Na lekcjach angielskiego, mój syn uczył się o Valentynkach. Toteż, kiedy zapytałem o czym ma być dzisiejsza bajka, usłyszałem, że o:
- Wróbelku Pióreczko
- Króliczku Kicusiu
- Wiewióreczce Puszysi
- Jeżyku Szpileczce
- Krasnalu Barnabie
- i o zakochaniu.
Cóż było robić? – Zacząłem swoją opowieść:
Czubasia była młodym wróbelkiem. Jej rodzina sprowadziła się właśnie do lasu, w którym aż tętniło życiem. Gdzie się nie obejrzysz, wszędzie jakieś zwierzęta. To nie to samo co miasto, w którym się wychowała. Tam wszędzie gdzie nie spojrzałeś widziałeś jedynie ludzi. Jedni mniejsi inni więksi. I wszyscy bez przerwy gdzieś się spieszyli. Tu w lesie wszystko toczyło się powoli, jakby w zwolnionym tempie. No i ludzie pojawiali się tutaj bardzo rzadko.
Czubusia przez ostatnie dwa dni rozpakowywała swoje rzeczy i urządzała swoje gniazdko. W końcu postanowiła rozejrzeć się po okolicy. Wyleciała więc z gniazda i ruszyła przed siebie. Najpierw zrobiła małe kółko wokół drzewa na którym znajdowało się gniazdo. Drzewo było wysokie i miało potężne, rozłożyste gałęzie. W końcu zatoczyła większy krąg i jeszcze większy, aż w końcu zaczęła fruwać po okolicy i rozglądać się na wszystkie strony. Widziała dzikie zwierzęta, o których wcześniej jedynie słyszała. Były tam sarny i jelenie, dziki a także niedźwiedzie.
W pewnym momencie, kiedy przelatywała nad niewielką polanką dostrzegła, że pod Wielkim Dębem, rosnącym na skraju lasu, siedzą jakieś młode zwierzątka. Wylądowała w ich pobliżu i przez chwilę przyglądała się jak grają w jakąś ciekawą grę.
Wiewióreczka Puszysia, bardzo chciała wygrać tę rundę, Króliczek Kicuś starał się z całych sił. Jednak, to jeżyk Szpileczka wiódł prym tego dnia. Okazało się, że jest on prawdziwym mistrzem gry w bierki. Nawet sprytny wróbelek Pióreczko, który świetnie sobie z tą grą radził, nie był w stanie pokonać kolczastego przyjaciela.
Właśnie była jego kolej, aby wyciągnąć z kupki patyczek. Zrobił kilka ćwiczeń rozciągających skrzydełka i pazurki. Przekręcił głowę w prawo i w lewo, tak, że wszystkich aż dreszcz przeszedł, gdy chrupnęły mu kosteczki. Wybrał wzrokiem patyk, który nadawał się do wzięcia. Uważnie przyjrzał się kupce i ocenił, że na pewno dokonał odpowiedniego wyboru. „Nie będzie z nim problemu” – pomyślał i koniuszkiem pazurka uchwycił wybrany patyk. Zrobił to z olbrzymią delikatnością, precyzją i ostrożnością. Starał się nie poruszyć żadnego innego patyka. Powolnym ruchem zaczął wyciągać patyczek z kupki. Powoli, powoli, powoli… I kiedy wszyscy byli już pewni, ze mu się uda, nagle cała wróbelkowa łapka zadrżała i wszystkie patyki w kupce poruszyły się.
Co spowodowało ten niechciany ruch? Wróbelek był skupiony na tym co robił i podobnie jak jego przyjaciele, on również był pewien, że mu się uda. I wtedy poczuł coś dziwnego. Poczuł, że ktoś go uważnie obserwuje. To wrażenie było bardzo dziwne i zaniepokoiło Pióreczka do tego stopnia, że cały zadrżał. Przy okazji patyczek, który właśnie wyciągał z kupki zadrżał również.
Zdenerwowany wróbelek rozejrzał się dookoła. Szukał wzrokiem, zwierzęcia, które się mu przyglądało i przez które tak się zdenerwował. Rozglądał się i rozglądał, jednak nikogo nie dostrzegł. Zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze się czuje. „Może mu się tylko wydawało, że jest obserwowany”?
I wtedy usłyszał ten głos:
– Dzień dobry. Mam na imię Czubusia i jestem tu nowa. Nie znam tu jeszcze nikogo, więc może mogłabym się z wami zaprzyjaźnić. – Głos był melodyjny, aksamitny i wytworny. Pióreczkowi wydawało się, jakby słyszał jakiegoś anioła, o których opowiadała mu kiedyś mama.
– Mam na imię Kicuś. – Króliczek jako pierwszy odezwał się do nowo przybyłej. – To jest Puszysia. – Przedstawił wiewióreczkę, która dygnęła i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Cześć.
– Ten tutaj to Szpileczka. – Jeżyk również kiwnął głową na powitanie z wielkim uśmiechem na buzi. – Tylko uważaj na jego kolce. Są naprawdę ostre.
– Bardzo mi miło.
– A tam siedzi nasz wspaniały Pióreczko. – To mówiąc Kicuś wskazał na wróbelka i zrobiwszy krok do tyłu odsłonił mu nowo przybyłą. Pióreczko ujrzał ją po raz pierwszy. Ujrzał długie łapki, z lśniącymi w słońcu, wspaniałymi pazurkami, piękne skrzydełka z długimi piórkami w barwach, których nigdy wcześniej nie widział u żadnego z wróbli. Zobaczył jej wielkie oczy, patrzące na niego. Zobaczył wspaniałe, długie rzęsy, którymi wachlowała jak najęta. Zobaczył dziób jak z obrazka i ten wspaniały czubeczek, od którego zapewne pochodziło imię nowo przybyłej.
Pióreczko stał, niczym oszołomiony, z otwartym dziobkiem i nie potrafił wycedzić nawet jednego słowa. Inni jego przyjaciele, rozpoczęli rozmowy z nowa koleżanką. Zaczęli się uśmiechać, zapraszać ją, aby zagrała z nimi w bierki, aby usiadła i opowiedziała coś o sobie.
A Pióreczko stał, przyglądał się jej i milczał.
W końcu Kicuś dostrzegł, że z przyjacielem dzieje się coś dziwnego. Zawsze wygadany Pioreczko, któremu buzia prawie nigdy się nie zamykała, nagle zamilkł i stał z rozdziawionym dziobem i patrzył na wszystkich jakimiś maślanymi oczyma, z niezbyt mądrym wyrazem twarzy.
– Czy coś się stało? – Zapytał, szturchając przyjaciela.
– Eeee. Nieeee. Ja. Noooo, yyyy, tego. – Pióreczko nadal nie wiedział co powiedzieć. Zupełnie jakby jakiś chochlik zrobił mu psikusa i przykleił język go dziobka.
W końcu Kicuś zaniepokoił się stanem wróbelka. Chwycił go za skrzydełko i pociągnął w stronę lasu.
– Dlaczego mnie tak ciągniesz? I dokąd idziemy? – Pióreczko na chwilę się ocknął.
– Zaraz zobaczysz. – I rzeczywiście. Wkrótce stali już przed drzwiami do chaty Barnaby. Za moment drzwi otworzyły się i krasnoludek wpuścił ich do środka.
– Barnabo, musisz mu pomóc, zachowuje się jakoś dziwnie. – Wydyszał w końcu Kicuś. – Stał jak nieprzytomny i nie potrafił się wysłowić. Zaniepokoiło mnie to, bo przecież wiesz, że jemu nigdy nie zdarza się zaniemówić.
– Tak to bardzo dziwna sprawa. Musisz mi powiedzieć, jak do tego doszło. Co robiliście. Opowiedz mi wszystko.
– Jak co dzień rano zebraliśmy się pod Wielkim Dębem, aby się pobawić. Byłem ja, Pióreczko, Puszysia i Szpileczka. Postanowiliśmy zagrać w bierki. Zabawa przestała jednak nas bawić, bo jeżyk ciągle wygrywał. No i wtedy Pióreczko próbował wyciągnąć swój patyczek, ale zatrzęsła mu się łapka i skusił. Zaczęliśmy się z niego śmiać i wtedy się to stało.
– Jesteś pewien, że to była ta przyczyna? Może stało się jeszcze coś innego?
– No jeszcze, w tym samym czasie przyszła do nas ta nowa dziewczyna Czubusia. Przyleciała do naszego lasu przedwczoraj i postanowiła się z nami zapoznać.
– Czubusi? A czy ona nie jest przypadkiem wróblem?
– Zgadłeś. Jest wróblem. Kiedyś mieszkała w mieście, a teraz jej rodzina postanowiła przenieść się do spokojniejszego miejsca. ..
– To sporo wyjaśnia. – powiedział Barnaba, nic nie rozumiejącemu Kicusiowi. – Teraz zostaw mnie samego z Pióreczkiem. Postaram się jakoś mu pomóc. Chociaż nie sądzę, aby na jego dolegliwość, było jakiekolwiek lekarstwo.
Słowa te zmartwiły trochę króliczka, jednak bez słowa, opuścił chatkę krasnala. Wiedział doskonale, że jeśli tylko będzie to możliwe, wróbelek wyzdrowieje. Barnaba na pewno o to się postara.
Barnaba odwrócił się w stronę siedzącego przy stole Pióreczka. Wróbelek patrzył w dal, zupełnie, jakby jego wzrok potrafił przeniknąć drewniane ściany krasnoludziej chatki. Uśmieszek na jego twarzy wskazywał, na to, że myśli krzątające się po jego głowie sprawiają mu wiele przyjemności.
– Jak wygląda?! – Barnaba zadał to pytanie donośnym głosem, tak aby wyrwać przyjaciela z zamyślenia.
Co? – Zapytał zdezorientowany Pióreczko, rozglądając się dookoła, jakby zupełnie zapomniał, że jest w chacie krasnala. – O co pytałeś? – Dodał już bardziej pewnym głosem.
– Zapytałem, o to jak wygląda?
– Ale co?
– Nie co, tylko kto. Zadałem Ci pytanie, o to jak wygląda twoja nowa znajoma?
– A to. No, Ona, Jest jak kwiatki na łące i ma taki cudowny uśmiech. I te rzęsy, takie długie… – Pióreczko zaczął mówić, jednak zdania przez niego wypowiadane były nieskładne i pourywane.
– Oj, wpadłeś po uszy. – Powiedział Barnaba uśmiechając się przyjaźnie. – Jest gorzej niż mi się wydawało.
I przyjaciele zaczęli rozmawiać o tym czym jest miłość, o tym jakie wspaniałe jest to uczucie. Rozmawiali o tym jak przezwyciężyć panikę odbierającą mowę i tak dalej.
W końcu wróbelek opuścił Barnabę w znacznie lepszym stanie niż do niego trafił. Postanowił udać się do Czubusi i przeprosić ją za swoje niezbyt miłe, wcześniejsze powitanie. Miał nadzieję, ze tym razem będzie wiedział co ma powiedzieć.
Poleciał więc do jej gniazda, zapukał, a kiedy w drzwiach ukazała się ona, uśmiechnął się swym najpiękniejszym uśmiechem. Przeprosił, że rano nie był zbyt rozmowny i zaproponował, że z wielka chęcią oprowadzi ją po całym lesie i zapozna ze wszystkimi jego mieszkańcami. Czubusia zgodziła się i już wkrótce lecieli na wspólną wycieczkę. Przez cały czas spoglądali sobie w oczy i uśmiechali się do siebie. Wróbelkowi zdawało się, że jest to najpiękniejszy dzień w jego życiu.
Jakież było jego rozczarowanie, gdy okazało się, że nastał już wieczór i trzeba się rozstać. Odprowadził Czubusię do jej gniazdka, a ona na do widzenia dała mu buziaka.
Kiedy wróbelek tanecznym lotem wracał do siebie, w głowie mu wirowało, serce mu łomotało, a przed oczami miał wciąż jej twarz, z długimi rzęsami i tym wspaniałym uśmiechem.
Tej nocy śnił mu się cudowny sen. Zgadnijcie o czym.