaczeli się kłócić. Usłyszawszy to, poszedłem do pokoju, aby sprawdzić co się dzieje. Gdy wszedłem zobaczyłem jak Kacper wali Szymona w głowę. Błyskawicznie zareagowałem i uderzyłem go w rękę. To była spontaniczna reakcja, nad którą nie byłem w stanie zapanować.
Po kilku miesiącach pracy nad sobą, starań i wytrwałości, nie udało mi się zapanować nad swoimi emocjami. Poniosłem porażkę. I to niespełna pięć godzin po tym jak na Blogu zamieściłem wpis promujący kampanię „dzieciństwo bez przemocy”.
Pewnie pomyślicie sobie, że z jednej strony pouczam innych, promuje wspaniałe akcje, a tak naprawdę jestem taki sam jak inni (albo gorszy). Pewnie myślicie „Czy on ma prawo nam mówić co powinniśmy robić, jak wychowywać nasze dzieci?”
To samo ja sobie właśnie pomyślałem. Czy mam prawo rozpisywać się na temat teorii dotyczących wychowania dzieci, a za chwilę własnym zachowaniem im zaprzeczać? Czy mam do tego prawo?
Że tak luźno zacytuję: "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.". Jak dla mnie (od niedawna ojca) pisz więcej – teoria się przydaje do zbudowania własnej praktyki 🙂
Dzięki, za słowa otuchy. Na pewno nie poddam się tak łatwo. Przede mną jeszcze jakieś 15 lat rodzicielstwa (minimum ;)).